Dojście do Hagrida trochę zeszło Hermionie doszła zmęczona i zasapana do drzwi zastukała trzy razy i nasłuchiwała ciężkich kroków gajowego zbliżających się do drzwi.
-Witaj Hermiono!- Powiedział wesoło pół olbrzym i wpuścił dziewczynę do środka przy okazji przesuwając wielką rozmerdaną czarną kulę sierści zwaną przez przez pewną osobę (WIADOMO KOGO)groźnym mordercą Puszkiem.
-Cześć Hagridzie jak twoje pomidory? Udało ci się pozbyć tych paskudnych ślimaków?-Mówiła Hermiona wygodnie siadając na wielkim krześle zarazem wyjmując z swoich szat przekąskę dla psa.
-Jakoś cholibka udało się ich pozbyć ale gdyby nie pomoc Pomony by to nie wyszło.-I tak oto zaczęła się opowieść Hagrida o jego ukochanym ogrodzie Hermiona była szczęśliwa mogąc jej słuchać gryząc z trudem lekko nieudane ciastka i popijając ciepłą herbatą. I tak minę jedna godzina druga i trzecia zanim Hermiona wstała i zaczęła mówić.
-Wybacz Hagridzie że ci przerywam ale muszę już iść bo inaczej pojawi się tu zły i przerażający Mistrz Eliksirów myślący pewnie że mnie zabiłeś i zrobiłeś karmę dla Puszka.- Mówiąc to z śmiechem już widziała oczami wyobraźni swego męża wydeptującego w dywanie dziurę planując mord na biednym pół olbrzymie i cisnącemu w każdą stronę wszelakiej maści przekleństwami w każdym znanym jego języku.
Gdy już doszła do swoich komnat znalazła nabztyczonego Severusa machającego nerwowo nogą i rzucającego ponure spojrzenie w stronę swojej ciężarnej żony.
-Severusie przestań tak robić bo strzyknie ci w kolanie i znów będziesz musiał słuchać kazań Popy.-Mówiła Hermiona siadając na kolana mężczyzny wzdychając z przyjemności czując twarde dłonie z długimi palcami na swoim pasie.