Podczas, gdy Orest wraz z Mateuszem rozmawiali w salonie popijając herbatę, Dominik spakował swoje rzeczy. Z jednej strony cieszył się z tego, że wreszcie pogodził się z ojcem, a Ilona nie stoi mu na drodze do niego. Z drugiej zaś było mu potwornie przykro. Nie chciał rozstawać się z Mateuszem, ani tym bardziej z księdzem Walerym, z którym bardzo się zaprzyjaźnił podczas pobytu na plebani.
Chłopak usiadł na łóżku w swoim pokoju i zaczął płakać przytulając przy tym poduszkę. Chwila smutku trwała do momentu, w którym do drzwi pomieszczenia nie rozległo się delikatne pukanie. Nie oczekując na zgodę na wejście, przybysz otworzył drzwi i wszedł do pokoju.
- Można? - spytał delikatny męski głos.
Możejko obrócił się w jego stronę i ujrzał księdza Walerego, który po chwili usiadł na łóżku obok młodszego.
- Ja wcale nie płakałem... - zaprzeczył piętnastolatek wycierając łzy.
- Nie ukrywaj swoich emocji. Nie ma nic złego w tym, że płaczesz. - odpowiedział młody wikary przytulając brązowowłosego chłopaka.
- Będę za księdzem tęsknił... - wyszlochał niższy.
- Mi również będzie ciebie brakować, ale pomyśl też o drugiej stronie. Twój tata przez cały czas twojej nieobecności bardzo za tobą tęsknił. Nie uwierzę, że ty za nim nie. - powiedział duchowny.
- Ma ksiądz w sumie rację... Będę księdza odwiedzał, jeśli tata pozwoli. - pisnął nastolatek.
- A ja będę czekał na każdą twoją wizytę. Pamiętaj, że cokolwiek by się nie działo, masz moje wsparcie. - odpowiedział brązowooki z czułością w głosie.
***
- Dziękuję księdzu za wszystko i przepraszam za wszelakie kłopoty z Dominikiem... Nie powinienem nigdy dopuścić do tego, by mój syn uciekał ode mnie z powodu mojej kobiety. Co ze mnie za ojciec... - westchnął starszy Możejko.
- Nie było z nim żadnych kłopotów. I proszę się nie obwiniać. Jest pan bardzo dobrym ojcem. To normalne, że młodzież w wieku Dominika się buntuje. - rzekł ze spokojem Mateusz gładząc Oresta po ramieniu.
- Cieszę się, że mój syn do mnie wraca. Mam nadzieję, że uda mi się odbudować relację z nim.
W tym samym momencie Walery przyprowadził Dominika do salonu. Żmigrodzki wstał z kanapy i podszedł do chłopaka, a następnie przytulił go bez słowa. Nastolatek bez wahania się odwzajemnił uścisk mężczyzny i uronił kilka malutkich łez.
- Będzie mi księdza brakowało. Dziękuję, że mogłem się tu zatrzymać. - szepnął młody Możejko.
- Ja również będę tęsknił, jednak pamiętaj, że zawsze będziesz mógł nas odwiedzać. - powiedział z czułością starszy ksiądz.
Niebieskooki wpuścił młodszego z uścisku i ucałował go w głowę na pożegnanie. Mimo, iż przesyłał młodszemu uśmiech, to wewnątrz czuł smutek. Zaczął kochać Dominika jak własnego syna, jednak wiedział, że jego miejsce jest przy Oreście.
- Dziękuję raz jeszcze za opiekę nad Dominikiem. Cóż... Chyba już będziemy się zbierać do domu. Jutro z tego co wiem masz sprawdzian z biologii. Radzę ci się przygotować, bo Ilona raczej nie da ci spokoju. - zaśmiał się niepewnie siwowłosy.
- Racja... Dziękuję księżom za gościnę. Postaram się jutro wpaść. - mruknął brązowowłosy, który po chwili wraz z ojcem opuścił teren plebani.
Wikary usiadł na kanapie ze smutnym wyrazem twarzy. Blondyn spojrzał na młodszego kolegę i dosiadł się obok.
- Wiem, że jest ci przykro. Mi też jest. - pisnął.
CZYTASZ
W imię... [Orest x Mateusz] (Zakończone)
FanfictionKontynuacja: Dom nędzników ~🖤~🖤~🖤~🖤~🖤~ Wydawać by się mogło, że Mateusz jest wzorowym księdzem i przykładem do naśladowania. Niektórzy mogliby rzec, że jest człowiekiem bez skaz, jednak w rzeczywistości skrywał w sobie tajemnicę, która od wielu...