#6

37 9 88
                                    

Wróciliśmy około 2 w nocy do hotelu. Byliśmy trochę podpici znaczy ja, a Alan to już nie wspomnę ledwo co stał na nogach, ale to nieważne. Udaliśmy się od razu do pokoju, który na szczęście był dwuosobowy chłopak od razu udał się na łóżko i zasnął, a ja po około 10 minutach też się położyłem na drugie łóżko i zasnąłem.

Dochodziła godzina 12:30 dzisiaj sobie pozwoliłem na dłuższy sen, ponieważ dziś wieczorem gram koncert i nie chce wyglądać jak trup. Po chwili leżenia  wkońcu wstałem z łóżka rozejrzałem się po pokoju nigdzie nie było Alana więc prawdopodobnie poszedł załatwić to co miał załatwić. Udałem się do łazienki się odświeżyłem na razie wybrałem normalne ubrania, czyli koszulka i spodnie dresowe. Po jakiś 15 minutach wrócił Alan, który był uśmiechnięty, jakby stał się jakiś cud dla niego.

– Siema a tobie co? — zapytałem

– Spotkałem kumpla na mieście, który powiedział mi, gdzie mieszka Sara

– I co z tego? Przecież już nie jesteście razem

– I to z tego, że postanowię do niej wpaść wiesz tak po przyjacielsku – powiedział Alan, siadając i otwierając Red Bulla

– Ta po przyjacielsku nie chce ci przypominać kto przylazł do mnie o 3 w nocy, bo go rzuciła dziewczyna i wypowiedział słowa, że nie chce jej widzieć.

– Ale że niby ja takie coś powiedziałem? – zdziwił się niebieskooki

– Nie kurde ksiądz to powiedział, a poza tym oddawaj mojego Red Bulla – powiedziałem, wyrywając napój chłopakowi z rąk

– To ty chlałeś z księdzem, że wiesz?

– Błagam nie rozpierdalaj mnie – rzekłem, siadając na fotel, który znajdował się naprzeciwko chłopaka

– Spokojnie żartowałem tylko

– A ty przypadkiem czegoś nie piłeś albo nie brałeś czegoś mocnego? – powiedziałem, patrząc na ręce chłopaka, biorąc łyk energetyka

– Nie? O co ci chodzi

– Chodzi mi o to, że jak jesteś podpity, to zaczynasz strzelać palcami, a właśnie to robisz
– wskazałem palcem, a chłopak się uśmiechnął

– Wydaje ci się

– Yhy tak wydaje mi się – powiedziałem niewyraźnie

– Mówiłeś coś? – spytał chłopak

– Nie tak sobie marudzę pod nosem.

Przez kolejne kilka godzin nie robiłem nic ciekawego. Jedynie wysłuchiwałem od Alana, że mam za dużo niepić, żeby nie skończyć tak jak ostatnim razem. W ogóle go nie słuchałem, bo to była moja sprawa, czy się nawalę przed koncertem, czy po nim. Ale i tak go znając to sam będzie nawalony i będzie mi wmawiać, że to było przez przypadek lub że była okazja. Dochodziła godzina 16, więc się szybko przebrałem i udałem się do Spektrum. Wtedy miałem próbę przed koncertem, który ma odbyć się o 22 na miejscu czekała już ekipa zajmująca się oświetleniem, jak i mój brat.
Zauważyłem mojego brata, który sprawdzał ewidentnie coś na telefonie. Więc po cichu zakradłem się do niego i wskoczyłem na niego.

– Andreas – powiedział chłopak, przedłużając moje imię

– Tak? Heh – zapytałem, wiedząc o co będzie chodzić chłopakowi

– Możesz zejść ze mnie?

– Tak jasne już – zaśmiałem się i zszedłem

– Dziękuję bardzo – zaśmiał się Mathias, poprawiając bluzę i włosy

𝐀𝐥𝐛𝐨 𝐢𝐝𝐳𝐢𝐞 𝐝𝐨𝐛𝐫𝐳𝐞, 𝐚𝐥𝐛𝐨 𝐬𝐢ę 𝐤𝐨ń𝐜𝐳𝐲 𝐀𝐧𝐝𝐫𝐞𝐚𝐬 𝐇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz