☆pov.Luke☆
Jeszcze kilka miesięcy temu kiedy stałem przed tym samym portalem, który miał przenieść mnie razem z Caisy do Driffield, żałowałem, że Kira nie mogła zobaczyć jego piękna. Wiedziałem, że wywołałoby to na niej duże wrażenie. I teraz była szansa, bym się o tym przekonał.
Stałem w tym samym miejscu. Kryształki odbijały światło w ten sam sposób co kiedyś. Pomimo że widok ten nie zachwycił mnie tak jak poprzednim razem, to wciąż miałem nadzieję, że białowłosa otworzy oczy i ujrzy przed sobą ten widok. Jednak ona wciąż się nie budziła. Co prawda jej skóra nie była już białej barwy, a policzki nawet lekko się zarumieniły, ale nie zmieniło to faktu, że ona wciąż spała. Miałem nadzieję że kiedy będzie z dala od kryształów, to odzyska świadomość. Najwidoczniej potrzebowała więcej czasu. Rozumiałem to, a mimo wszystko czułem strach siedzący z tyłu mojej głowy, że mogłaby już nigdy się nie obudzić.
Tak jak i poprzednimi razem wszedłem do portalu. Tylko że już nie byłem tak niepewny jak kiedyś. Wiedziałem, co mnie czekało, co miałem robić. Zdawałem sobie sprawę z konsekwencji, jakie mogły nas czekać gdybym się rozkojarzył, lecz nawet one nie powstrzymał mnie przed działaniem. Objąłem tylko mocniej Kirę ramionami, by mieć pewność, że przeniesie się do ludzkiego świata razem ze mną.
Nie miałem najmniejszych wątpliwość. Dawny strach i niepewność zniknęła. Była chwila kiedy wisieliśmy w nicości, ale z jakiegoś powodu wiedziałem, że tak miało być. Że wszystko szło po mojej myśli. Może to przez to, iż czułem, że wracam do domu i nic nie mogło mnie już przed tym powstrzymać. Byłem cały... zdrowy i razem z Kirą w ramionach wracałem do miejsca, skąd nigdy nie powinna zostać zabrana siłą.
Kiedy nareszcie poczułem chłodny wiatr na swojej skórze, wiedziałem, że wróciliśmy. Otworzyłem oczy i tak jak się spodziewałem, staliśmy w środku lasu niedaleko domu Brada. Dokładnie tak, jak to zaplanowałem. Było dla mnie to czymś tak prostym, że dawne trudności spowodowane teleportem wydawały mi się dziecinnym problemem.
Momentalnie chwyciłem za telefon, który wydał z siebie dźwięk przychodzących wiadomości, gdy tylko odzyskał sygnał. Wszystkie były od Thomasa, który w skrócie poinformował mnie, że ich misja przebiegła pomyślnie. Ułożyło mi trochę. Przynajmniej miałem jeden problem z głowy. Lecz nie zaprzątałem sobie dłużej tym głowy. Skupiłem się za to na dziewczynie śpiącej w moich ramionach.
Opuściłem pnącza, które trzymały Kirę przy moim ciele i dalej własnymi rękami pilnowałem, by nie upadła. Nie chciałem natknąć się na kogoś, kto nie powinien zobaczyć mnie w takiej postaci.
Dom Brada niedługo później wyłonił się zza wysokich pni drzew. Wiedziałem, że mój ponowny powrót miał wywołać spore zamieszanie wśród przyjaciół. Nie mówiąc już o samej białowłosej, której widoku na pewno się nie spodziewali. Dla nich wciąż była martwa.
Opuściłem wzrok, przypatrując się czy jej klatka piersiowa unosił się, a ona naprawdę żyła. Chciałem mieć pewność, że wszystko było w porządku i niczego sobie nie uroiłem, albo czy jej stan nie pogorszył się przez podróż. Z ogromną ulgą zauważyłem, jak oddychała delikatnie. Słabo, prawie niewidoczne, ale jej klatka piersiowa unosił się i opadała rytmiczne.
Wziąłem głęboki oddech. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że to działo się naprawdę. Byłem wykończony fizycznie i na pewno w jakimś stopniu psychicznie. Marzyłem, by położyć się do swojego łóżka i móc w spokoju zasnąć. Tylko jedno powstrzymywało mnie przed spełnieniem tego. Była to niepewność, która nie pozwalała mi zaznać spokoju. Pomimo że trzymałem w swoich ramionach dziewczynę, dla której straciłem głowę, to wciąż nie wiedziałem, czy była bezpieczna. Chyba wolałbym by to, co udawał Colin, było prawdą. Mógłbym znieść fakt, że ktoś inny zajął miejsce u jej boku, jeśli miałbym pewność, że była bezpieczna. Wtedy zawsze mogłem o nią walczyć.

CZYTASZ
Uwolnij Prawdziwą Mnie
Novela JuvenilBłędy popełnione przez Luke'a w przeszłości postanowiły dać o sobie znać w najgorszym momencie jego życia. Zmuszony opuścić rodzinne miasto zdecydował się stawić im czoło. Ale co zrobi gdy na jego drodze pojawią się kolejne komplikacje? Jak poradzi...