Znów brała?

790 30 3
                                    

 Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Chłopak powoli opuszczał różdżkę sprzed moich oczu. Miał zdziwioną minę, jakby niedowierzał.

- Valeria? - zapytał drżącym głosem.

- Tak, braciszku. - Uśmiechnęłam się blado.

 Jego różdżka upadła na podłogę, a on sam podszedł do mnie szybkim krokiem i ujął moje ciało w szczerym z tęsknoty uścisku. Pomijając to skąd wie o moim istnieniu, gdy Stworek mówił, że nigdy o mnie mu nie wspominał. Oddałam uścisk.

- Nawet nie wiesz, jak długo cię szukałem - wyznał po chwili przytulania się.

- Chwila. Szukałeś mnie? - zapytałam zdziwiona.

- Tak. To coś dziwnego? - Jego brwi poszły ku górze. Spojrzałam mu w oczy analizując wszystko co wiedziałam.

- Nie, oczywiście, że nie - rzuciłam od razu szukając jakiejś niepasującej części układanki.

- To w czym problem? - zapytał troskliwie.

- Nie wyglądasz na siedemnastolatka - stwierdziłam lustrując jego ciało i twarz.

- Bo nim nie jestem. Mam dwadzieścia jeden lat. - Oparł się o blat kuchenki przyglądając mi się. Spojrzałam na niego nie wiedząc co o tym myśleć.

 Wskazał gestem ręki na stół, który stał w kuchni, abyśmy usiedli przez co zauważyłam wystający mroczny znak spod jego bluzy. Zauważając to od razu go zakrył, dlatego spojrzałam na niego jak na ostatniego debila.

- Spokojnie widziałam już takich dużo. - Wskazałam na jego lewe przedramię zakryte bluzą.

***

 Z mieszkania wyszłam dopiero w poniedziałek rano mówiąc Evan'owi o zajęciach jakie mam oraz, że obecność jest obowiązkowa. Dużo ze sobą rozmawialiśmy i okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Dajmy na agresję, która jak to powiedział brat ,,Odziedziczyliśmy po ojcu, a nie traumie'' lub tendencja do narkotyków i innych używek.

 Deportowałam się do zakazanego lasu i pospiesznie ruszyłam do zamku, żeby nikt mnie nie zauważył. Kiedy byłam już w lochach i wypowiedziałam hasło slytherinu przejście się otworzyło, a ja wchodząc zauważyłam naszą paczkę śpiących na kanapach, a to na podłodze w pokoju wspólnym. Poszłam szybko się odświeżyć i ubrać mundurek szkolny składający się z: zielonej spódniczki przed kolana, białej koszuli, krawatu z herbem mojego domu, szarego sweterka i czarnej szaty.

 Wzięłam torbę z potrzebnymi podręcznikami na dzisiejszy dzień i wyszłam z dormitorium. Schodząc do pokoju wspólnego nikt już nie spał, a kiedy tylko mnie zobaczyli rzucili się na mnie, a mianowicie Blaise, Theo i Pansy.

- Gdzieś ty była do cholery? - warknęła wściekła Pansy.

- W Londynie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Gdzie?! - krzyknęła jeszcze bardziej wkurzona Pansy.

- W Londynie. Mam ci przeliterować czy co? - zapytałam lekko poirytowana.

- Mówiłem, że wróci i nic jej nie będzie. Nie ma co dramatyzować - odezwał się Riddle.

- Idziemy na lekcje? Przespaliście śniadanie - oznajmiłam przewracając oczami na wypowiedź Mattheo.

 Wyszliśmy z lochów kierując się na lekcje transmutacji, która była jako pierwsza w planie lekcji, który każdy dostał w pierwszy dzień szkoły. Weszliśmy do klasy będąc jednak chwilę przed gryfonami, z którymi w tym roku mieliśmy transmutację, OPCM i zielarstwo. Niedługo po tym zjawili się uczniowie spod herbu lwa. Spojrzałam w ich stronę i napotkałam palące spojrzenia Ron'a i Harry'ego, którzy, kiedy zobaczyli mój wzrok szybko odwrócili swój. Chwilę później ich widok zagrodziła mi czyjaś klatka piersiowa. Uniosłam swój wzrok do góry zobaczywszy Riddle'a, który odsuwa krzesło obok mnie i siada.

Uninvited WitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz