Rozdział 8

497 21 16
                                    

Chuuya pov :

Dni, tygodnie i miesiące.. Czas leciał strasznie szybko, a nasza prawdopodobnie najważniejsza misja w życiu zbliżała się wielkimi krokami. Został już tylko tydzień do wielkiego balu o, którym mówiła cała Jokohama. Wszyscy cieszyli się na wieść o nadchodzącym wielkim wydarzeniu w naszym mieście, wszyscy oprócz Zbrojnej agencji detektywistycznej oraz Portowej mafii. Przez cały rok trwały ważne przygotowania do tej misji, materialne jak i psychiczne. Każdy biorący udział był świadom jak wielkie jest prawdopodobieństwo straty, któregoś z uczestników. W głębi duszy modliłem się by nie był to mój ukochany. Oddałbym życie za niego nawet jeśli dobrze wiedziałem, że chce on umrzeć.  Jednak jedyne co mogłem teraz zrobić to czekać ten cholerny tydzień i być gotowym na wszystko..

Obudziłem się rano i popatrzałem na zegarek stojący obok łóżka. Wstałem jak zwykle przed czasem, więc postanowiłem jeszcze trochę pospać. Po jakimś czasie ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie mogąc wytrzymać ciągłego stukania poszedłem zobaczyć kto się do mnie dobija. Zaspany, w nie za dobrym stanie otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Dazai.

-Co ty tu robisz?- Spytałem nie wiedząc co się dzieje.

-A co ty robisz tu?! Jest dziewiąta a ciebie nie ma u Mori'ego!- Powiedział, a wręcz wykrzyczał Dazai.

-O boże! To już?! Czemu nie przyszedłeś wcześniej głupku?!-Powiedziałem i wpuściłem chłopaka do środka.

Jak najszybciej pobiegłem się przebrać i uczesać. Gdy byłem już gotowy poszedłem do salonu, w którym czekał Osamu. Razem z nim poszedłem do mafii, wymyślając scenariusze do tego co zrobi  szef gdy przyjdziemy spóźnieni. W pośpiechu przyszliśmy pod jego gabinet, zapukaliśmy i czekaliśmy na odzew. Gdy dostaliśmy pozwolenie na wejście, otworzyliśmy wielkie drzwi oraz weszliśmy do środka. Pochyliliśmy się lekko przed szefem i przeprosiliśmy za spóźnienie.

Gdy dotarliśmy na miejsce nie byłem jeszcze świadom tego co właśnie miałem usłyszeć..

Nie mogłem uwierzyć w to czego się dowiedziałem, byłem przerażony. Okazało się, że termin balu przeniósł się na jutro. Razem z Dazai'em dostałem na dzisiaj wolne by przygotować się psychicznie na to wydarzenie. Wyszedłem z gabinetu i czekałem przed drzwiami na Osamu. Gdy przyszedł nic nie mówiąc przytulił mnie. Wiedziałem, że on tak samo jak ja stresował się tą misją. Nie byliśmy już dzieciakami miejącymi wysoką samoocenę, myślącymi, że możemy wszystko. 

By się odstresować poszliśmy do Lupin'a. Oby dwoje byliśmy świadom, że ta misja będzie dla nas wyjątkowo trudna. Chcieliśmy teraz o tym zapomnieć i cieszyć się sobą nawzajem. Nie upiliśmy się jednak, przed obawą kaca przez cały jutrzejszy ważny dzień. Podczas gdy szliśmy do mojego domu wymieniliśmy kilka ważnych słów.

-Dazai.. A co jeśli zginiesz na tej misji?- Spytałem nie patrząc na niego.

-Zginę to zginę. Znajdziesz sobie kogoś za mnie, a ja zaznam spokoju w piekle.

-Nie mów tak.. Powinieneś teraz powiedzieć, że nie zginiesz i mam o tym nie myśleć! Ale z ciebie idiota.-Powiedziałem i walnąłem go w głowę.

-Dobrze dobrze, nie zginę na tej misji, nie myśl o tym.-Powiedział i zrobił głupi uśmieszek.

Nie wiedziałem jeszcze, że to zdanie miało tak wielką wagę. Nie myślałem o tym zdaniu za dużo, po prostu uśmiechnąłem się pod nosem i dalej szedłem. Gdy dotarliśmy do mojego domu wyjąłem wino i usiadłem z Dazai'em do jakiegoś filmu. Tak o to wtulony w niego zasnąłem. Przyśnił mi się najgorszy scenariusz mojego życia. Śniło mi się, że wygraliśmy z Kawari'm jednak zdążył on pozbawić Dazai'a mocy na kilka godzin, a ja w tym czasie byłem pod wpływem mojej mocy. Nie kontaktujący się, poddany sile zabiłem Osamu, a później sam umarłem koło niego.. 

Gdyby takie coś zdarzyło się na prawdę nawet po śmierci nie wybaczyłbym sobie tego. Śmierć Dzai'a sama w sobie byłaby dla mnie okropna, ale gdybym sam go zabił byłoby jeszcze gorzej.. Wiedziałem, że wiąże się z samobójcą chcącym rzecz jasna odejść z tego świata, jednak nie byłem gotowy na jego śmierć. Obudziłem się w środku nocy właśnie przez ten koszmar. Rozejrzałem się w około wystraszony szukając Osamu. W końcu spojrzałem na niego śpiącego koło mnie, tuż pod moim nosem. Uśmiechnąłem się pod nosem i wtuliłem w niego tym samym budząc go. Chłopak pół śpiąc objął mnie i kazał mi wracać spać. Zrobiłem tak jak mówił i zasnąłem na nowo. Tym razem na całe szczęście nie śniło mi się nic strasznego.

-------------------------------------------------------------------------------

687 słów

 Jak można się było domyśleć jest to przedostatni rozdział. Wiem, że rozdział bardzo krótki jednak chciałam napisać zakończenie w oddzielnej części. Miłego dnia/ nocy i do zobaczenia w ostatnim rozdziale.

Wasza kochana autorka <3

&quot;Na zawsze razem&quot; II soukoku II / 18+/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz