O tym jak wiele, w byciu superbohaterem, kryje się bólu i cierpienia.
Czyli o dobrym Spider-Manie z sąsiedztwa, który awansował, ale za wszelką cenę starał się być „normalnym dzieciakiem".
Miłego czytania 🕷️🕸️
____________
Peter & MJ
Kolejny dzień minął jak gdyby przewinięty, za pomocą magicznego guzika. Peter znowu jak codziennie wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Nadal kulał na prawą nogę i szczerze już go to niepokoiło. Oparł się rękami o umywalkę i spojrzał na swoje odbicie. Spał dzisiaj wyjadkowo długo bo 7 godzin a jego oczy nadal były coraz bardziej podkrążone. Spojrzał na nogę, która wcale nie chciała się zagoić. Czy podkrążone oczy mogły mieć jakiś związek z nogą? Albo na odwrót.
- Słońce jesteś pewny, że chcesz jechać na tą wycieczkę? - to była May gdy wszedł do kuchni.
Robiła chyba jakieś ciasto, które pewnie jak większość jej wypieków skończy jako czarny węgielek w piekarniku. No cóż... Wszystkiego trzeba się nauczyć, a czasami wychodziły już całkiem nieźle, więc głodny Peter wracający ze szkoły, nie mógł narzekać.
- Poprostu chce się trochę rozerwać... - mówił otwierając lodówkę i przeglądając jej zawartość, bez większego zaangażowania - Spędzić czas z przyjaciółmi jak normalny dzieciak.
Nagle poczuł jej objęcia od tyłu i odwzajemnił uścisk.
- Jak zastanawiasz się co zjeść, a widzę, że właśnie to robisz, to trzeba zjeść mój pasztecik bo zaraz się popsuje.
- Ciociu wiesz, że nikt go nie lubi...
- To po co ja go robię? - ciocia nie wydawała się urażona, a raczej zszokowana.
- Zadaje sobie te same pytanie. - zaśmiał się i ostatecznie zjadł tylko jagurt.
Był średni a truskawki jakie rzekomo na opakowaniu były „świeże truskawki, zerwane prosto z krzaczka" (zaśmiał się pod nosem na żenujące obietnice producenta) wyglądały jak wyciągnięte z kompotu i to w dodatku przeterminowanego.
Później spakował wszystkie niezbędne rzeczy do plecaka i został postawiony przed trudnym wyborem.
- May? - zawołał przez ramię w stronę kuchni ze swojego pokoju - W co będzie stosownie się ubrać do tego teatru?
Kobieta za kilka chwil weszła do pokoju chłopaka i wygłosiła swoją kolejna jakże pomocną przemowę.
- To zależy czy chcesz się podobać jakiejś dziewczynie. - Peter podniósł brwi i momentalnie w jego głowie pojawiło się imię Michelle. - Tak myślałam. Inaczej byś się nie zastanawiał prawda?
- W zasadzie to tak... - podrapał się po szyji.
Zaczął nerwowo bawić się palcami i słuchać jakie ubrana proponuję mu ciocia. Ostatecznie razem podjęli decyzję, że nie może jechać zbyt elegancko, ale też nie zbyt luzacko. Bordowa bluza i czarna marynarka pasowały do czarnych spodni idealnie, a on sam by na taki zestaw nie wpadł.
- Peter może idź z tą noga do lekarza? - zagadnęła go tuż przed wyjściem widząc, że w dalszym ciągu nie pewnie na nią stąpa.
- Prędzej do Avengers...
- A to niby dlaczego?
Nie odpowiadając jej uśmiechnął się, pomachał i wyszedł.
×°×°×°×°×
MJ: Jak tam? Ja i Ned czekamy już pod szkołą.
Peter: Już jadę.
MJ: Jak to jedziesz? Co się stało z pajęczym środkiem transportu?
Peter:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Powiedzmy, że dzisiaj zastępuje mi go uber hah zaraz będę dajcie mi 4 minutki.
Schował telefon i patrzył przez okno do końca jazdy.
×°×°×°×°×
Dotarł pod szkołę nawet minutę przed obiecanym czasem, ponieważ po drodze nie spotkał żadnych korków.
Oczywiście przed wycieczką, jak to zawsze bywa, została sprawdzona obecność uczestników (których nawiasem mówiąc było 27) i spakowano ich do autobusu. Nawet nie zastanawiał się nad tym z kim usiądzie, bo podświadomie liczył na to, że będzie to MJ. Nie przewidział jednak, że może stać się inaczej.
Nadszedł ten moment, w którym Peter Parker odnalazł w sobie prawdziwego macho i odważył się podejść do pięknej dziewczyny. Michelle siedziała pod oknem a siedzenie obok było wolne.
- Ymm - serce mało co nie wyskoczyło mu z piersi - Jedziesz sama?
- Nie. - odpowiedziała podłączając douszne słuchawki do telefonu.
- A z kim zamierzasz jechać? - widząc, że włożyła słuchawki do uszu, zaczął mówić trochę głośniej by go słyszała.
- Jeszcze niczego nie słucham, nie musisz krzyczeć. - uśmiechnęła się krzywo robiąc tą swoją typową minę.
- Ymmm... Tak. No tak jasne.
Nie wiedział co z sobą zrobić, więc kolejny raz dzisiaj bawił się palcami czekając, aż mózg podsunie mu cokolwiek do powiedzienia.
- Jadę z Nadią. - odpowiedziała nagle, nieco rozrzedzając gęstniejącą atmosferę.
- A no tak, jasne, to super... Okej to ja idę. Idę usiąść. Tam. - wskazał palcem w stronę miejsca obok Neda.
Miało być pięknie ale wyszło jak zawsze. Cóż, może na taki już los był skazany biedny Peter Parker.
Usiadł więc z Nedem czekając aż zacznie męczyć go swoimi nowymi grami. Gdyby tylko chłopak wiedział, że dziewczyna bardzo chciała z nim jechać, ale tak jak jemu zabrakło jej odwagi by powiedzieć to w prost.