8

282 12 2
                                    




- Przeciesz Cię nie uderzę, w końcu jesteśmy przyjaciółmi prawda Takemicisiu?

- T-tak Mikey!- Widocznie Hanagaki był w lekkim strachu. Jak by nigdy nic, przeszłam obok nich żeby nikt nie zauważył że to ja. – O!- osłupiałam – Cześć y/n-chan – Bez wyjścia, odwróciłam się w stronę chłopaków.

- Taa... cześć – pomachałam lekko ręką, czułam małe ciepło na policzkach.

- hm? y/n masz gorączkę? Masz całe policzki czerwone.- powiedział Robak z ciekawości. Z powodu większego wstydu, nie mogłam wydusić żadnego słowa z siebie. Więc machnęłam głowę na znak że nic mi nie jest. – Dziwne- Tylko to usłyszałam od Sano, niestety usłyszałam dzwonek. Z drugiej strony była to ostatnia lekcja, więc mogłam iść prosto do domu i pomóc staruszkowi w pracy. Na szczęście ostatnia lekcja dobiegła szybko końca. Spakowałam szybko książki do plecaki i szybkim krokiem szłam do szafek aby zmienić buty. Prędko wyszłam ze szkoły, biegnąc, ktoś chwycił moją torbę, bez zastanowienia się kto to jest od razu użyłam nogi by go uderzyć. Odwróciłam się. „S-Sano? N-naprawdę?" pomyślałam bez litości do niego.

- Uuu... niezłe kopnięci, jak na dziewczynę, co nie Kenchin?- odwrócił się uśmiechnięty do wysokiego blondyna, na co ten tylko westchnął. – Co ty tu do cholery robisz?!- nie wytrzymałam.

-A chciałem zobaczyć gdzie ty tak pędzisz~- uśmiechną się włączając tryb dziecka. – Do pracy- uśmiechnęłam się sztucznie. Nic więcej nie dodając blondyn wstał z chodnika. Idąc dalej Manjiro zadawał pytania aż do przyjścia pod małą, przyjemną restaurację.

- A więc to tu pracujesz.- z zaciekawienia przyglądał się budynkowi, weszliśmy do środka.

- chcesz coś do jedzenia?- zapytałam nie wiedząc co teraz zrobić.

- ...- cisza – co macie w meniu? Mrugnełam kilka razy, z podziwu jak Draken się nim ''opiekuje''. Szybko popchełam go do małej tabliczki. – Tu masz meni.

W tak razie poszłam do pokoju aby się przebrać.

- huh? Gdzie moje ubranie?- rozglądałam się po całym pokoju.

- Słońce, wiem że za bardzo nie przepadasz za kimono, ale ubrania się suszą. Więc musisz ubrać kimono.- Dziadek przeprosił, doskonale wiedząc że nie przepadam za tym strojem. Żal mi go było, więc powiedziałam że założę je i od razu się uśmiechną. Wyszłam z pokoju aby zacząć pracę. Trochę wstydząc się, przyjmowałam i podawałam skromne zamówienia. Ostatecznie Mikey poprosił o wodę. Od czasu do czasu spoglądałam na niego, obawiając się że coś zrobi głupiego.

~~Koniec roboty~~

Tak jak obiecałam blondynowi że spędzę z nim wieczór, przebrałam się, powiedziałam dziadkowi (żeby się nie martwił) i wyszłam. San przyprowadził swój motocykl. Spojrzałam na niego pytająco. On tylko podszedł do mnie, chwycił w pasie i posadził na skurzanym siedzeniu. Zatrzymaliśmy się w parku. Rozłożył czerwony kocyk, wyciągnął kilka dorayaki.

- Siadasz, czy ja Cię mam posadzić?- zapytał lekko się śmiejąc. Cała oblana rumieńcem, usiadłam na miękki koc.

- Jak widać sama dałam radę- nie wiem jak ale się uśmiechnęłam. Nagle Mikey położył się na moich nogach.

- Ładnie Ci w kimonie, wiesz o tym?- uśmiechną się z lekkim rumieńcem na twarzy- A tak w ogóle masz partnera na festiwal?

- Mikey co chcesz przez to powiedzieć?- westchnęłam nie wiedząc czy że mną teraz flirtuje czy robi ze mnie sobie żarty.

~~~~~~~~~~~~~

trochę dłuższy rozdział; 515 słów 

bez sens Mikey x y/nOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz