016. Finał 2/2

323 26 169
                                    

Przepraszam, że rozdział pojawia się tak późno, ale dzisiaj CIĄGLE ktoś mi przeszkadzał. Nie ważne, mam nadzieję, że się nie pogniewacie.

Przedstawiam wam przedostatni rozdział tego fanfika. Niedługo pojawi się również rozdział siedemnasty będący epilogiem, który raz na zawsze zamknie tę opowieść.

Życzę miłego czytania. Mam nadzieję, że nikt nie zejdzie na zawał :D

Pozdrawiam <3

_____________________

Następnego dnia, o godzinie dziesiątej Orest wrócił do pracy w dosyć zmieszanym humorze. Zeszłego dnia, późnym wieczorem Morus napisał do niego smsa, w którym poinformował go, że wszystko sobie przemyślał i został odwieszony. Nagła zmiana zdania naczelnika dosyć mocno go zaskoczyła, ale nie chciał protestować. W końcu nie wyobrażał sobie życia bez swojej roboty.

Kiedy wszedł na teren komendy, tradycyjnie minął stanowiska swoich podwładnych, w tym biurko Mietka. Wyższy policjant spojrzał na Możejkę z pogardą i obrzydzeniem.

- Mietek, wszystko ok? - zapytał siwowłosy.

- Wybacz, ale ze świniami bez honoru nie rozmawiam. - odburknął grubszy.

Zanim niższy zdążył jakkolwiek zgasić Nocula, Morus wyszedł z biura i odkrząknął, a następnie gestem dłoni zaprosił komendanta do siebie. Orest posłał Mieciowi oburzone spojrzenie, po czym wszedł do pomieszczenia przygruchanego przez Olusia.

- A więc dzień dobry, Możejko. Cieszysz się z powrotu do pracy? - spytał z bezczelnym uśmieszkiem na mordzie.

- Oczywiście, ale... Jak to się stało, że nagle pan naczelnik zmienił zdanie? - pisnął starszy.

- Powiem krótko. Niech pan podziękuje księdzu Mateuszowi za to, że mnie przekonał do przywrócenia pana. Widać, że z miłości do pana zrobiłby mi nawet laskę. - zaśmiał się chamsko łysol.

Żart, który wypłynął z ust Morusa ani trochę nie spodobał się Orestowi. Obrzydzony i oburzony siwowłosy wyszedł ze swojego byłego biura z wyrzutami sumienia. Nie przypuszczał, że Mateusz po tym wszystkim stanie w jego obronie. Od chwili pocałunku kompletnie pogubił się. Każdy dookoła pomyślałby sobie, że uderzył i zwyzywał duchownego dlatego, że ten jest mężczyzną, jednak powód jego obrzydliwego zachowania był zupełnie inny...

***

Walery i Mati szli spokojnym i powolnym spacerkiem w kierunku kościoła. Mimo, iż Żmigrodzki był tymczasowo pozbawiony kapłańskich uprawnień, to nie chciał zaniedbywać relacji z Bogiem, choć po całej sytuacji z pocałunkiem i artykułem w gazecie poczuł, że Stwórca się od niego odsuwa.

- Nie stresuj się, będzie dobrze. Może biskup wcale aż tak źle cię nie potraktuje? Może zdążył ochłonąć i sobie wszystko przeanalizować? - mruknął Walery, gładząc starszego po ramieniu.

- Oby na moje miejsce przyszedł o wiele lepszy proboszcz. Mam nadzieję, że będzie dobry dla ciebie i dla Natalii, o ile jej nie wyrzuci...

- Ale co ty mówisz, baranie? W tej parafii jest miejsce tylko na jednego księdza! Nie no, na dwóch w sumie, ale mnie nie licz... Nie ważne! Jesteś najlepszym księdzem jakiego kiedykolwiek spotkałem! Mało tego, jesteś moim idolem! Jak to możliwe, że zawsze optymistyczny i pozytywnie nastawiony do życia Mateuszek stał się depresyjnym dziadem, który poddaje się bez walki? A jeśli biskup cię wypieprzy, to ty wypieprz jego... w tyłeczek, geju.

Po jakże wyczerpującym monologu, wikary zaśmiał się i delikatnie szturchnął blondyna w ramię. Matias zmierzył przyjaciela zażenowanym spojrzeniem i puknął się w czoło wskazującym palcem.

W imię...  [Orest x Mateusz] (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz