-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-
chapter three
❝ nowe twarze w encanto❞
-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-
Camilo czuł się osłabiony.
Zeszłej nocy, pomimo prośby swojej matki nie mógł zasnąć do późna. Przewracał się z boku na bok, poprawiał poduszkę, kołdrę i krążył między znienawidzonymi lustrami, wiszącymi na wejściu do jego pokoju. Nie patrzył na odbicie. Już dawno starał się zrobić wszystko, aby odbijany wizerunek po części zniknął i przez pewien czas mu się to udawało. Zamalował, zakrył, zbił swoje lustrzane problemy, choć pod skórą wiedział, że te demony jeszcze nie zniknęły i jeszcze przez długi czas będą od czasu do czasu dawać o sobie znać, wbrew jego ciągłej ucieczki przed nimi.
Była przecież jeszcze pokusa, aby zetrzeć farbę z tafli, pościągać materiały, które jak duchy zwisały ze zwierciadeł i kusił przy każdym kroku, aby chłopak zajrzał za nie, lecz on za dobrze wiedział, że nie może tego zrobić. Nie był gotowy zmierzyć się ze swoimi lękami, które wiły gniazda w jego duszy. Czuł, że nie da rady wynurzyć się, gdy pozwoli zalać sobie głowę pytaniami, które nurtowały go, gdy spoglądał na siebie w lustrze.
⸻Camilo! Rusz się w końcu! ⸻ krzyknęła Mirabel bijąc w jego drzwi. ⸻Obiecałeś, że jak oddam Ci arepe*to pomożesz mi przy śniadaniu. Nie wywiniesz się z tego tak łatwo.. Rusz swoje cztery litery albo siłą cię stamtąd wyciągnę!
Niezależnie jak daleko od niego stała jego kuzynka, słychać, ją było, tak jak gdyby, była zaraz koło jego ucha i mówiła jak najgłośniej potrafi. Uśmiechnął się pod nosem i przejechał po ciemnokasztanowych lokach, które opadły mu na twarz. Przez myśl mu przeszło, co musi czuć Dolores, gdy jest rano przez nią budzona, a jej wyostrzony słuch wszystko pogarsza. Wyobraził sobie wręcz starszą siostrę, która ze skrzywioną twarz wyskakuje z łóżka i przeciska dłonie do palących bólem uszu, gdy podniesiony głos Mirabel dociera do jej pokoju. Uśmiechnął się jeszcze szerzej na to wyobrażenie, lecz z drugiej strony było mu szkoda starszej.
Zwlekł się z łóżka i szybko przebrał się w białą koszule, czarne spodnie i czarne sandały z białymi grawerunkami. Szamocząc się między szafą, a materacem, gdzie leżała jego żółta ruana, wsunął górną cześć garderoby w spodnie i rozpiął trzy guziki na górze. Przejechał palcami po włosach, zabrał z ruanę, którą zawiesił na swoich ramionach i wbiegł z pokoju, w momencie, kiedy Mirabel naburmuszona przymierzała się do ponownego zapukania do jego drzwi.
Widząc jego odrobinę zaspaną twarz skrzyżowała dłonie na piersiach, zmrużyła oczy i wydęła usta. Mruknęła coś pod nosem i złapała go za dłoń, ciągnąc w stronę kuchni. Z miejsca mogła ocenić, że jej kuzyn nie przespał nocy i zmartwiło ją to. Nie zdarzało mu się często być niewyspanym, a ostatnimi dniami zjawisko to było coraz częstsze, dlatego jakiś opiekuńczy instynkt podpowiadał, że nie wróży to nic dobrego.
CZYTASZ
𝐃𝐧𝐢 𝐧𝐚𝐬𝐳𝐞 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐧𝐢 𝐦𝐨𝐭𝐲𝐥𝐢 🦋Camilo Madrigal🦋
Fanfiction❝𝑆𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑚𝑜𝑡𝑦𝑙𝑒𝑚: 𝑝𝑟𝑜́𝑏𝑢𝑗 𝑗𝑒 𝑧ł𝑎𝑝𝑎ć, 𝑎 𝑜𝑑𝑙𝑒𝑐𝑖. 𝑈𝑠𝑖ą𝑑ź 𝑤 𝑠𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑢, 𝑎 𝑜𝑛𝑜 𝑠𝑝𝑜𝑐𝑧𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑎 𝑡𝑤𝑜𝑖𝑚 𝑟𝑎𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑢. ❞ 🦋W sennej i owianej tajemnicami osadzie Dies Irea nie było motyl...