Rozdział 28 - Rozdzieleni

145 13 237
                                    

Dom Chris'a

Razem z Derek'iem dotarliśmy do mojego domu. Mimo, że ja w czasie jazdy wręcz nalegałam, że sama do niego wejdę, on uparcie został przy swoim. Derek objął mnie i szedł w stronę drzwi. Gdy przekroczyłam razem z nim próg, Chris raptownie zerwał się z kanapy i podbiegł do nas i objął mnie z drugiej strony. Wyglądało to tak, jakbym nie mogła chodzić i oni chcieli mi pomóc.

--Wszystko ze mną dobrze. - spojrzałam na obu i się uśmiechnęłam. Mężczyźni również posłali mi uśmiech i odsunęli się ode mnie, dając mi swobodę. -Pójdę na górę. - po tych słowach podeszłam do Derek'a i go pocałowałam. Po nim szeroko się uśmiechnęłam i podeszłam do wuja, aby go przytulić.

 Po nim szeroko się uśmiechnęłam i podeszłam do wuja, aby go przytulić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Bardzo się cieszyłam, że w końcu jestem w domu i mogę być przy nim. Argent uważnie mi się przyglądał. Widział, że ze mną już lepiej. Gdy weszłam na górę, odwrócił się do Hale'a i mu podziękował.

CHRIS: Dziękuję ci. - spuścił wzrok, po czym po paru sekundach znów patrzył na Hale'a - Za wszystko. - uśmiechnął się lekko.

DEREK: Nie ma sprawy. - patrzył na Chris'a. - Kocham ją. - w jego oczach było widać, że mówił szczerze. Argent spoglądał na niego z zaskoczeniem i wyobraził sobie, jak jego córka miała słabość do wilkołaków. Wie, że przy Derek'u będę bezpieczna. Łowca poklepał go po ramieniu i dodał.

CHRIS: Będę was wspierał. - uśmiechnął się z troską. Derek odwzajemnił gest i po chwili wyszedł. Argent stał chwilę przy wyjściu, aby wszystko przemyśleć, po czym swój wzrok skierował na schody. Postanowił zajść do mojego pokoju.

W tym czasie mój wzrok był skupiony na łuku, który leżał na biurku. Przypomniałam sobie początki, gdy pierwszy raz zobaczyłam go w garażu. Pierwszy raz, gdy zaczęłam strzelać w lesie i niczym się nie przejmowałam. Obok leżały moje sztylety i kusza. Uznałam, że musze je mieć przy sobie (w razie obrony). Wtem wszedł Chris. Nawet na niego nie spojrzałam. Moja uwaga była wciąż skupiona na różnego rodzaju bronie leżące w moim pokoju.

CHRIS: Zostaw to. - złapał moją dłoń i spojrzał mi w oczy.

--Łuk wrócił na miejsce. - ostatnim razem miałam go, podczas planowanego treningu, na którym ostatecznie prawie zginęłam.

CHRIS: Isaac go przyniósł, ale zostaw go na chwilę. - spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić.

CHRIS: Usiądź. - wskazał na łóżko. Byłam coraz bardziej ciekawa. - Nie mówiłem ci tego. - usiadł przy mnie i patrzył na łuk. - Łuk. - wskazał go palcem, a ja gwałtownie na niego spojrzałam. - Należał do Allison. - wzrok znów skierowałam na wujka i złapałam jego dłonie.

--Nie gadajmy o niej. Była fantastyczna, ale nie chcę abyś cierpiał mówiąc mi o tym. - nie to, że miałam dość rozmowy o niej, ale nie chciałam, aby mój wuj czuł ból, mówiąc o niej. Wiem, że cierpiał i cierpi z powodu jej śmierci. On się uśmiechnął i szybko zmienił temat.

CHRIS: Musisz odpoczywać. - raptownie wstał z łóżka, a ja zrobiłam to samo.

--Wiem.- Chris wychodził, a ja układałam swoje rzeczy, gdy nagle Argent zatrzymał się w progu i zapytał mnie.

CHRIS: Wiem gdzie ukrywają się hybrydy. - powoli odwrócił wzrok w moją stronę. Ja zatrzymałam wzrok na białej koszulce. Po prostu nie wierzyłam. Chris wiedział, że będzie tego żałował, ale musiał mi o tym powiedzieć. Nie chciał, abyśmy mieli przed sobą jakiekolwiek tajemnice.

--To dobrze. - wstałam i poszłam w stronę łóżka. - Pójdę się położyć. - uśmiechnęłam się i okryłam kołdrą. Wuj był zaskoczony moim zachowaniem. Nie wyglądałam na zdeterminowaną i chętną do zabicia ich.

CHRIS: Nie chcesz wiedzieć, gdzie jest ich kryjówka? - jest bardzo zaskoczony. Mimo, że nie chciał, abym brała w tym udział to jednak zaskoczył go fakt, że nie rwę się do działania.

--Nie dziś. - przekręciłam się na prawy bok i poszłam spać. Chris'a to ucieszyło i postanowił je zabić. Oczywiście z pomocą stada Scott'a.

40 minut później
Dom Scott'a

SCOTT: Deaton mówi co innego, ty co innego, więc jak jest naprawdę?- spogląda na wszystkich.

STILES: Wyjdzie na to, że nie ma ich tu i tu. - patrzył przed siebie. Scott spojrzał na niego z rozczarowaną miną. - No co? - wzruszył ramionami. - Nie moja wina, że oboje mówią co innego. - patrzył na Scott'a i Parrish'a.

Gdy ci próbowali rozwiązać konflikt, do domu McCall'a wszedł Argent.

CHRIS: Możemy ich zabić. - powiedział bez zastanowienia. - Emma nie chce. - w jakiejś części miał rację. Nie chciałam tego zrobić, ale dziś (to istotna różnica, przynajmniej dla mnie). Wszyscy w salonie byli zaskoczeni.

SCOTT: Mamy problem z ich kryjówką. - łowca podszedł do reszty i spojrzał na nich chcąc wiedzieć, jaki mają problem.

STILES: Parrish mówi, że ich kryjówka jest w Beacon Hills. - spojrzał na policjanta.

MALIA: A ty mówisz, że jest to ileś mil od miasta. - wzrok skierowała na Argent'a. Ten zaczął myśleć nad rozwiązaniem, aż w końcu wymyślił.

CHRIS: Rozdzielimy się. - spojrzał na wszystkich, aby wybrać kompanów. - Ze mną pójdzie Stiles, Kira, Liam i Lydia. - patrzył na wszystkich po kolei. - A z Parrish'em pójdzie Scott, Isaac, Malia i Theo. - nikt nie protestował. Wszyscy byli gotowi do znalezienia, a potem zabicia tych hybryd.

20 mil od Beacon Hills

Była godzina 17. Grupa Argent'a dotarła na miejsce wskazane przez Deaton'a. Chris był niemal pewny, że tu jest ich kryjówka. Naładował broń i czekał na odpowiedni moment. Przy kryjówce nie było nikogo, więc to już było dosyć dziwne. Gdy Kira trzymająca miecz w dłoni, Liam wyciągający pazury, Lydia przygotowująca się do krzyku i Stiles trzymający kij bejsbolowy pokazali znak, który oznaczał, że są gotowi, Chris wparował do pomieszczenia. Rozejrzawszy się, uświadomił sobie, że nikogo tam nie było.

Beacon Hills

Grupa Parrish'a postanowiła pojechać później. O godzinie 22, wszyscy byli już na miejscu. Tutaj również nikogo nie było. Theo w pewnej chwili pokazał odległe pomieszczenie, które wyglądało jak opuszczony dom. Parrish nie miał kompletnie pojęcia gdzie dokładnie znajdowała się kryjówka hybryd. Wiedział, że to w tym lesie, ale tylko tyle. Wszyscy byli już przy drzwiach. Gdy McCall po paru minutach czekania, wparował do środka zobaczył coś co go zszokowało.

Widział ciała mężczyzn, którzy zmienili się w hybrydy przed śmiercią. Były cztery ciała oraz dwie osoby stojące nad nimi.

Może wiecie kto może być?

To byłam ja i Peter Hale.

Łowca od podstaw Tom I •SKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz