She is the sun, he is the moon.

163 10 5
                                    

Chłodne, grudniowe popołudnie, do świąt zostało jedynie 14 dni, większość pospiesznie wchodzi do galerii handlowej w centrum Rzymu by prawdopodobnie dokupić ostatnie prezenty dla bliskich. Ona, ciemnowłosa dziewczyna ubrana w czerń, siedzi na odśnieżonej ławce przy zamarzniętej fontannie próbując odpalić papierosa. Chłód muska jej szczupłe palce, które nieporadnie próbują obsłużyć czerwoną zapalniczkę. W końcu poddając się chowa używkę do białego, papierowego opakowania aby po chwili schować ręce w kieszeni płaszcza. Przyglądając się przechodzącym obok wstała z miejsca i pewnym krokiem ruszyła w kierunku Ponto Sublicio gdzie miała spotkać się ze swoim najbliższym przyjacielem. Po drodze rozplątała słuchawki, które dziwym trafem zawsze plątały się w kieszeniach i wsadziła je do uszu, chcąc zagłuszyć szum ulic miasta.

"With the venomous kiss you gave me, i'm killing loneliness, with the warmth of your arms, you saved me, oh, I'm killing loneliness with you..."

Valentina szybko rozpoznała chłopaka, oparty o mur mostu wpatrywał się we rwącą rzękę. Jego kruczoczarne włosy rozwiewał co chwile wiatr, a on nie mogąc pogodzić się z tym, kilkakrotnie przeczesywał je palcami dłoni, denerwował się. "Czyżby spotkanie po kilku miesiącach aż tak bardzo go stresowało?" - zapytała się w myślach Bianchi wyciągając słuchawki z uszu, podeszła bliżej kładąc ostrożnie szczupłą dłoń na męskim ramieniu.
- Tina - długowłosy nie odwrócił się dobrze rozpoznając kroki przyjaciółki, uśmiechnął się pod nosem.
- Chyba o tej porze tylko ja mogłabym się tu zjawić, Torchio - odparła ściągając dłoń z ciała bruneta, ten odwrócił się do niej przodem rozkładając niepewnie ramiona. Kącik ust dziewczyny uniósł się nieco do góry, a ona sama zrobiła krok do przodu i po chwili znalazła się w uścisku Ethana.
Ta długa rozłąka bardzo bolała Bianchi, była pewna, że nie jest już tak ważna dla chłopaka odkąd stał się sławnym perkusistą. Do tego jego nowa dziewczyna nie przepadała za Valentiną, z wzajemnością. Brunetka nie mogła znieść towarzystwa Laury, były jak woda i ogień, różniło je niemal wszystko. Torchio także męczyła sytuacja w której się znalazł, dobrze o tym wiedziała, ale było jej przykro, że podświadomie zepchnął ją na drugi plan.
- Tęskniłem, Bianchi, przepraszam, że tak długo się nie odzywałem - wyszeptał w końcu długowłosy gładząc dłonią plecy przyjaciółki. Miał ogromne wyrzuty sumienia, zostawił Valentinę samą sobie. W porównaniu do niego dziewczyna nie miała wokół siebie licznej grupy przyjaciół i znajomych, dodatkowo rodzinne problemy Bianchi sprawiały, że ta znikała na jakiś czas, stawała się dla wszystkich niewidoczna, jakby przeźroczysta.
- Nie potrafię się na Ciebie gniewać, Ethan, dobrze o tym wiesz - brunetka powolnie odsunęła się od mężczyzny spoglądając na jego twarz spod rzęs.
- Twój brat mówił, że od kilku dni nie mają z Tobą kontaktu, Tina, co się dzieje? - zapytał cicho muzyk unosząc jedną z brwi.
Bianchi zaśmiała się gorzko słysząc pytanie przyjaciela po czym sięgnęła dłonią do kieszeni czarnego płaszcza, wyciągnęła paczkę papierosów. Jednego wsunęła pomiędzy swoje usta, a następnie skierowała dłoń w stronę Ethana, kiedy ten wziął w palce używkę cofnęła rękę i wrzuciła paczkę z powrotem do kieszeni. Torchio odpalił używkę Valetiny, a następnie zrobił to samo ze swoją.
- Dlatego się do mnie odezwałeś - westchnęła kobieta zaciągając się papierosowym dymem. Zmrużyła oczy i zmierzyła wzrokiem męską twarz, długowłosy pokiwał przecząco głową.
- Nie, nie dlatego. Jak już mówiłem tęskniłem, po prostu zmartwiła mnie ta wiadomość od Alessio - wzruszył ramieniem wypuszczając dym w górę.
Valentina oparła się plecami o mur mostu kiwając głową z niedowierzaniem.
- Potrzebowałam odpoczynku. Nic się nie dzieje - brunetka spuściła wzrok, a Ethan zrobił krok do przodu, już chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dźwięk telefonu. Nerwowo wyjął smartphone'a z kieszeni, a widząc na wyświetlaczu zdjęcie Laury spojrzał przepraszająco na przyjaciółkę i odebrał połączenie odchodząc na bok.
Bianchi przewróciła teatralnie oczami słysząc głos blondynki, która prawdopodobnie pisała biografię swojego chłopaka.
- Jestem na mieście - westchnął ciężko Torchio - Tak, wiem, Skarbie. Będę za godzinę, dobrze? Pośpieszę się - odpowiedział krzywiąc się lekko.
W czasie gdy Ethan rozmawiał ze swoją dziewczyną Valentina zgasiła papierosa i zaczęła iść przed siebie z zamiarem powrotu do swojego mieszkania. Nie miała ochoty już zabierać cennego czasu sławnego teraz przyjaciela, nie pasowała do jego gwiazdorskiego świata.
- Tina! - usłyszała za sobą wołanie, a następnie coraz głośniejsze kroki chłopaka - Przepraszam, muszę wracać - oznajmił skruszony.
- Nie przepraszaj mnie za coś, czego nie żałujesz, Eth... - Bianchi nie zwolniła kroku, nie znosiła pożegnań dlatego już po chwili zostawiła Ethana za sobą. Mężczyzna przeklnął cicho pod nosem kopiąc pierwszy napotkany na drodze powrotnej kamyk. Nie chciał by tak właśnie skończyło się ich spotkanie, ale nie miał innego wyjścia. Laura wracała jutro do domu, do Berlina i chciał spędzić z nią ostatni wieczór przed wyjazdem.


"You had demons to kill within you screaming, with a gun loaded with guilt, you opened their eyes..."

Valetina wróciła do domu, zdjęła w przedpokoju płaszcz oraz buty kierując się następnie do kuchni gdzie nalała sobie do kieliszka czerwonego wina. Usiadła na sofie w salonie popijając trunek i przeglądając social media, gdzie dziewczyna Ethana właśnie dodała zdjęcie przygotowanej kolacji.
"Śpisz, Tina?" - wiadomość od Victorii wyrwała ją z zamyśleń.
"Nie, Vic, właśnie wróciłam do domu i piję wino. Coś się stało?"
Dziwne, De Angelis bardzo rzadko do niej pisała. Poznały się trzy lata temu na ich koncercie w Rzymie, całkiem dobrze im się rozmawiało i dlatego wymieniły się numerami telefonów, ale ich znajomość nie stała się głębszą relacją.
"Martwię się o naszego Ethana, jest ostatnio jakiś nieobecny i chciałam zapytać czy może wiesz coś więcej. W końcu nikomu nie zwierza się tak jak Tobie."
Bianchi zaśmiała się gorzko odpalając papierosa, "nikomu nie zwierza się tak jak Tobie".
"Przykro mi, Victoria, od kilku miesięcy nie mamy najlepszego kontaktu."
Kolejny łyk wina wydawał się bardziej cierpki niż poprzedni, możliwe że to łzy Valetiny nabrały gorzkiego smaku. Teraz spływając pojedynczo po jej twarzy zahaczały o pełne wargi dziewczyny wpadając do purpurowej cieczy.
"Coś się stało, Tina?"
Bianchi wcisnęła plecy w miękkie oparcie sofy zamykając oczy. Czy powinna powiedzieć De Angelis co czuje? Nie, to chyba nie był zbyt dobry pomysł, każde z nich miało własne problemy.
"Jakoś tak wyszło."
Na ekranie smartphone'a pojawiło się zdjęcie basistki, Valetina przez chwilę wachała się czy powinna odebrać połączenie.
- Tina, wiem, nie znamy się zbyt dobrze, ale jesteś dla Ethana ważna, co czyni Cię ważną dla nas. Powiedz, co się dzieje? Pokłóciliście się? - głos Victorii brzmiał bardzo poważnie, była zmartwiona prowadząc swój krótki monolog.
- Nie pokłóciliśmy się, Vic - oznajmiła brunetka przełykając ciężko ślinę, starała się aby brzmieć normalnie, ale jej głos się łamał.
- Ty płaczesz, Valentina - stwierdziła blondynka - Potrzebujesz towarzystwa? Mogłabym być u Ciebie za jakieś pół godziny - powiedziała niepewnie.
- Victoria... nie, wszystko w porządku. Po prostu nieco mi przykro, spotkałam się z nim dzisiaj, ale jak zwykle nam przerwano i.. nawet specjalnie nie porozmawialiśmy - oznajmiła cicho kręcąc bezradnie głową.
- Laura jutro wyjeżdża, to pewnie dlatego... Tina, nie przejmuj się. Może wpadłabyś do nas jutro do studia?
- Nie chcę się narzucać, Vic... macie z pewnością dużo pracy i...
- Bianchi - mruknęła poważnie blondynka - To nie zaproszenie, to przymus. Jutro od osiemnastej jesteśmy w studiu, wyślę Ci adres. Jak nie przyjdziesz, my przyjdziemy do Ciebie - powiedziała De Angelis tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dobrze - wyszeptała brunetka - Będę - dodała po chwili, a słysząc klaśnięcie w dłonie zaśmiała się krótko.
- W takim razie do jutra, wyśpij się - basistka rozłączyła się, a Bianchi odetchnęła ciężko dopijając wino.

Witam w nowym opowiadaniu o Ethanie. Miłego czytania. ♡

Amore eterno.《Ethan Torchio》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz