-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-
chapter thirteen
❝namaluje dla ciebie serce❞
-ˋˏ ༻Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ༺ ˎˊ-
Alora po raz setny w swoim życiu sięgnęła po swój notatnik i przykleiła na jednej z pustych stron list od kuzyna.
Spojrzała na krzywe pismo układające się w zdania tworząc treść, która w całości sprawiła, że zatęskniła za domem i swoją rodziną, która znajdowała się daleko od niej. Pomylone i pełne błędów wyraz, gdy je czytała układały się w jego głos, który z każdą linijką coraz głośniej rozbrzmiewał w jej głowie i przyprowadzą coraz to nowsze wspomnienia dotyczące kuzyna. Nic dziwnego, że czytała go pare razy w kółko, zmuszając się do zapamiętania jak najwięcej, aby nagle nie zapomnieć o nim, tak jak utraciła w pamięci jego adresata. Zagryzła dolną wargę, przejechała po chropowatym papierze i opadła na miękki materiał, odczuwając sączące się w jej oczu łzy, których w żadnym wypadku nie chciała ścierać.
Istotnie miała odczucie, że potrzebuje chwili, żeby pozwolić sobie na powrót do swojego dzieciństwa. Do tych piaszczystych, bezkresnych pagórków, z których przez swoje dwie lewe nogi non stop się turlała. Do skwaru i braku deszczu przez cały rok. Do zachodów słońca, które zawsze zapierały dech w piersiach równie mocno co rozgwieżdżone niebiosa. Do śmiechów z kuzynostwem i sprzeczkami z nimi. Do zabawnych kłótni podczas posiłków. Do marzeń, które wtedy były tylko marzeniami, które nigdy się nie spełnią.
Przymknęła powieki, uśmiechając się na myśl o wszystkim co kiedyś było dla niej całym światem, a teraz było tylko echem w jej umyśle. Dokładnie i namacalnie widziała w swojej głowie swój dawny dom, kolorowe ściany budynku i białe firanki w każdym oknie, ogrodzenie dokoła i ogromny plac przed gniazdem rodzinnym. Czuła suche powietrze na policzkach i gorący piach między palcami. Nieskazitelna cisza i samotność, którą momentami nienawidziła, lecz zawsze dawała jej ukojenie i sprawiła, że w osamotnieniu czuła się dobrze. Chciała znów na jakiś czas znaleźć się pomiędzy hałaśliwymi ścianami, w których życie toczyli jej krewniacy. Odetchnęła pełną piersią i przycisnęła notatnik do piersi, mając na policzkach wodospad pełen łez.
Niespodziewanie usłyszała stukanie w szybę, lecz zbagatelizowała to cichym mruknięciem, będąc pewna, że dzieje się to tylko w jej głowie. Kto pukałby w jej okno o tak wczesnej porze? Podniosła się do siadu, zmarszczyła brwi i wydęła usta w grymas, gdy dudnienie przybrało na sile i była pewna, że nie dzieje się to w jej wyobraźni. Westchnęła załamana, przejechała po mokrych od łez policzków, odłożyła na łóżko swoją notatnik i poprawiła swoją ulubioną już sukienkę, której falbanki ozdobione motylami i koniczynami barwiły się na cytrynową żółć i pistacjową zieleń. Postawiła obie nogi na ziemi i od razu podbiegła do okna, które błyskawicznie otworzyła i wyjrzała za nie, rozglądając się za łobuziakiem, który zakłócał jej spokój.
CZYTASZ
𝐃𝐧𝐢 𝐧𝐚𝐬𝐳𝐞 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐧𝐢 𝐦𝐨𝐭𝐲𝐥𝐢 🦋Camilo Madrigal🦋
Fanfic❝𝑆𝑧𝑐𝑧ęś𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑚𝑜𝑡𝑦𝑙𝑒𝑚: 𝑝𝑟𝑜́𝑏𝑢𝑗 𝑗𝑒 𝑧ł𝑎𝑝𝑎ć, 𝑎 𝑜𝑑𝑙𝑒𝑐𝑖. 𝑈𝑠𝑖ą𝑑ź 𝑤 𝑠𝑝𝑜𝑘𝑜𝑗𝑢, 𝑎 𝑜𝑛𝑜 𝑠𝑝𝑜𝑐𝑧𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑎 𝑡𝑤𝑜𝑖𝑚 𝑟𝑎𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑢. ❞ 🦋W sennej i owianej tajemnicami osadzie Dies Irea nie było motyl...