Rozdział 1

218 63 15
                                    

Chuj nie odbierał, pomimo że dzwoniłam do niego z pięć razy z rzędu, jak jakaś pokurwiona stalkerka. Mogłabym przysiąc że w tamtym momencie z gniewu mój telefon mógłby wylądować przez okno wprost na pobliski chodnik. Asher który podpierał swoimi plecami oparcie sofy na której siedziałam, przez cały czas milczał jak zaklęty. I dobrze. Im mniej słów wychodziło z tej jego lekko śniadej mordki, tym lepiej dla mnie i moich nerwów. Wykręciłam po raz szósty numer do właściciela.

Nie no dodzwonić się do niego to jak do papieża.

Nagle ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam w słuchawce pewien głos:

"Przepraszamy, numer z którym próbujesz się połączyć nie istnieje."

Uczucie nagłej dezorientacji jakie wówczas mnie ogarnęło, automatycznie przeniosło mój wzrok z czarnego ekranu telefonu, który odruchowo wyłączyłam w stronę bruneta, który ze znudzenia sam przeglądał coś na własnym. 

- Od kiedy tutaj mieszkasz? - starałam się pomimo wszystko zachować normalny ton głosu i póki co nie panikować. 

- Od jakiegoś tygodnia.  - odpowiedział beznamiętnym tonem, drapiąc się w potylicę i spoglądając na mnie przez ramię - właściciel osobiście dał mi klucze, dzień po tym jak zapłaciłem mu przelewem za mieszkanie, a co?

- Bo sekretarka mówi mi że jego numer nie istnieje i trochę kurwa nie wiem co mam robić, biorąc pod uwagę że ja też zapłaciłam mu za to mieszkanie, już dobry miesiąc temu i nie było mowy o tym że będę mieszkać z kimś. 

Czyżbyśmy oboje zostali zrobieni w chuja?

- Może zadzwońmy na policje? W końcu jeżeli obydwoje zapłaciliśmy za jedno, jednoosobowe mieszkanie, nie wiedząc że będziemy razem pod jednym dachem, a teraz jeszcze okazuje się że koleś umył od wszystkiego łapska, zostawiając nas na lodzie to to jest chyba wykroczenie. 

- Hmm...całkiem racjonalne podejście do sprawy. - przyznałam niechętnie, mając niestety jednocześnie w głowie myśl że faktycznie trzeba będzie to gdzieś zgłosić.

Asher na moje słowa podniósł swoje kąciki ust nieco ku górze, po czym nagle i totalnie niespodziewanie, szybkim ruchem przeskoczył nad oparciem sofy, dokładnie w taki sposób jakby skakał właśnie przez kozła na lekcji wychowania fizycznego. Wylądował tyłkiem może jakieś pół metra ode mnie ale mimo wszystko odruchowo przesunęłam się nieco w moje lewo. Niebieskooki wybrał jakiś numer i przystawił telefon do ucha, zarazem przywołując mnie do siebie zamaszystym gestem dłoni, na co zareagowałam zmniejszając między nami dystans.

Pewnie dzwoni pod 911. Dobrze wiedzieć że przynajmniej jest rozważny.

Gdy połączenie zostało odebrane mój kompan włączył tryb głośnomówiący, a następnie odsunął od siebie trzymany telefon, tak aby znajdował się w równej odległości pomiędzy nami. Po upływie kilku sekund z telefonu dobiegł mnie męski głos, emanujący wręcz zimnym profesjonalizmem. Mężczyzna zadał standardowe pytanie: "Jaki jest twój nagły wypadek?" które każdy pracownik numeru 911 ma obowiązek wypowiedzieć względem dzwoniącego. Jako osoba lubiąca mieć kontrolę nad każdą możliwą sytuacją i tym razem wzięłam głęboki oddech aby móc przygotować się na to ażeby za chwilę wydukać operatorowi esej dotyczący tego jak stary, łysy dziad zrobił nas w bambuko, jednakże nim zdążyłam wypuścić przy wydechu dawkę dwutlenku węgla z płuc, niejaki Asher ubiegł mnie w odpowiedzi. Przybliżył nieco telefon do swoich ust, po to żeby mieć pewność iż druga strona dobrze go usłyszy. 

- Dzień dobry, ja dzwonię w takiej nietypowej sprawie. Nazywam się Asher Evans i razem z yyy.. - spojrzał w moim kierunku, po czym zasłoniwszy dłonią głośnik szepnął.

Współlokator zza ściany [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz