Rozdział 12

121 9 0
                                    

Z własnego doświadczenia wiedziałem, że kiedykolwiek zostałem ranny podczas treningu czy walki z demonami, zawsze po powrocie do domu natychmiast ktoś pomagał mi się opatrzyć. No chyba że byłem w Barfleur. Wtedy sam musiałem sobie pomóc. Tak samo było z resztą naszej paczki. Leczyłem im rany, a podstawowe maści tworzone z ziół dzięki mojej mocy miały zwiększone działanie.

Dlatego nie potrafiłem pojąć, jak ten chłopak dawał radę wytrzymać z tak wielką raną na nodze i mógł jeszcze na niej stawać. Miał nie więcej niż szesnaście lat. Nie powinien być tak odporny. Nawet ja bym wył z bólu, a przez ostatnie miesiące miałem z nim często do czynienia.

Erl zatrzymał się przy jednych z trzech drzwi w korytarzu i otworzył je przede mną. Chciał stanąć obok, ale jego noga ugięła się, a on z sykiem bólu prawie upadł na ziemię. W swoim odruchu wyciągnąłem rękę, łapiąc go za ramie.

Chłopak uniósł na mnie zaskoczony głowę i ze słowami przeprosin ponownie stanął o własnych siłach.

Nie chciałem go już bardziej przestraszyć, więc wszedłem do pokoju, zamierzając zostać w nim przez dłuższy czas.

— Naprawdę przyszedłeś z ludzkiego świata? — odezwał się nagle młody.

Zatrzymałem się kiedy dotarło do mnie znaczenia jego słów.

Spojrzałem na niego, oceniając czy byłby w stanie mnie zaatakować z ranną nogą. Zastanawiałem się, czym zdradziłem swoje pochodzenie. Może tym jak zabiłem tamtego demona.

— Ojciec mówił, że potężne demony mieszkają w ludzkim świecie — zmieszał się, widząc, że mu się przypatrywałem.

— Czemu założyłeś, że taki właśnie jestem?

Może złym pomysłem było go o to pytać. Może dla demonów coś takiego stanowiło powszechną wiedzę, lecz liczyłem, że jego strach przede mną nie pozwoli mu mnie podejrzewać.

— No bo... — zerknął na mnie nieśmiało. Sprawdzał chyba na ile mógł sobie pozwolić. Dopiero kiedy widział, że nie zamierzałem być o to na niego zły, kontynuował. — Wyglądasz jak oni i nosisz ich ubrania.

Tylko tyle wystarczało, by wzięli mnie za silnego demona? Myślałem, że mój ludzki ubiór był raczej problemem nie zaletą. A wyglądało na to, że właśnie on sprawił, że mogłem bez problemu dotrzeć pod same bramy zamku.

— Dlaczego ukrywasz swój zapach? Gdybyś tego nie zrobił, to tamci strażnicy by cię wypuścili — powiedział młody, będąc ośmielony tym, że nie zdenerwowałem się, jak odezwał się do mnie za pierwszym razem. Jednak zaraz zorientował się co zrobi. — Przepraszam. — Opuścił głowę, jednak nie ruszył się z miejsca. Prawdopodobnie czekał, aż ukaże go za wścibskość.

Nie zamierzałem tego robić. Ale nie mogłem też powiedzieć, że nie zmartwiła mnie wieść, jak mnie w tamtym momencie widział. Sam przyznał swoje niezrozumienie, dlaczego po prostu nie podszedłem do tamtych strażników. Gdybym był naprawdę tym, za kogo mnie wzięli, powinienem tak zrobić. Na pewno miał podejrzenia odnośnie mojego zachowania. I jak widać, nawet strach mu nie przeszkodził, by o tym myśleć. A ja mu tego nie utrudniałem, pokazując na każdym kroku, że nie zamierzałem zrobić mu krzywdy.

— Powinieneś zjeść to mięso, które schowałeś jeśli nie chcesz, by twój ojciec się o nim dowiedział — zmieniłem tor, w którym biegła nasza rozmowa, bo był to niebezpieczny teren, na który nie chciałem wchodzić.

Erl drgnął przestraszony. Przytaknął szybko głową wycofując się z pokoju. Jego klatka piersiowa zaczęła się szybko poruszać, pokazując jakie emocje wywołała u niego moja uwaga. Naprawdę bał się, że powiem tamtemu demonowi, że wziął tego szczura.

Uwolnij Prawdziwą MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz