Rozdział 7

523 27 45
                                    

Dazai pov:

Ten tydzień minął strasznie szybko. Sam nie wiem czy to dobrze czy źle. Chciałem spotkać "ojca" ale tylko z czystej ciekawości. Nie miałem zamiaru słuchać o tym jak bardzo przeprasza. Nigdy mu nie wybaczę porzucenia mnie. Często zastanawiałem się, czy gdybym dorastał tak jak każde inne dziecko miałbym normalne życie? Czy miałbym happy and z żoną i dziećmi? Czy byłbym mężczyzną o zwyczajnej pracy? Ale co się już wydarzyło to się nie zmieni. Nie jest mi pisane szczęśliwe zakończenie. Jestem samobójcą pracującym w portowej mafii, z chłopakiem a nie żoną. Może i Mori nie jest idealnym ojcem ale zapewnił mi przeżycie i pracę. To jego będę szanował nie tego obcego mi człowieka.

To już dziś, to dziś miałem poznać swojego biologicznego ojca. Ciekawił mnie jednak fakt że mam spotkać się z nim a nie z matką. Czemu jej nie poznam? No trudno, nie mam teraz czasu na takie głupie myśli. Za dziesięć minut muszę być w budynku mafii więc lepiej się pośpieszę.

O osiemnastej byłem już przy drzwiach gabinetu Mori'ego. Jednak nie sam, był ze mną Chuuya. Martwił się jak sobie poradzę więc uparł się, że przyjdzie ze mną. Powolnie otworzyłem duże drzwi sprawiając skupienie innych na mojej osobie. W pokoju były już dwie osoby- Mori i mój "ojciec". Mężczyzna był niski i dosyć pulchny, nie był zadbany, wręcz przeciwnie. Miał na sobie biały podkoszulek i czarne jeansy. Włosów miał mało, a dokładniej prawie ich nie miał. Wyglądał jakby nie mył się od miesiąca. Od razu po wejściu do gabinetu czuć było od niego wódkę. Dokładnie tak go sobie wyobrażałem. Gdy tylko mnie zobaczył podszedł do mnie z rozłożonymi ramionami.

- Osamu synku!-zawołał

Odsunąłem się szybko unikając uścisku.

- Ile my się nie widzieliśmy? Ile masz teraz lat, szesnaście? a może już siedemnaście?- widać było że mężczyzna jest trochę skołowany.

- Mam dwadzieścia dwa lata.-odpowiedziałem bez emocji.

- No dobrze może zostawię was samych. Pogadajcie tam sobie i wszystko wyjaśnijcie. Chuuya ty też zostaw ich samych.- odezwał się Mori.

- Niech zostanie, chce by był przy tej rozmowie.-powiedziałem.

- No dobrze więc ja już idę, macie dwadzieścia minut.- powiedział po czym wyszedł z pomieszczenia.

- No to wracając. Jesteś więc już dorosły pewnie masz żonę, może i też dzieci.-powiedział pewny siebie.

- Nie mam dzieci ani żony.-powiedziałem psując jego nadzieję na wnuki.

- No jak to tak, jak to żadna nie chcę takiego przystojniaka?!. Pewnie więc poświęciłeś się pracy.

- Nie jestem sam, mam partnera. -Powiedziałem poirytowany.

- Partnera?! Ale to nienormalne, pewnie jakiś mami synek. -Powiedział i chrząknął pod nosem.

- Masz coś do mnie staruchu?!- powiedział zdenerwowany Chuuya.

- Nie, nie, nic.- jak widać przestraszył się Chuu i nic już na ten temat nie powiedział.

- No to, gdzie pracujesz? Na pewno masz jakąś porządną prace. Wyglądasz na porządnego faceta.

- Pracuje tutaj. W portowej mafii.

- Co.. Więc jesteś... - nie dałem mu dokończyć

- Mordercą. Tak- dokończyłem

- W sumie czego się spodziewać.. Opiekował się tobą Mori Ogai..

- Sam o tym zdecydowałeś, gdybyś mnie nie porzucił moje życie wyglądałoby inaczej. -Zacząłem mówić już poddenerwowany.

"Na zawsze razem" II soukoku II / 18+/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz