~5~

77 10 0
                                    

Peter nie zdołał jednak na jeden raz doskoczyć do domu. Zaledwie pięć razy wystrzelił sieć i...

- Sieć zablokowana. Brak płynu sieciowego.

- Nie no Karen bez jaj, jestem w trakcie lutuuuuaaa!

Spadł zaledwie z 2 metrów na ziemię i gdyby nie jego ogólne obrażenia zapewne zdołał by utrzymać się na nogach. Upadł jednak na kolana i zrobił niepełny przewrót w przód.
Leżąc na plecach podniósł głowę która zaraz jednak opadła z powrotem.

- Karen? - wydusił.

- Słucham, Peter.

- Na następny raz proszę poinformuj mnie gdy sieć lub płyn sieciowy będą się kończyć, a nie wtedy gdy już się skończą okej?

- Dobrze, Peter.

- Dzięki... Ile mi zostało do domu?

- Sprawdzam najkrótsza trasę. - minęły może 2 sekundy - Do domu zostały 3 kilometry 26 metrów.

Super... Pomyślał. Ale zebrał się w końcu i podpierając o pobliski kosz na śmieci podniósł się ma nogi.

- Karen? Chociaż może niekoniecznie chciałbym to wiedzieć...

- O co chodzi Peter?

- Mam jakie spowazne obrażenia? - czuł się trochę głupio pytając o to strój.

- Wykryto 32 cięcia ostrym narzędziem, lekki wstrząs mózgu, 2 złamane żebra, pęknięta kość szczękowo czaszko...

- Okej okej stój! Już mi wystarczy...

                          ×°×°×°×°×

Dotarł do swojego domu. Do drzwi zostało mu kilka metrów. Zostawiając za sobą krwawe czerwone ślady, niemal doczołgał się do nich.
Chwycił za klamkę. Zamknięte.

- Wykryto znaczną utratę krwi z rany w prawej nodze...

- Karen nie teraz...

- Niebezpieczne niedotlenienie organizmu.

- Karen... - faktycznie czuł się coraz słabiej. Ale dlaczego?

Ściągnął maskę by nie słuchać informacji stale nadawanych przez Karen i by zaczerpnąć więcej powietrza.
Zapukał do drzwi, ale odpowiedziała mu tylko głucha cisza.

- May... - ale z jego ust wydobył się tylko szept - May. - trochę lepiej ale nadal niesłyszalnie.

Zapukał jeszcze raz. Nadal nic. Wyciągnął telefon pierwszy raz od wielu godzin. Ze zdziwieniem stwierdził że jest już 01:47 w nocy.
Ciocia dzwoniła do niego 14 razy. A on znowu nie odbierał. Do tego MJ 2 i Ned 5. No cudownie Peter...
Wybrał numer cioci i oparty o drzwi wejściowe wsłuchiwał się w dźwięk połączenia.

- Halo Peter? - w końcu odezwał się jej głos. - Gdzie ty jesteś?

- Drzwi... - ledwo wyszeptał krzywiąc się przy tym z bólu.

Dlaczego robiło mu się słabo? Nie miał jakiś wielkich obrażeń. To znaczy miał, ale dla niego to była codzienność. Starał się powoli oddychać, ale robiło mu się niedobrze i czuł, że naprawdę zaraz się przewróci. Co się z nim dzieje?

- Co? - ciocia nie wiedziała o co chodzi chłopakowi - Jakie drzwi?

- Drzwi... Otwórz...

Po tych słowach odsunął telefon od ucha nie czekając na odpowiedź cioci rozłączył się.
Drzwi za chwilę otworzyły się, a on tracąc swoją jedyną podporę runął, w ostatniej chwili złapany przez May.

- Peter! O mój Boże Peter!

Była przerażona. A on już całkowicie stracił kontakt z otaczającym go światem.

- Peter słońce - zaczęła nim potrząsać - słońce... Obudź się. No już... Halooo wstajemy... Peter.

- Peter?

Żadnej reakcji ze strony młodego. Spanikowana sprawdziła czy oddycha, na na szczęście tak. Wciągnęła go głębiej do pomieszczenia i zamknęła drzwi wyjściowe. Niemiała pojęcia co z nim zrobić. Jeśli zadzwoni po karetkę wyjdzie na jaw, że jest Spider-Manem. Po Starka już nie mogła zadzwonić... Załączyła szybko wiadomości licząc na to, że czegoś może się z nich dowiedzieć. I faktycznie tak się stało. Kiedy Peter leżał nieprzytomny na ziemi May słuchała wiadomości łapiąc się na twarz.

„- Liczni świadkowie twierdzą, że na miejscu zdarzenia pojawił się pewien żółty mężczyzna, z którym walczył Spider-Man. Nasz bohater uratował matkę z synem, ale sam został w tym zdarzeniu poszkodowany - wtedy May spojrzała z bólem na swojego przyrodniego syna - Twierdzi się, co potwierdza policja, że poszukiwany zniknął zaraz po tym jak w tragiczny sposób poturbował Spider-Mana. Kilka osób twierdzi, że osobnik posiadał moc paraliżowania."

Ściągnęła z chłopaka strój. Widząc wszystkie rany jakie pod nim krył popłakała się nad nim, nie przerywając jednak tego co robiła. Za pomocą odcisku palca chłopaka odblokowała jego telefon. Najpierw zadzwoniła do MJ.
Odrazu gdy odebrała telefon May powiedziała do słuchawki.

- Peter.

To wystarczyło

- Jest w domu?

- Tak.

W ten sposób dziewczyna znalazła się u nich w 10 minut. Pomogła kobiecie zająć się Peterem. Robiły to często. Gdy ten wracał w środku nocy poturbowany. Ale niegdy nie zdarzyło mu się zemdleć. Opatrzyły go i położyły do łóżka.

- Nie wiem jak ci kolejny raz dziękować.

- To nic takiego Pani May.

- Mów mi May. - uśmiechnęła się do niej.

MJ zaśmiała się delikatnie i przytaknęła.

Kilka chwil ciszy minęło gdy dziewczyna ją przerwała, patrząc cały czas na śpiącego Petera.

- Niepokoi mnie jego noga. Co to właściwie było?

May wstała wyszła z pokoju a zaraz wróciła z dziwną żółtą kulką, która wyciągnęły z nogi chłopaka.

MJ w tym czasie przeszukiwała cały internet by czegoś więcej się dowiedzieć.

- May! - powiedziała niepewnie z przerażeniem na twarzy.

- Co jest?

- Według wstępnych ustaleń, policja twierdzi, że postać z którą dziś około godziny 18:00 walczył Spider-Man, to ten sam mężczyzna, z którym walcząc zginął Iron Man. - przeczytała.

__________
803 słowa

Spider-Man//Tom Holland Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz