When you gimme those ocean eyes.

93 7 0
                                    

Dźwięk telefonu Bianchi rozniósł się po sypialni długowłosego mężczyzny wybudzając tych dwoje ze spokojnego snu. Valentina po omacku siegnęła po smartphone'a i wyłączyła alarm odwracając się po chwilę w stronę Ethana.
- Przepraszam - szepnęła zerkając na mężczyznę, który zmrużył oczy odsuwając się powolnie od dziewczyny zauważając, że całą noc był w nią wtulony.
Brunetka przeciągnęła się powoli przeczesując swoje włosy palcami i wstała z łóżka zabierając swoje ubrania zniknęła za drzwiami łazienki.
W tym czasie Torchio obrócił się na brzuch wtulając twarz w poduszkę, nie wiedział która jest godzina, ale był pewien, że jest jeszcze wcześnie.
- Muszę wracać, Eth, dziękuję za nocleg - oznajmiła szeptem zakładając pasek od torby na ramie - Śpij dobrze - zaśmiała się pod nosem słysząc ciche pomruki mężczyzny. Opuściła jego pokój starając się być cicho, była pewna, że wszyscy jeszcze śpią.
Wyszła z posiadłości zespołu zamykając za sobą drzwi i ruszyła pewnym korkiem do auta.
- Potrzebuję kawy - mruknęła do siebie dziewczyna i włączając radio skierowała się do pracy.

Zapach parzonej kawy stanowczo rozbudził Valentinę, która teraz, siedząc w biurze przeglądała dokumenty swoich zwierzęcych pacjentów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zapach parzonej kawy stanowczo rozbudził Valentinę, która teraz, siedząc w biurze przeglądała dokumenty swoich zwierzęcych pacjentów.
- Dzień dobry, Bianchi - Chloe uśmiechnęła się szeroko na widok swojej koleżanki, która dziś jak nigdy wcześniej przyszła później do pracy.
- Przepraszam, że zostawiłam Cię przez godzinę samą - odpadła brunetka podnosząc się zmiejsca, nalała sobie i współpracowniczce kawy, po czym podała jej jedną z filiżanek.
- Żartujesz? W końcu się wyspałaś - zaśmiała się kobieta siadając za swoim biurkiem. Była zadowolona, że Bianchi chociaż na chwilę oderwała się od pracy skupiając się na życiu prywatnym.

Późnym popołudniem Valentina wybrała się do supermarketu aby nieco zapełnić swoją lodówke, w której od kilku dni znajdowała się jedynie butelka wina i kilka plastrów sera. Na szczęście mieszkała sama, więc nikomu nie przeszkadzały jej dziwne nawyki żywieniowe, często zapominała o posiłkach, szczególnie gdy długo pracowała.

Ethan.
"Cześć Tina, razem z całym zespołem chcieliśmy zaprosić Cię na naszą świąteczną kolacje w ten piątek."

Valentina przejrzała swój kalendarz, w piątki pracowała na szczęście nieco krócej, więc mogła pozwolić sobie na nieco rozrywki.

"Jasne, Ethan. O której i gdzie?"

To zabawne, że Torchio ujął w swojej wiadomości cały zespół. Jeszcze nigdy tak oficjalnie jej nigdy nie zapraszał, zazwyczaj stawiał ją przed faktem, a ona nie miała serca mu odmówić.

"O osiemnastej, w naszym domu. Mam przekazać Ci od Victorii "Zero prezentów, ale wino jest zawsze mile widziane.""

Valentina zaśmiała się pod nosem, zapłaciła za zakupy po czym zapakowała je do papierowych toreb. Postanowiła od razu kupić kilka butelek wina, dlatego zamiast wracać do domu przechadzała się ruchliwymi uliczkami Rzymu zmierzając do ulubionego sklepu z tym właśnie alkoholem. "Il Tino di Vino" pokazał jej kiedyś ojciec, ponieważ właścicielem był jego dalszy kuzyn, z którym miał bardzo dobry kontakt, byli niczym bracia dlatego Bianchi nie zdziwiło, że ten od razu rozpoznał w niej córkę Alberto.
- Witaj Valentina - starszy mężczyzna przytulił mocno kobietę kołysając ją lekko w ramionach - Co Cię tu sprowadza? - zapytał po chwili poważniejąc.
- Potrzebuję cztery butelki wina, w tym jedno białe i jego naturalne, bezalkoholowe - oznajmiła. Wiedziała, że to Raggi woli białe wina półwytrawne, a z kolei Torchio nie był fanem procentowych trunków.
- Na prezent?
- Na prezent, Andrea, dziękuję - odpowiedziała brunetka rozglądając się po regałach z butelkami. Nie minęło nawet dziesięć minut kiedy kuzyn ojca przywołał do siebie dziewczyne wręczając jej torbe z pięknie opakowanymi winami.
- Dziękuję - uśmiechnęła się szeroko płacąc za prezenty. Co prawda Andrea nie chciał przyjąć zapłaty, ale Valentina potrafiła być bardzo stanowcza.

•••

Kolejne trzy dni, jak i poprzednie, minęły dziewczynie na pracy. Jedynie w czwartek wyszła na krótkie zakupy do centrum handlowego w towarzystwie Chloe, która bardzo chciała pomóc Bianchi w wyborze stroju na kolacje. Ta postawiła na minimalizm, nie chciała zbyt błyszczeć na świątecznej uczcie.

Około szesnastej zaczęła przygotowywać się powoli do wyjścia, siedząc przy toaletce w sypialni zrobiła sobie lekki makijaż podkreślając usta bordową szminką, wyprostowała swoje lekko falowane włosy, a następnie założyła na siebie kupiony dzień wcześniej outfit, składający się z czarnej sukienki do połowy uda, która miała nieco głębszy dekolt. Przyjrzała się krótko w lustrze poprawiając materiał, spakowała wszystko do torebki i zabierając ze sobą grafitowy płaszcz wyszła z mieszkania.
W drodze do posiadłości zespołu zaczęło towarzyszyć jej lekkie zdenerwowanie, była pewna, że dziewczyna Ethana również pojawi się na kolacji. Co prawda nigdy nie doszło między nimi do sprzeczki, ale Valentina domyślała się, że zazdrosnej kobiecie będzie przeszkadzać jej obecność.
Stukając czerwonymi paznokciami w kierownice czekała dziesięć minut zanim zadzwoniła Torchio aby otworzył jej bramę. Ten zrobił to niemal natychmiast jakby tylko czekał na jej przyjazd.
Bianchi zaparkowała auto na wolnym miejscu parkingowym przed ich willą i zgasiła silnik wrzucając kluczyki do torebki. Odetchnęła ciężko wysiadając z samochodu, zabrała z tylniego siedzenia cztery butelki wina i podążyła pewnym krokiem do drzwi wejściowych, w których stał Ethan i Victoria.
- Winoooo! - zawołała blondynka uśmiechając się szeroko po czym odchrząknęła - Cześć Tina - Vic rozłożyła ramiona przytulając po chwili brunetkę.
- Cześć - zaśmiała się pod nosem kobieta wręczając jej bordowa torebkę z jej imieniem. Ta od razu chwyciła za prezent i wbiegła do środka zostawiając Ethana i Valentinę samych w przedpokoju.
- To dla Ciebie, Eth - oznajmiła przytulając się do chłopaka, który objął ją ramieniem. Ten przejął swój prezent trzymając brunetkę w uścisku, w którym stali dobrą minutę, dopóki nie usłyszeli za sobą odchrząkiwania.
- Valentina, miło Cię widzieć - Laura uśmiechnęła się nieznacznie po czym przytuliła się do boku Torchio.
- Ciebie również - Bianchi zdjęła swój płaszcz po czym zostawiając parę w tyle przeszła do salonu by przywitać się z pozostałymi członkami zespołu i gośćmi.
Najpierw podeszła do Thomasa i jego dziewczyny - Lavinii, którą znała ze szkoły, a następnie wyszła na chwilę do ogrodu zauważając, że stoją tam Damiano i Giorgia.
- Cześć, grypowiczu. Lepiej się czujesz? - David uścisnął brunetkę śmiejąc się pod nosem.
- Tak, dziękuję Tina. Dla nas też masz wino? - zapytał gdy Valentina witała się z Soleri.
- Tak, ale dam je Twojej dziewczynie... Ty jeszcze powinieneś nieco odczekać - zaśmiała się Bianchi klepiąc chłopaka po ramieniu.
Stali jeszcze chwilę razem na zewnątrz czekając aż brunetka dopali papierosa po czym weszli razem do przystrojonej światecznie jadalni.
- Cześć - Lucrezia, siostra Ethana wyszczerzyła zęby w uśmiechu i poklepała miejsce obok siebie - Musisz mi towarzyszyć, Eli i rodzice nie mogli przyjść, a nie mogę znieść migdalących się par - oznajmiła cicho.
Valentina pokiwała ze zrozumieniem głową i usiadła pomiędzy brunetką, a Ethanem.

Amore eterno.《Ethan Torchio》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz