004.

379 31 27
                                    

Mateusz wrócił na plebanię około godziny dwudziestej drugiej. Po wejściu do łazienki zdjął ubrudzoną sutannę i rzucił ją do kosza na pranie. Duchowny spojrzał w swoje marnie wyglądające odbicie w lustrze. Jego włosy były istnym chaosem na łbie, natomiast pod oczami znajdowały się spore wory spowodowane niedoborem snu.

Niebieskooki postanowił się umyć, więc chaotycznie otworzył drzwi od łazienki chcąc udać się do swojej sypialni, jednak przez przypadek dość mocno uderzył tego, kto stał za nimi.

- AŁA! - krzyknął mężczyzna, który oberwał.

- Waldek, czy ty mnie szpiegujesz?! - krzyknął oburzony Mateusz.

Duchowny wyszedł z łazienki, żeby sprawdzić, czy nie zrobił przyjacielowi krzywdy. Jak się okazało nie był to Pluskwa, tylko ksiądz Walery.

- O mój Boże, najmocniej księdza przepraszam! Nie chciałem zrobić księdzu krzywdy. - powiedział zaniepokojonym tonem starszy.

- W porządku, nic wielkiego się nie stało, poza tym, że krew mi z nosa leci, heh. - zaśmiał się nerwowo brązowooki.

- Może potrzebuje ksiądz opatrunku na nos? - zapytał Żmigrodzki wyjmując z kieszeni paczkę chusteczek, którą podał Waleremu.

- Nie, dziękuję. Poradzę sobie. - odpowiedział młodszy.

Wikary przyjął od niebieskookiego chusteczki, a następnie wyjął jedną z nich z paczki, by móc przyłożyć ją sobie do nosa. Proboszcz poklepał po ramieniu swojego młodszego kolegę.

- Tak właściwie, to co ksiądz robi u nas na plebani? - spytał zaciekawiony Mateusz.

- Niedawno wróciłem z Włoch, więc ekscelencja postanowił przydzielić mnie na jakiś czas do jednej z parafii w naszej diecezji. Postanowił, że poprosi księdza o zgodę na to, czy bym mógł na jakiś czas być księdza wikarym. - powiedział brunet.

- To... Czemu biskup mnie nie powiadomił o księdza przyjeździe? W sensie... Niech ksiądz mnie źle nie zrozumie. Nie mam nic przeciwko księdza wizycie, ale biskup mnie nie powiadomił. - rzekł Żmigrodzki.

- A właśnie, że próbowal powiadomić. Dzisiaj cały dzień wydzwaniał na prywatny numer księdza, ale miał ksiądz wyłączony telefon. Dopiero pani Natalia odebrała ze stacjonarnego. - odpowiedział Walery.

- Aha... O szlag jasny by trafił... - wymruczał pod nosem Mateusz.

- Przepraszam, że stałem pod drzwiami od łazienki, ale czekałem po prostu aż się zwolni. Zostawiłem w łazience grzebień i chciałem go zabrać do swojego pokoju. - powiedział młodszy.

- Spokojnie, to ja powinienem przeprosić. Niech ksiądz wejdzie do łazienki, a ja pójdę uszykować sobie świeże i czyste ubrania. - rzekł Mateusz z uśmiechem na twarzy, a następnie udał się do swojego biura.

Duchowny zauważył, że przez cały czas spędzony w kościele nie miał przy sobie telefonu, gdyż leżał on na biurku. Kiedy włączył komórkę i spojrzał w historię połączeń, wręcz zamarł. Miał sto czterdzieści pięć nieodebranych połączeń od biskupa, oraz sześćdziesiąt trzy od księdza Jacka. Mateusz zbladł i złapał się za głowę, po czym usiadł na fotelu.

***

Następnego dnia blondyn obudził się obolały z głową na biurku. W zasadzie to obudził go dzwonek z komórki. Żmigrodzki podniósł łeb i spojrzał w ekran telefonu, a osobą, która dzwoniła był biskup. Niebieskooki chwycił komórkę i pełen strachu odebrał.

- H... halo? - pisnął Mateusz.

- No gdzieś ty był przez cały wczorajszy dzień, chłopie?! - krzyknął do słuchawki starszy ksiądz.

W imię...  [Orest x Mateusz] (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz