Hejo! Przepraszam za brak rozdziału tydzień temu, nie mam wymówki, ale postaram się więcej nie zapomnieć 😂
Ach, i wyjątkowo trigger warning dla tego rozdziału: pojawiają się przekleństwa, rozmowa o chorobie psychicznej i wspomnienie o próbie samobójczej.
🌟
Dni, które potem nastąpiły, były tak pracowite, że Leo ledwo miał czas na sen, już nie mówiąc o chwili na odpoczynek. Treningi dawały mu się we znaki, pogoda się pogarszała, więc tracił motywację do chodzenia na nie, a dodatkowo dostał mu się nawał pracy na kierunku — prowadzący wydawali się pod tym względem niemalże bezlitośni. Leo ledwo wyrabiał się z tym wszystkim na czas. Jedyna dobra rzecz była taka, że przynajmniej skończyli razem z Niną cały ten nieszczęsny projekt na metodykę nauczania fizyki, a do tego spędzali ze sobą całkiem sporo czasu w bibliotece, nawet jeśli poświęcali go głównie na odrabianie zadań domowych i kończenie wszystkich innych projektów oraz naukę na egzaminy i zaliczenia.
Wymieniali się też w tym czasie karteczkami, które zaczęły im zastępować smsy. Zazwyczaj były to zwyczajne wiadomości, słowa otuchy, wsparcia, parę linijek z tekstu jakiejś piosenki, czasem rysunek — Leo królował w zostawianiu tychże — czasami jakaś fizyczna ciekawostka. Leo przechowywał każdą z tych notatek pomiędzy kartkami podręczników, nie mając serca wyrzucić niczego, co nosiło na sobie ślady starannego pisma Niny. Samuel czasami zaglądał mu przez ramię, gdy czytał kolejną zostawioną mu karteczkę, i za każdym razem parskał śmiechem, nazywając Leo zadurzonym bez pamięci.
Cóż, to prawda, był zadurzony bez pamięci w Ninie Williams i nie było niczego, co mógłby z tym zrobić. Zakochiwał się w niej każdego dnia coraz bardziej, lecz nawet tego nie żałował; jednocześnie w dalszym ciągu musiał się zebrać na odwagę, by zaprosić ją na kawę lub, co lepsze, na randkę. Był cholernym tchórzem. Nie chciał zniszczyć tego, co zbudowali, rzecz jasna, ale... To było ryzykowne, bardzo ryzykowne, zwłaszcza że Nina przypominała mu dzikiego kota, który musiał zostać w pierwszej kolejności obłaskawiony. Zresztą czas nie był po jego stronie — podobnie jak jego serce, albo bijące zbyt szybko, albo całkiem się zatrzymujące, gdy Nina przebywała w jego pobliżu. Przypominało to kompletne szaleństwo i on sam był szalony, głównie dlatego, że zakochał się w niej już po ujrzeniu jej po raz pierwszy w wydziałowym labiryncie ze szkła, ale, och, wpadanie w miłość czasami było bardzo, bardzo słodkie.
Poza tym były też nieprzyjemne rzeczy, z którymi musiał się rozprawić, już nawet nie licząc lawiny obowiązków — wiązały się głównie z telefonami od jego ojca, które zdawały się nie mieć końca. Wciąż dzwonił, wciąż prześladował Leo jak sam diabeł, dzwoniąc w najmniej oczekiwanych momentach, nawet w środku wykładu. Leo zawsze miał wyciszony telefon, ale cholera — kto miał tyle bezczelności, by go dręczyć nawet w biały dzień i bladą noc?
Potem zaczęły się telefony od jego mamy. Te były mniej częste i odzywały się głównie wieczorami; czasami towarzyszyły im wiadomości w stylu: „dbaj o sobie", „kocham cię <3", „jesteś moim ulubionym synem" i „tęsknię za tobą". On też za nią tęsknił, ale tym, za czym nie tęsknił, była duszna atmosfera jego rodzinnej miejscowości oraz domu, w którym mieszkali teraz jego rodzice.
W końcu przyjechał tutaj, by zacząć od nowa — nie planował powrotu.
Więc w gruncie rzeczy zignorował wszystkie te połączenia. Była to głupia metoda, w dodatku tchórzliwa — ale wcale się tym nie przejmował. Cały ten bagaż był zbyt duży, by mógł i chciał wziąć go z powrotem na ramiona; znacznie prościej było zapomnieć, zostawić tamten rozdział za sobą i już do niego nie wracać.
CZYTASZ
Świetliki | ✓
RomanceRozpoczęcie studiów w nowym mieście miało być dla Leo przepustką do samodzielności i okazją do zrzucenia emocjonalnego bagażu. Leo nie spodziewał się jednak, że już pierwszego dnia zajęć jego życie przewróci się do góry nogami - a wszystko to za spr...