Przez cały weekend Mateusz nie wyszedł ze swojej sypialni nawet na minutę, nie wliczając krótkich wypadów do toalety. Zabronił komukolwiek wchodzić do swojego biura lub sypialni. Tak bardzo nie chciał się z nikim widzieć. Nie chciał, by ktokolwiek zobaczył go w beznadziejnym stanie.
Nadszedł jednak najbardziej znienawidzony przez wszystkich dzień tygodnia, czyli poniedziałek. Duchowny wiedział, że nie może wiecznie brać wolnego od pracy w szkole, więc w końcu się przełamał i wyszedł z biura, a następnie udał się do salonu, w którym siedział ksiądz Walery wraz z Natalią.
- Mateusz, w końcu wyszedłeś do nas! Nie możesz wiecznie się bunkrować przed nami. - powiedział wikary.
- Dlaczego ksiądz od nas ucieka? I skąd ten siniak na twarzy? - spytała zaniepokojona gospodyni.
- Nie mogę ci powiedzieć, Natalio. Przepraszam, ale niestety muszę już uciekać do szkoły. Wrócę przed szesnastą, bo wstąpię jeszcze do kościoła się pomodlić... - wyjąkał duchowny, po czym opuścił plebanię.
***
Droga do szkoły była dla Mateusza prawdziwą udręką. Ból głowy spowodowany mocnym kacem sprawiał, że blondynowi ciężko było złapać pełną równowagę na rowerze, i zamiast jechać po drodze prosto, jechał zygzakiem.
Kiedy już znalazł się przed budynkiem szkoły, zaparkował przed nią rower i lekko chwiejnym krokiem wszedł na jej teren.
Idąc szkolnym korytarzem poczuł na sobie mnóstwo drwiących spojrzeń uczniów, którzy podśmiechiwali się pod nosami. Kapłan był pewien, że to przez średniowieczną szatę mnicha, więc kompletnie zignorował wszystkich dookoła.
Przechodząc obok jednej z sal zauważył, że drzwi do niej były lekko uchylone, a uczniowie stojący przed nią śmiali się jeszcze bardziej. Głupkowate zachowanie młodzieży zaczęło go powoli irytować, jednak powstrzymał się od pouczania ich, a zamiast tego ostrożnym krokiem wszedł do pomieszczenia. Widok jaki tam zastał bardzo mocno go zszokował i jednocześnie zabolał...
Na tablicy widniał potężny napis wykonany czerwonym sprayem o treści "KSIĄDZ PEDAŁ", natomiast na jednej ze ścian znajdował się pentagram odwrócony jednym kątem do dołu, również nabazgrany tym samym sprayem.
Mężczyzna nie wiedział co ma ze sobą zrobić. W jednej chwili miał ochotę się rozpłakać, i jednocześnie zamordować gołymi rękoma osobę odpowiedzialną za obrzydliwe "graffiti".
Zdenerwowany ksiądz wyszedł z sali i zmierzył wszystkich gówniarzy na korytarzu zabójczym i groźnym spojrzeniem.
- Kto to zrobił?! Natychmiast proszę się przyznać, bo inaczej wszyscy będą mieli pod górkę do końca roku szkolnego! - wrzasnął donośnie niebieskooki wciąż tłumiąc w sobie gniew.
- Nie wiemy o czym ksiądz mówi. - zaśmiała się jedna z uczennic.
- W tej chwili ma się znaleźć winny. W przeciwnym razie inaczej sobie porozmawiamy! - wysyczał duchowny.
Chwilę grozy przerwał dyrektor, który głośno odkrząknął, doprowadzając przy tym uczniów do porządku. Gdy młodzież rozeszła się po korytarzu, mężczyzna spojrzał na załamanego księdza.
- Mateuszu, nie denerwuj się. Chodź ze mną do mojego gabinetu. Tam wszystko ci wyjaśnię.
***
- Panie dyrektorze, ja bardzo przepraszam za to, że byłem niemiły dla dzieciaków, ale niech pan mnie zrozumie! Jak pan by zareagował, gdyby to pana dotyczyło? Sam pan widział... - mruknął Matteo.
- Czyli jeszcze nie wiesz...
Dyrektor podał kapłanowi gazetę, którą wcześniej zakupił w kiosku, w drodze do szkoły. Blondyn chwycił ją w swoje ręce i prawie zamarł, gdy zobaczył nagłówek oraz zdjęcie pod nim.
CZYTASZ
W imię... [Orest x Mateusz] (Zakończone)
FanfictionKontynuacja: Dom nędzników ~🖤~🖤~🖤~🖤~🖤~ Wydawać by się mogło, że Mateusz jest wzorowym księdzem i przykładem do naśladowania. Niektórzy mogliby rzec, że jest człowiekiem bez skaz, jednak w rzeczywistości skrywał w sobie tajemnicę, która od wielu...