Szybki romansik o Jayceie i Viktorze z serialu Arcane, a gierki potocznie nazywanej Ligunią.
Viktor to młody naukowiec, który z trudem dostaje się do akademii w Piltover.
Jayce to ambitny student i naukowiec, który jest bardzo lubiany i dosyć rozp...
Piltover to niesamowite miasto stawiające na postęp. Nie brakuje mu w zasadzie niczego. Ma wspaniałą architekturę, idealny rozkład dróg, wiele kawiarni, restauracji, szkół, uczelni, szpitali i tak dalej. Ludziom zamieszkujący w tym miejscu niczego nie brakuje. Żyją godnie i w większości mają wyższe wykształcenie. Mieszkańcy okolicznych miejscowości robią niemal wszystko, aby dostać się tam chodźby do pracy. Ci bardziej ambitni mierzą w studia. Jedna z najlepszych uczelni na kontynencie ma ważną zasadę. Możesz studiować u nich za darmo wybrany kierunek, jeśli przejedziesz rekrutacje. Musisz zaprezentować się przed radą z jakimś swoim projektem. Mogą być to nawet tylko plany. Jeśli ich zaintrygujesz w jakiś sposób jesteś przyjęty. Ta zasada jednak tylko brzmi tak niesamowicie. Czasami tylko wzmianka o twoim pochodzeniu może przekreślić twoją szansę. Tak było w przypadku Viktora. Szczupły mężczyzna o brązowych, przydługich włosach. Dosyć blady, ale też dostojnie ubrany. Nosił pięknie wyprasowaną koszulę bardzo ciemnego brązu, kamizelkę prawie czarną i pasujące do niej spodnie oraz buty. Starał się o to trzy razy. Nie ustępował. Za każdym razem przychodził z innym projektem. On wiedział ile jest wart i jak dobre są jego prace. Za trzecim razem skład komisji uległ lekkiej zmianie. Zamiast jednego radnego, pojawił się na niej przewodniczący rady i rektor owej placówki. Okazało się, że niskorosły, starszy mężczyzna o bujnych wąsach, ten sam który był twarzą niemal całego miasta postępu był zachwycony projektem. Już miał ogłosić, że witają go z otwartymi ramionami, ale jedna z radnych wzięła rektora na słówko. Tą kobietą jest Mel. Czarnoskóra absolwentka z wydziału prawa. Miała najwyższe stopnie z całego swojego roku. -Z całym szacunkiem, ale nie możemy go przyjąć.
Powiedziała jakby mówiła o bardzo delikatnej sprawie.
-Czemuż to moja droga?
Zapytał zdziwiony Heimerdinger.
-To Zaunita profesorze. To…
-To bardzo inteligentny młody wynalazca i technik. Naukowiec, który chce się szkolić u nas. Nie bądź nietolerancyjna. Dla takich przypadków ustanowiłem taką możliwość rekrutacji.
Niskorosły wrócił na swoje miejsce.
-Viktorze witamy na uniwerku. Proszę bardzo, to jest twój identyfikator, już podpisany przeze mnie. Możesz udać się do sekretariatu i odebrać obowiązujący tutaj ferszalunek. Jeśli pozwolisz skasowałbym te plany i omówiłbym na ich przykładzie najbliższy wykład.
Viktor był nastawiony, że znowu usłyszy "Bardzo nam przykro, ale to nie wystarcza". Doskonale wiedział, że te słowa mówili tylko po to, aby idea tej rekrutacji nie została jawnie opluta. Dlatego nie mógł zrozumieć, myślał że sie przesłyszał, ale nie. Heimerdinger uśmiechał się do niego spod tego ogromnego wąsa.
-Jasne. Niema problemu. Bardzo państwu dziękuję.
Powiedział i niezwłocznie udał się po odbiór ubrań. Następnie wrócił na swoją dzielnice zwaną Zaun. To była sól w oku dla Piltover. Coś jak slamsy. Margines, dla którego życie w mieście postępu było za drogie.
-Vik! I jak brachu?
Kiedy tylko wszedł do jedynej dobrej knajpy w całym Zaun dopadł go dużo młodszy przyjaciel. Ekko jest ciemnoskórym chłopakiem z bzikiem na punkcie szybkiej jazdy. Już jako 5 latek założył klub "motocyklowy" . Oczywiście za motory brali swoje rowerki, ale wyobraźnia robiła swoje. Miał on swój niepowtarzalny styl. Nosił białe dredy i malował sobie część twarzy na biało. Tak po prostu. Jego ludzie z gangu, który nazwał "ogniki" też mają podobne malunki na twarzach. Swoją drogą kto by pomyślał, że głupi klubik rowerkowy, później skejterski przeżyje tyle lat i przejdzie z pracy mięśni na silniki. Kiedy skończyła się im faza na deskorolki(na których w dalszym ciągu jeżdżą) zaczęli interesować się motocyklami i samochodami…
Viktor usiadł przy barze, gdzie od razu podszedł do niego drugi przyjaciel Vander. Właściciel knajpy, nieco starszy od niego. Był wielkim, napakowanym mężczyzną. Weteranem armii krajowej na "przedwczesnej emeryturze". Po prostu wywalili go z wojska, bo poprowadził cały oddział, a żywy wrócił tylko on. Kiedy wrócił nie mógł już żyć w Piltover z wielu względów. Przeniósł się do Zaun i znalazł tam córki przyjaciela, który wtedy zginął. Dziewczynki pokochały Vandera jak ojca…Znaczy jedna z nich. Starsza Vi. Młodsza zaś Powder, kiedy dowiedziała się prawdy będąc nadal małą dziewczynką znienawidziła degenerata i uciekła. Znalazł ją i przygarnął inny człowiek. Silco stał się dla niej nowym ojcem, którego ukochała z całego swojego złamanego serduszka.
-Mam polać na pocieszenie, czy świętujemy?
Zapytał biorąc do jednej ręki kieliszek, a do drugiej kufel.
-Dziś zdecydowanie świętujemy!
Krzyknął, a jego najbliższym spadł wielki kamień z serca. Od razu chcieli wiedzieć wszystko ze szczegółami. Jak poszło, jakie były reakcje. Dlaczego dopiero teraz?! Sam Vik był w szoku i dalej w to nie wierzył opowiadając.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.