∆Rozdział 10∆

266 17 61
                                    

-OBIAD GOŁĄBECZKI!-Mabel wbiła mi do pokoju jakby nigdy nic zaraz po tym jak Bill złożył pocałunek na moich ustach-Ooo czyżbym wam przy czymś przeszkodziła?~-poruszyła sugestywnienie brwiami i zaczęła się śmiać. Bill razem z nią, a ja tylko zgromiłem tą dwójkę wzrokiem.

-Debile...-westchnąłem i pokręciłem głową

Zszedliśmy na dół i ruszyliśmy w stronę kuchni.

-Kto chce zrobić śniadanie, kto umyć naczynia, a kto posprzątać?

-Ja mogę posprzątać-powiedziałem

-W takim razie ja robię śniadanko, a Bill zmywa!-okrzyknęła Mabel-

-A czemu ja?-chłopak westchnął cierpiętniczo

-Bo tak. Koniec tematu.

-Aha.

Posprzątałem z blatu,aby Mabel- mogła zrobić nam jedzonko.

-Co chcecie zjeść?

-Jajecznice?

-Kanapki?

-Naleśniki?

Po chwili głosowania wszyscy wybraliśmy naleśniki. Mabel wyrobiła ciasto mikserem, a następnie usmażyła trochę placków tak, żeby każdy się najadł. Usiadłem przy stoliku naprzeciwko zlewu wbijając wzrok w naleśniki z nutellą oraz bitą śmietaną ułożonym na białym, szklanym talerzyku.(Pov. Miałeś wczoraj na polskim części zdania, więc z łatwością ubierasz wszystko w słowa xD) Kiedy Bill zjadł co zrobił jako pierwszy z naszej trójki podszedł do zlewu i zaczął myć niebieska miskę. Irytowała mnie to, że robił to strasznie wolno i zbyt starannie. Po chwili zdenerwowany podeszłam do demona od tyłu złapałem go za ręcę i pokazałem Billowi, że nie musi być aż tak staranny. Ten lekko zdziwił się moi gestem, ale odwrócił się i po raz kolejny dzisiaj musnął moje usta swoimi.

-Waaa! Miałam rację! Wy jesteście razem!
Uno. Od kiedy?
Dos. Czemu mi nie powiedzieliście?
Tres. Planujecie coś w swoim związku? Quatro. Adoptujecie jakieś dzieci?
Circo. Jeśli tak to ile?

Stanąłem jak wryty, ale po chwili wrócilem na swoje miejsce i zacząłem przeżuwać naleśnik byle, żeby tylko nic nie mówić. Miało to oznaczać, że nie chcę odpowiadać na te pytania, ale jeśli Bill chce to ma na to pozwolenie. Chyba zrozumiał gest, bo po chwili zaczął mówić.

-Od wczoraj.
Uno. Jak się nachlałas wyszliśmy na spacer i tak jakoś wyszło.
Dos. A co mieliśmy cię budzić?
Tres. Niewiem.
Quatro. W zasadzie niewiem czy będzie trzeba adpotować. Jako demon myślę, że zapłodnie chłopaka nawet człowieka.
Circo. Niewiem. Decyzja Sosny, to on jest uke.

Przeżułem jedzenie, zakaszlałem i ze strachem w oczach spojrzałem na Billa. O nie. Co to to nie. Nie będzie mnie pieprzył pod żadnym pozorem szczególnie jeśli przez niego mam być ojcem. Nie dzięki.

-WAAAA! Czyli mam szansę na zostanie ciocią!

-NO CHYBA WAS JUŻ TO RESZTY KURWA POPIERDOLIŁO!

-Jeszcze się przekonamy kto tu będzie pierdolony~-Bill spojrzał na mnie sugestuywnie poruszając brwiami i zagryzając wargę.

-Na pewno nie ja.

Wstałem od stołu i poszedłem... A może pobiegłem? Po prostu do swojego pokoju, który teraz był również pokojem mojego chłopaka. Nadal uważam, że to stwierdzenie źle brzmi. Usłyszalem pukanie i cichy głos proszący o pozwolenie na wejście. Zgodziłem się. Bill usiadł koło mnie i objął mnie delikatnie pozwalając wyrzucić mi wszystkie uczucia. Co prawda nie chciałem tego, ale wtuliłem się mocniej w demona, schowem twarz w jego koszulce i zacząłem cichutko szlochać. Ten usadowił mnie na swoich biodrach i zaczął zcałowywać moje łzy. Mam Dejávu(nie pamiętam jak to się pisze). Kiedy się uspokoiłem ten pocałunkami z policzków przeszedł na usta. Westchnąłem cicho.

-Z-Zostaw Bill! J-Ja nie chcę!

-Wybacz. Mogło ci jeszcze nie przejść po ostatnim... Niezbyt ciekawym wydarzeniu...

