Burning in the water, drowing in the flame.

102 8 2
                                        

- Nie spodziewałem się Ciebie tutaj - wyszeptał czarnowłosy, gdy Victoria zniknęła na chwilę w łazience. Na męskiej twarzy nadal gościł delikatny uśmiech, ale ciemne oczy wyrażały swoją głębią pewnego rodzaju smutek.
- Victoria mnie zaprosiła, martwi się o Ciebie, podobno jesteś nieobecny - oznajmiła Valentina lustrując wzrokiem twarz bruneta, który zdziwiony westchnął ciężko. Bianchi odsunęła się od niego powoli, skrzyżowała ręce pod piersiami patrząc na niego wyczekująco.
- Nie patrz tak na mnie - mruknął - po prostu jestem zmęczony - skłamał odwracając wzrok. Nie chciał obarczać problemami dziewczyny wiedząc, że sama nosi za sobą własne demony. Złapał kobiecą dłoń gładząc jej wierzch kciukiem, był pewien, że brunetka bardzo się o niego martwi, niestety nie mógł jej niczego zdradzić, to by wiele zmieniło.
- Nie potrafisz kłamać, Ethan, ale dobrze, skoro nie chcesz o tym rozmawiać, nie będę nalegać - Valentina spojrzała krótko na ich dłonie po czym wolną sięgnęła po kieliszek wina upijając nieduży łyk.

Bianchi spędziła cały wieczór z przyjacielem, Victorią i Thomasem, który dołączył do nich stawiając na stole kolejną butelkę czerwonego wina

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Bianchi spędziła cały wieczór z przyjacielem, Victorią i Thomasem, który dołączył do nich stawiając na stole kolejną butelkę czerwonego wina.
Pod wpływem alkoholu brunetka chociaż na chwilę przestała myśleć o pracy oraz rodzinnych problemach. Ethan przez cały ten czas nie puszczał jej dłoni, co jakiś czas gładził kciukiem jej palec wskazujący. Dla osób, które nie znały historii tych dwoja mogłoby być to podejrzane, ale De Angelis i Raggi wiedzieli jak silna łączy ich więź.
Około dwudziestej trzeciej, kiedy Thomas powoli zasypiał w fotelu, a Victoria zniknęła w swojej sypialni oznajmiając, że zaraz pójdzie w ślady gitarzysty, Valentina oznajmiła, że musi wracać do domu.
- Jak chcesz wrócić? Przecież piłaś - stwierdził długowłosy lustrując twarz brunetki. On również wypił dla towarzystwa dwa kieliszki wina, więc nie chciał w tym stanie prowadzić.
- Wiesz, że istnieje coś takiego jak taksówka? - zaśmiała się pod nosem dziewczyna kiwając głową z niedowierzaniem.
- O nie, nie puszczę Cię o tej porze samej z obcą osobą - oznajmił tonem nie znoszącym sprzeciwu - Możesz spać u mnie w łóżku, ja zostanę tutaj - powiedział wstając z sofy. Valentina podążyła za swoim przyjacielem do jego pokoju, a ten zaczął przygotowywać posłanie.
- Torchio, Twoje łóżko jest na tyle duże, że pomieścimy się tu oboje - Bianchi odłożyła torebkę na czarną komodę - Dostanę coś do spania?
Czarnowłosy spojrzał zmieszany na przyjaciółkę, przeszedł szybkim krokiem do szafy i wyciągnął jedną ze swoich koszulek.
- Proszę - podał brunetce Tshirt odprowadzając ją wzrokiem do łazienki. Nadal zszokowany jej propozycją wyciągnał z szuflady koc, który rzucił po chwili na łóżko. Skoro miał spać obok Bianchi, musiał być pewien, że sam nie posunie się do czegoś, czego mógłby potem żałować.
Valentina wróciła do pokoju zamykając za sobą drzwi łazienki, koszulka którą dostała od Ethana sięgała jej niemal przed kolano, różnica wzrostu między nimi była zauważalna.
Torchio leżał już w łóżku pod miękkim kocem, a kiedy Bianchi zajęła miejsce obok, odwrócił się na prawy bok spoglądając na brunetkę z uśmiechem.
- Już dawno u siebie nie nocowaliśmy - zaśmiał się pod nosem przyglądając się przyjaciółce. Ta pokiwała głową gasząc nocną lampkę, również położyła się na boku, podpierając głowę na ręcę.
- Jak układa Ci się z Laurą? - zapytała szczerze. Mężczyzna wzruszył ramieniem, nie wiedział co miał jej odpowiedzieć na to pytanie.
- Chyba dobrze - oznajmił w końcu - Tylko ta odległość czasami mnie męczy - dodał po chwili i choć czuł, że związek z Laurą nie jest tym, czego sobie życzył, nie mógł się na nic skarżyć. Dziewczyna była wierna, kochająca... może czasami nieco zaborcza, ale w końcu każdy miał jakieś wady.
- To na pewno ciężkie dla Was obojga, szczególnie gdy jesteście w rozjazdach - stwierdziła Bianchi okrywając się szczelniej kołdrą. Mimo, że nie przepadała za Laurą życzyła im jak najlepiej, Ethan jak nikt inny zasługiwał na miłość oraz oddanie. Wiedziała, że jej przyjaciel jest oddanym partnerem, troszczył się o swoją dziewczynę i pielęgnował ten związek z dużym poświęceniem.
- A Ty? - zapytał nagle patrząc uważnie na brunetkę, ta wywróciła oczami po czym opadła głową na miękką poduszkę.
- Nie mam na to czasu, Eth, poza tym nie wiem czy ktokolwiek potrafiłby pogodzić się z faktem, że żyję kliniką - zaśmiała się cicho pod nosem zakrywając usta dłonią.
Długowłosy uśmiechnął się lekko, Tina miała racje, ciężko było znaleźć kogoś, kto potrafiłby zrozumieć, że praca potrafii być pasją.
- Jestem pewien, że ktoś by się znalazł gdybyś znalazła chociaż chwilę na randkę - powiedział mężczyzna gasząc światło.
- Nie lubię randek - mruknęła cicho brunetka krzywiąc się. Valentina nie była typem dziewczyny, która marzyła o romantycznych kolacjach we dwoje czy czerwonych różach. Wolała spędzać czas w bardziej praktyczny sposób, który pozwoliłby poznać prawdziwą twarz drugiej osoby. Kiedy poznała w szkole Ethana od razu między nimi "zaiskrzyło", jako dzieci i nastolatkowie byli nierozłączni, każdy wolny czas spędzali we dwójkę. Przez pomysły chłopaka często wpadali w tarapaty, z których ona ich wyciągała. Czasami tęskniła za tym beztroskim stanem, kiedy Torchio był blisko jej problemy zdawały się być mniejsze.
- Powinnaś dać innym szanse, Tina - westchnął perkusista, po omacku znalazł dłoń przyjaciółki i ścisnął ją lekko - Wiem, że ciężko Ci komukolwiek zaufać...
- To nie tak, Eth - przerwała mu brunetka przymykając powieki, czuła że znów zbaczają na niewygodny dla niej temat - Nie rozmawiajmy o tym, proszę - wyszeptała przygryzając dolną wargę.
- Niczego bardziej nie pragnę niż tego żebyś była szczęśliwa. Poza tym chcę sypiać kwiaty na Twoim ślubie - zaśmiał się cicho mężczyzna łaskocząc lekko dłoń Bianchi.
- A założysz tuliową spódniczkę? - zapytała rozbawiona dziewczyna.
- Oczywiście, dla Ciebie specjalnie różową - oznajmił dumnie Ethan unosząc dłoń, pogładził rozrzucone po poduszce włosy Valentiny.
- Śpij dobrze, Tina - wyszeptał zabierając dłoń, ale po chwili poczuł zbliżającą się do niego dziewczyna, która na chwilę przytuliła się do jego boku.
- Dobranoc, Ethan - Bianchi musnęła wargami męski policzek po czym odwróciła się do niego plecami zostawiając go samego z szybko bijącym sercem.
"Uspokój się, kurwa..." - warknął do siebie w myślach Torchio czując jak jego puls staje się szybki, dziwnie zareagował na bliskość przyjaciółki, co go kolejny raz zaskoczyło.
Równomierny, płytki oddech kobiety świadczył o tym, że zasnęła, co uspokoiło bruneta, na szczęście nie była świadkiem dziwnej reakcji jego ciała. Odetchnął cicho przymykając powieki, starał się zasnąć, ale nie było mu to dane. Przekręcając się z boku na bok w końcu przytulił się do kobiecych pleców.

Amore eterno.《Ethan Torchio》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz