Rozdział 14

247 19 5
                                    

- Wiedziałem, że z tobą jest coś nie tak!!! - roztrzęsione oczy Taro powędrowały z Ayano do ciała zemdlałej delikwentki. - Osana... miała rację... ty... ty jesteś potworem!

Ayano wciągnęła nagle powietrze na sam dźwięk tego słowa. Jej cały świat runął w gruzach. Patrzyła na Senapaia, otwarcie płacząc. Senpai właśnie zobaczył ją taką, jaką naprawdę była... Potworem.

Kap kap

Z ciemnego, bezgwiezdnego nieba zaczął padać deszcz. Padał łagodnie, jakby niebo również płakało. Zanim Ayano mogła się obejrzeć, Taro ominął ją i pobiegł przez bramę na pustą ulicę. Strach i nienawiść w jego oczach mówiła wszystko.

Ayano nigdy nie będzie miała Senpaia.

__________________________________________________________________________

Lekki deszcz padający nad Akademi High zamienił się w prawdziwą ulewę, a bębnienie kropel skutecznie zagłuszało pozostałe dźwięki. Kropelki były tak lodowate i ostre, jak drzazga w złamanym sercu Ayano.

Yandere-chan upadła na kolana, opierając się rękoma o mokry beton. Z jej roztrzęsionych, ciemnych oczu płynęły gorące łzy. Jej ukochany, osoba, którą kochała najbardziej na świecie, zobaczył jej prawdziwą twarz i uciekł. Samo wspomnienie tej czystej nienawiści w jego oczach powodowało kolejny atak histerii. Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach i poddała się płaczowi.

Budo obserwował ją z oddali, zaciskając pięści ze złością. Nie mógł uwierzyć, że Taro powiedział jej coś takiego, zwłaszcza po tym jak próbowała go uratować. Tak, Ayano rzeczywiście posunęła się za daleko, ale to było nic w porównaniu do bólu, jaki zadali im delikwenci. Zranili ręce, kolana Ayano, a teraz jeszcze jej plecy, zasłużyli sobie na to.

- Sen... Sen... Senpai!!! - szlochała w kółko Ayano. Jej głos nieznacznie przebijał się przez szum deszczu, a szloch i chłód wstrząsał gwałtownie jej całym ciałem.

Lider sztuk walki podniósł się w końcu. Zauważył delikwentkę z fioletowymi pasemkami powoli czołgającą się do szkoły, prawdopodobnie, żeby ostrzec swoich towarzyszy. Musiał zabrać stąd Ayano i to szybko. Budo skierował się w jej stronę, a kałuże chlupały pod podeszwami jego butów. Gdy dostatecznie się zbliżył, uklęknął przed nią ostrożnie.

- Sen...pai... Senpai..... - Ayano powtarzała, wycierając twarz dłońmi. Jej oczy błyszczały od łez, a cała twarz była zaczerwieniona i zapuchnięta, na dodatek cała przemokła od deszczu. Serce Budo ściskało się z bólu, widząc ją w tym stanie. Zraniona i załamana.

- Ayano... - Budo rzekł łagodnie, powoli wyciągając do niej rękę, ale Ayano natychmiast ją odepchnęła.

- Nie dotykaj mnie!!! - Ayano warknęła ze łzami zmieszanymi z deszczem spływającymi po jej twarzy. - To wszystko twoja wina, trzeba było się do ciebie nie zbliżać..!

- Ayano... - Budo spojrzał na nią zraniony.

- Gdybym tylko się... nie przejmowała...! - Ayano znowu ukryła twarz w dłoniach i zaszlochała. Czemu to jej się przytrafiło? Taro, ten, który wywołał w niej tyle cudownych emocji, spowodował również jedną bardzo bolesną. Złamane serce. No i był jeszcze Budo Masuta, który tylko wszystko skomplikował i zniszczył. Nie, to nie była wina Budo. To ci delikwenci wszystko zaczęli. To oni ściągnęli tu Taro, żeby ją zwabić. Ayano zacisnęła pięści ze złością. Powinna była zakończyć żałosne życia ich wszystkich póki miała szansę. Mimo wszystko, nie mogła zapomnieć słów Taro.

"Osana... miała rację... ty... ty jesteś potworem!"

Nadal słyszała jego cholernie słodki głos, prześladujący ją w myślach. Sądząc po słyszalnym w nim strachu i złości, bał się jej, a to oznaczało, że nigdy nie będzie mogła z nim być.

Jeśli nie mogę mieć Senpaia (tłumaczenie fanfika DollySonikku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz