Hermiona siedziała w swoim ulubionym fotelu gdy Severus wpadł jak burza do salonu. Wziął coś z szafki i wybiegł z kwater. Nawet nic nie mówiąc. Hermione zdziwiło ją tę zachowanie męża. Zawsze chociaż spojrzał na nią. A dziś nic normalnie jakby jej tam nie było. Po tym incydencie postanowiła że pójdzie z Luną na Pokątną. Lubiła Lunę była jej przyjaciółką nie najlepszą bo to miejsce zajmowała Giny. Hermiona czekała na Lunę z 10 minut ale jej wciąż nie było. Więc postanowiła że pójdzie do Olivandera. Lubiła tego starca. Gdy weszła do sklepu od razu zobaczyła mnóstwo pudełek z różdżkami. Po chwili wyłonił się właściciel sklepu i się uśmiechnął.
-Dzień dobry pani Snape.-powiedział Olivander a Hermiona trochę się speszyła.
-Dzień dobry
-Co cie tu sprowadza?
-Po prostu miałam już dość siedzenia w swoich komnatach. I postanowiłam że odwiedzę pana.
-O to miło z twojej strony. Zawsze wszyscy przychodzą tu tylko coś kupić ale ty jesteś inna. A tak w ogóle jak się czujesz?-powiedział i spojrzał na brzuch.
-Wszystko dobrze z maleństwami.- powiedziała Hermiona a mężczyzna wybałuszył oczy z zdziwienia.
-To bliźnięta?
-Tak chłopczyk i dziewczynka. Jeszcze nie wiemy jak ich nazwiemy ale to się szybko zmieni.
-O to cudownie czyli za jedenaście lat tu przyjdą kupić swoje pierwsze różdżki?
-Tak-powiedziała przyszła mama i się uśmiechnęła. Porozmawiali jeszcze z dwie godzinki i Hermiona postanowiła już wracać bo była zmęczona.
Przepraszam że tak dawno mnie nie był ale nie mogłam pisać bo musiałam pilnować szkoły.
Ale mam pomysł wy pozadawajcie mi pytania a ja zrobię Q&A. Jak będziecie chcieli.