//31//

1.2K 76 28
                                    

Jak ktoś ma słabe nerwy po wcześniejszych rozdziałach to niech sobie jeszcze odpocznie i później wróci do czytania. 🙂

Per. Bakugo

Starałem sie wychować naszego syna, ale z roku na rok stawało się to trudniejsze, co raz bardziej mi go przypominał... Izuku, pochowany już 14lat temu... 

Nasz syn o dziwo miał blond włosy co bardzo mnie zdziwiło bo myślałem że będzie mieć zielone oraz dwa różne kolory oczu.

×Wattpad zdjął jakość ×

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


×Wattpad zdjął jakość ×

Ochrzciłem go Reiji, dużo ludzi chciało żebym miał na imię Izuku, ja zresztą też ale nie był bym w stanie  przy nim normalnie funkcjonować... Więc jest Reiji Izuku Bakugo.

- Tato wychodzę do szkoły- krzyknął Reiji

- Dobra dobra, Zjadłeś coś? - podniosłem głowę odkładając telefon

- Tak i wziąłem se jabłko do szkoły - mruknął I wyszedł z domu.

Jest spokojną i silną Alfą, sam muszę przyznać że wygląda nie pozornie ale jest silniejszy ode mnie. Odziedziczył charakter po Izuku.

- Yhy dobra dobra - odpowiedziałem I pomachałem mu na pożegnanie. Wiem że kiedyś miał problemy z odżywianiem.

Postanowiłem ruszyć dupsko i zająć się sprawami watahy. Uśmiechnąłem sie sam do siebie widząc zdjęcie Izuku w sypialni.

Przez sytuację na wschodzie wysłaliśmy więcej strażników. Z tego co wiem Dabi, ma ból dupy o coś z przeszłości, jak ja nawet nigdy z nim nie gadałem, mam 37 lat i nigdy tam u niego nie byłem.

Urzekł mnie też fakt że Shoto nic o nim nie wie... Chyba sam go uświadomiłem że to jego brat ale chyba dalej mi nie dowierza...

Usłyszałem jak dzwoni telefon, spojrzałem na wyświetlacz, dzwoni Shinsou. Wziąłem telefon do ręki i odebrałem.

- No c.. - przerwał mi

-KURWA TY W OGÓLE WIESZ CO SIE DZIEJE NA GRANICY? NAWET REIJI TU JEST JAK SIE DOWIEDZIAŁ JAKA PANUJE SYTUACJA TO PRZYBIEGŁ Z YUMI! - a było tak spokojnie

- DOBRA KURWA ZARAZ BĘDĘ- warknąłem i wybiegłem z pokoju.

Chwilę później byłem już w samochodzie, zależało mi na jak najszybszym dotarciu do celu.

Po 15 minutach byłem na miejscu, walka rozpętała się na dobre...

Nie długo myśląc na moją twarz wstąpił szyderczy uśmiech i dołączyłem do wali, oczywiście upewniłem się że Reijowi nic nie jest ale na szczęście prowadzi spokojną walkę z pojedynczymi przeciwnikami.

- TU JESTEŚ- rzucił się na mnie od tyłu bliznowaty

- Eh to ty jesteś ten wielki Dabi? - westchnąłem

- tak. - oho widze że skromnością to on nie gardzi..

Zaczęliśmy się na-walać pieśniami, chłop był silny pomimo że był starszy ode mnie...

-CZEGO CHCECIE - warknąłem

- twojej ziemi- usłyszałem głos zza pleców a Dabi w jednym momencie chwycił mnie za obydwie ręce z chamskim uśmieszkiem, pułapka.

Kurwa nogi/ próbowałem się bronić nimi ale chłopak wziął mnie na dystans. Próba wyrwania nic nie dała, w jednej chwili postanowiłem odpuścić, opuściłem głowę na klatkę piersiową po czym poczułem cholerny ból w okolicach przucha i ostry koniec noża.

Podniosłem głowę żeby spojrzeć w górę, na mordzie tego chuja cały czas był uśmiech. Wyplułem na jego grzywy ryj krew która zaczęła się gromadzić w moich ustach, przez co mnie pościł.

Upadłem bezwładnie na ziemię...

- BAKUGO! - usłyszałem krzyk Shinsou który biegł w moją strone.

Spojrzałem w innym kierunku na mojego syna który w pewnym momencie również zwrócił się w moja stronę.

- KURWA TATO - również zaczął biec a w jego oczach zaczęły gromadzić się łzy.

Nagle zacząłem widzieć jak przez mgłę. Po czym ujrzałem w otchłani postać, wszędzie poznam tą sylwetkę. Izuku-...

- przegrałeś- usłyszałem głos zielono-okiego przez który po moich policzkach zaczęły spływać łzy

- c-co? - zapytałem jąkając się

- Hahaha - usłyszałem ciepły śmiech Mojej żony- po prostu - przywiesił się- umarłeś, zostawiłeś całą watahę i naszego syna...

- N-Na prawde? - nie dowierzałem w to co się dzieje

- Tak skarbie, ten świat w którym się znajdujesz jest wieczny.... kiedyś się  z nimi spotkamy... Chodź zobaczysz jak mi nie wierzysz...

I przeniósł mnie w magiczny sposób gdzie staliśmy i patrzyliśmy jak Shinsou I Reiji opłakują nad moim ciałem.

- EJ nie płaczcie- powiedziałem podchodząc do nich, próbowałem położyć rękę na głowie naszego syna, ale ona go przenikła...

- oni cię nie usłyszał- spojrzałem na Izuku, który również płakał.

Reiji próbował podnieść moje ciało i zabrać do lecznicy co resztą powiedział.

- Reiji - spojrzałem w kierunku Denkiego - on już nie wróci, nie żyje- powiedział również dobity - a mi stało się żal, nie mogłem się z tym pogodzić.

- JAK SYTUACJA NA GRANICY IZUKU, PRZECIEŻ MIAŁEŚ OBSERWOWAĆ. - zobaczyłem zza rogu postać Kirishimy. -nie wieże- westchnąłem zdawajac sobie sprawę że musiał widzieć jak nad nim ryczeliśmy.

- Ja też - powiedział Deku

- A ty miałeś pilnować żeby Izuku i szczeniak żyli- warknąłem wskazując na jego palcem

- Nie jestem bogiem- Zaśmiał się podnosząc ręce do góry - ale nie wieże że tak łatwo się poddałeś, zresztą i tak dużo wycierpiałeś... Dobrze że Ruiji ma Yumi bo mogło by być teraz z nim nie ciekawie....

Rodzinka //Bkdk|Bakudeku|Katsudeku|\\ *OMEGAVERSE*☆Zakończone☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz