∆Rozdział 8∆

246 18 42
                                    

-Mabel.

-Prawda czy wyzwanie?

-Prawda.

-Jesteśmy rodzeństwem i to jeszcze bliźniaczym, ale niewiem nic na temat twojej orientacji. To właśnie jest moje pytanie.

-Jestem pan.

Mabel zakręciła. Padło na Alexa.

-Prawda czy wyzwanie?

-Nie chcę się jeszcze bardziej wkopać, więc prawda.

-Co lubisz robić?

-Rysować.

Alex kręci. Butelką znowu losuje mnie. Kurwa ja tego nie wytrzymam.

-Prawda czy wyzwanie?

-Niech będzie wyzwanie...

-Przytul Billa

Na te dwa słowa coś we mnie pękło. Wstałem, poszedłem do kuchni jednak zaraz za mną szedł Bill. Udając, że go nie widzę, wziąłem szklankę, nalałem do niej wody, a następnie stałem chwilę z tą szklanką w dłoni, nerwowo wbijając paznokcie jak i palce w szklany materiał.

-Sosenko?

Puściłem szklankę na co ta spadła na podłogę wywołując huk słyszalny prawdopodobnie tyko w kuchni. Schyliłem się zbierając szkło. Nie przyklęnąłem. Schyliłem się. Znowu poczułem jego wzrok na sobie. Co on takiego we mnie widzi? Kiedy skończyłem jakby wyrwany z transu spojrzał na mnie.

-Stało się coś?

Cisza. Nie odpowiedziałem mu na pytanie.

-Czemu nie odpowiadasz?

Dalej nic. Tylko głosy w pokoju obok i szum wiatru za oknem.

-Co ja znowu zrobiłem nie tak...?-Bill spuścił głowę, ale po chwili oparł się łokćmi o blat i zaczął wpatrywać się w okno.

Nie będąc chyba tego do końca świadomym oplotłem ręce wokół talii demona. Ten spiął się na mój gest.

-Przepraszam. Po prostu... Ja się chyba ciebie jeszcze boję...

Bill odwrócił się w moją stronę i odwzajemnił uścisk. Niewiem co miał robiąc to na celu, ale delikatnie podniósł jedną z rąk mój podbródek i wpatrywał się bezkarnie w moje oczy. Z resztą ja robiłem to samo.

-Mówiłeś mi, że mam ładne oczy, prawda?

-Prawda, prawda.

-A czy ja mówiłem ci co ja myślę o twoich?

-Nie przypominam sobie.

-Są brązowe odcień czekoladowy. Kiedy się nimi we mnie wpatrujesz widzę w nich iskierki czegoś na kształt radości. A co do ogólnego opisu to są śliczne i urocze jak sam ty-uśmiechnął się urzekająco, a następnie zaczął się delikatnie pochylać w moją stronę. Musnął moje wargi swoimi, ale najwidoczniej samo to mu nie wystarczało. Jego pocałunki nie były jakieś namiętne. Bardziej zachłanne. Jakby tego właśnie mu brakowało. Starałem się je oddawać. Co prawda nie jakoś świetnie, ale Bill i tak był zadowolony. Odkleiliśmy się od siebie dopiero gdy usłyszeliśmy kroki, następnie głośny pisk.

-Wiedziałam! WIEDZIAŁAM!

-O co chodzi Kirze?

-Powiedzmy, że powiedziałem jej coś czego mówić chyba nie powinienem.

-Mogę to mu powiedzieć?

-Tak

-Nie

-Proszę... :<

„Dziwna znajomość&quot;~BillDippOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz