Rozdział 27

97 8 6
                                    

Dzień mojego spotkania z Carlem nadszedł szybciej, niż myślałem. Może to dlatego, że ostatnie dnie zalewały mi się z nocami. W podziemiu ciężko było określić, jaka była pora dnia w ludzkim świecie. Tam czas płynął całkiem inaczej. Nie dało się ustalić określonego schematu. Powiedziałbym nawet, że wszystko zależało od kaprysu Duncana. Czasami noc przychodziła dużo szybciej niż poprzedniego dnia, jeszcze kiedy indziej dłużyła się w nieskończoność. Wtedy najczęściej zatracałem się w walce z demonami.

Kiedy nie potrafiłem znaleźć już żadnego w pobliżu naszego domu, czułem, że byłem bezużyteczny. Wiedziałem, że wiele z tych kreatur wciąż pragnęło dostać Kirę w swoje łapska, dlatego nie mogłem siedzieć i czekać aż łaskawie przyjdą do ludzkiego świata. To ja postanowiłem wybrać się do nich i zaatakować, zanim oni zdążą to zrobić. Zdziwiłem się nawet kiedy Aiden przyszedł do mnie z propozycją pomocy. To dzięki niemu mogłem dostać się do podziemia.

Jednak nie był taki zły, za jakiego go brałem z początku.

Ten dzień miał być pierwszym od kilku dni, w którym nie szedłem do podziemia. To jednak wcale nie znaczyło, że miał być spokojny. Spotkanie z Carlem na pewno do miłych nie można było zaliczyć. W końcu mężczyzna chciał zabić mnie przez kilka ostatnich lat. Pewnie był przekonany, że tego dnia będzie miał do tego świetną okazję. W takim razie musiałem go rozczarować, bo ja również nie zamierzałem wahać się przed zabiciem jego.

— Już dzisiaj wszystko się wyjaśni — wyszeptałem i złożyłem na czole białowłosej pocałunek. — Przyjdę wieczorem króliczku.

Podniosłem się z krzesła, czując, jak moje mięśnie stały się odrętwiałe od długotrwałego siedzenia.

Wyszedłem z pokoju, zastając w salonie Thomasa rozmawiającego cicho z Wendy oraz znudzoną Caisy, która przestępowała z nogi na nogę. Słysząc moje kroki, odwróciła się do mnie, posyłając mi zalotny uśmiech. Zignorowałem ją. Chciałem jasno jej dać do zrozumienia, że nie wzbudzała mojego zainteresowania.

Stanąłem obok wilkołaka. Thomas spojrzał na mnie na moment, po czym przeniósł swój zatroskany wzrok na brunetkę.

Wiedziałem, co czuł. Z Carlem nie było żartów i nic dziwnego, że nie chciał puścić Wendy samej. Gdyby chodziło o Kirę, też chciałbym być z nią. Choć brunetka była z nami dopiero od niedawna, zdążyła wzbudzić sympatię reszty domowników i śmiało mogłem przyznać, że stawała się częścią naszej rodziny. Dlatego nie wahałem się nawet przed wypowiedzeniem swojej obietnicy. Tym bardziej gdy widziałem, jak wilkołak był w niej zakochany.

— Zaopiekuję się nią — zapewniłem.

Thomas przeniósł na mnie swoje spojrzenie. Tym razem nie było ono niepewne, jak jeszcze kiedyś bym się tego spodziewał. On również uważał, że się zmieniłem, ale przez to nabrałem siły i moje słowa nie były już pustymi obietnicami. Teraz naprawdę mogłem to zrobić.

— Wiem — westchnął wilkołak.

— Gdyby coś się działo, to przecież potrafię uciec. — Uśmiechnęła się do niego brunetka.

Obok siebie usłyszałem zniecierpliwione cmoknięcie wampirzycy. Domyślałem się, że nie tak łatwo mieliśmy wyjść z domu. Nic nie mogłem na to poradzić. Thomas zawsze był ostrożny.

Za sprawą dalszego ukazywania przez Caisy jej znudzenia, Thomas pozwolił nam w końcu udać się na spotkanie z Carlem. Skłamałbym gdybym powiedział, że zachowanie wilkołaka nie zaczynało mnie irytować. Z groźnego wilka stał się potulnym labradorem. Z początku trochę mnie to śmieszyło, ale teraz zaczynało mi być go szkoda. Miałem go kiedyś za kogoś wzbudzającego respekt. Był od nas starszy zaledwie o kilka lat, a czasami zachowywał się jak nasz ojciec i potrafił przywołać do porządku kiedy odpierdalaliśmy. Ale przez pojawienie się Wendy w jego życiu, stracił ten swój niebezpieczny błysk w oku. Wciąż coś próbował zdziałać, ale wyglądało to dla mnie, jak nieudolne starania zgrywanie groźniejszego niż był w rzeczywistości. Mogło być to tylko moje wrażenie, bo jednak reszta wciąż uważała jego zdanie za to najważniejsze. Albo po prostu nauczyłem się widzieć więcej i lepiej odczytywać intencje ludzi przez swój pobyt w Barfleur.

Uwolnij Prawdziwą MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz