MATTHEO RIDDLE:
Przecież ona... ona wtedy po prostu wyszła. Nic jej nie jest. Na pewno. Poza tym jest silna i sprytna. Gdyby tak nie było ojciec, by nie kazał mi robić tego co już zrobiłem. Potraktowałem to poważnie, za poważnie... Zatraciłem się w niej nie wiedząc czy ona we mnie również. Byłem rozdrażniony. Jeszcze mój brat, który wygląda jakby miał ją zaraz zjeść wzrokiem, denerwuje mnie to. Jest moja. Teraz już nie ma odwrotu.
Siedziałem na fotelu i rozmyślałem, dopóki nie warknął za moimi plecami głos:
– Nie ma jej już dwa dni, a ty siedzisz i patrzysz się w ogień?!
– Żartujesz sobie ze mnie?! – Tom pociągnął mnie za ubrania i przyszpilił mnie do ściany. Nie odzywałem się, patrzyłem mu w oczy widząc w nich wściekłość. Przybliżyłem twarz do jego.
– Wróci – powiedziałem z kamiennym wyrazem twarzy, kiedy przejście z domu Slytherinu otworzyło się, a przez nie przeszła brązowo włosa.
Jej ubrania były poszarpane, miała kilka ran, z których nadal sączyła się krew. Włosy miała związane w wysokiego kucyka. Twarz miała brudna od krwi i błota. Błota?
Szła w naszą stronę trzymając w ręku sztylet. Złoty. Z czerwonymi kryształami na rękojeści. Rozszerzyłem oczy, gdy była już tylko kilka kroków od nas. Tom mnie puścił, chciał do niej podejść, ale wystawiła w jego stronę dłoń zatrzymując go. Patrzyła na mnie, zawzięcie.
Mama, Valeria... Nie przecież ona uciekła. Nie mogła jej spotkać. NIE. TERAZ. Jakim cudem? Przecież... Pisała do mnie... Była w Austrii – nie tutaj.
Wystawiła rękę ze sztyletem ostrzem do dołu. Miałem go może dwa centymetry od twarzy. Przełknąłem ślinę. Przekręciła sztylet, tak, aby mogła trzymać go poziomo do mojej twarzy. Na boku rękojeści było wygrawerowane A.R.
– A.R. – warknęła przez zaciśnięte zęby. Już otwierałem usta chcąc coś powiedzieć, kiedy dodała wkurzona. – Pieprzona Aileen Riddle!
Puściła sztylet przed moimi oczyma. Odbił się dwa razy od drewnianej podłogi roznoszące huk po pokoju wspólnym. Dopiero teraz, gdy spojrzałem ponownie zauważyłem, że sztylet był zabrudzony we krwi. Spojrzałem na brata, który patrzył na całą sytuację z dziwnym wyrazem twarzy.
– Valeria, posłuchaj mnie – powiedziałem wreszcie odchodząc od ściany.
– Nie, to ty mnie posłuchaj twoja pieprzona matka zabiła moich rodziców i waszą siostrę! – krzyknęła gestykulując dłońmi.
– N-naszą siostrę? – wtrącił się Tom.
– Nie ważne. – Machnęła ręką.
– Właśnie, że ważne Valeria! – Złapał za jej nadgarstek. Spojrzała na niego od niechcenia.
– W 1986 roku, kiedy moi rodzice „podobno” byli pokłóceni. Moja matka jakimś cudem miała romans z waszym ojcem, zaszła z nim w ciążę. Zanim się dowiedział, wasza matka zabiła dziecko i moich rodziców – wyjaśniła patrząc to na mnie, to na Toma.
– Ale...
– Za to ja torturowałam ją cały wczorajszy i dzisiejszy dzień. – Uśmiechnęła się szalenie. – Twarda jest.
Zawołała kogoś, po chwili jeden mężczyzna niósł moją matkę na rękach, a dwójka następnych szła za nim.
– Kim oni są? – zapytałem oszołomiony całym zdarzeniem.
CZYTASZ
Uninvited Witch
FanfictionHistoria z życia Valerii Shelley, która w wieku sześciu lat straciła rodziców, a opiekę nad nią przejęli Państwo Weasley'owie - Molly matka chrzestna. Dziewczyna uzależniona od używek. Zbyt wiele tajemnic kryje się za morderstwem jej rodziców. Przez...