Nie słuchałem. Zamiast tego przyglądałem się symbolom na ręcach chłopaka. Nie były one na najwyraźniej tylko na rękach, ale i na plecach. Wstałem z bioder starszego i podwinąłem jego koszulkę. Przyglądałem się chwilę trójkątom, symobolom, jeżdżąc po jego plecach dłońmi na jego skórze aż zostałem brutalnie pociągnięty na poprzednie miejsce.

-Nie kuś błagam-jęknął demon, na co speszyłem się

-W-Wybacz-zająknąłem się.

-Po za tym to zachowujesz się jak baba z okresem. Masz dni płodne czy coś, bo nie rozumiem?

-N-Nie! Ja się po prostu boję. Mam dopiero dziewiętnaście lat, a ty dwadzieścia. Ja się boję.

-A ja do niczego cię nie zmuszam...-westchnął cierpiętniczo-Chyba, że już za późno...

-Jak za późno? Co? Nie rozumiem...

-Te wydarzenie kilka dni temu. Z-Zgwałciłem się przecież... Wiem to był tylko raz i nie powinno nic być, ale jestem demonem. Moje geny szczególnie, że jestem z wyższej hierarchi są dużo większe niż te ludzkie, więc możliwe, że już w-wtwdy cię zapłodniłem... P-Powinieneś to sprawdzić...

Wtedy zakręciło mi się w głowie. Chyba od nadmiaru stresu. Poczułem się trochę niedobrze, a nogi zaczynałem mieć jak w waty. Tak jakbym miał odpłynąć przez nadmiar uczuć. Bill zanim poleciałem na podłogę złapał mnie, pstryknął placami przywołując szklankę wody i dał mi do wypicia. Cóż, woda zdrowia ci doda. Już po chwili dzięki tej czarodziejskiej miksturze czułem się odrobinę lepiej, jednak Bill martwił się i z tego powodu nie pozwalał mi wyjść z łóżka.

-B-Bill? A g-gdybyś kupił mi t-test ciążowy?

-Eh. Mogę, ale pod warunkiem, że obiecasz, że nie wyjdziesz spod kołdry i, ochłoniesz.

-A co ja kurwa lodówka jestem?

-Oh dobra już wiesz doskonale o co chodzi.

Schylił się lekko, pocałował mnie w czoło i wyszedł. Leżałem tak chwilę myśląc nad swoją przyszłością. Co jeśli Bill nie chce dziecka? Usunę je? Nie. Zdecydowanie nie. To prawie tak jakbym komuś odebrał prawo do życia. Kręci mi się w głowie. Czuję taki podły posmak gdzieś w gardle. Taki jaki czuję się jak źle się za dużo na przykład bitej śmietany. To uczucie jakoś się nazywało. Nieraz jak Mabel najadła się swoich przecukrzonych ciastek mówiła coś w tym stylu. Już wiem! Mówiła wtedy, że ją zemdliło. Jak to się nazywało w rzeczowniku... Mdłości? Tak. O to chodzi. Bill wrócił.

-Wrócilem Sosenko. Jak się czujesz?

-Nie najlepiej. Boli mnie głowa, mogę chyba nawet powiedzieć, źe mam zatory głowy i mdli mnie. Po prostu mam mdłości.

-Co do ostatniego to szczególnie nieciekawy znak...

Nieciekawy...? A miałem nadzieję, że mnie kocha i się mną zaopiekuje skoro mogę być w ciąży... Wstałem, wziąłem test i wszedłem do łazienki. Po chwili był już gotowy. Spojrzałem na miejsce w którym znajduje się kreska lub kreski. W tym przypadku były to kreski. Wziąłem test, wsadziłem do kieszeni i wyszedłem z łazienki. Bill siedziała w siadzie skrzyżnym na moim łóżku, a ja podszedłem i zrobiłem to samo. Nie chciałem mieć mówić. Po prostu rzuciłem między nas na pościel test i czekałem co będzie dalej. Wzrok wbijałem w zegar. Przez chwilę była martwa cisza. Potem Bill złapał mnie w talii posadził na swoich biodrach, przytulił i zaczął gładką po włosach niczym jakiegoś kota. Zacząłem płakać, ale też trochę chichotać.

-Dipper gdybym wiedziała wcześniej... Nie pozwoliłynm ci pić, ani w ogóle wyprawić jakiejkolwiek imprezy. Ja przepraszam. To wszystko moja wina. Teraz jesteś przez mnie w ciąży. Rozumiem jeśli po tym wszystkim chcesz mnie zostawić, ale pozwól mi się jeszcze chwilę nacieszyć. Co planujesz zrobić z ciążą?

-Zostawić. Nie będę przecież nikogo uśmiercał tylko dlatego, że sobie nie będę radził

-Będę mógł je odwiedzać?

-Ale Bill. Nie chcę cię zostawiać. Co prawda zraniłeś mnie i to kilkukrotnie, ale kocham cię całym sercem i chyba nie byłbym w stanie żyć bez ciebie... Po prostu cię kocham i nigdy cię nie opuszczę...

-Ja tak samo. Kocham cię i nigdy cię nie opuszczę...
                           KONIEC

„Dziwna znajomość"~BillDippOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz