Rozdział 4

27 0 0
                                    

Obudziłam się koło 9, od razu powróciły do mnie wydarzenia wczorajszego wieczoru, leżałam tak w łóżku 2 godziny, aż w końcu postanowiłam wstać i zjeść coś. Po drodze wstąpiłam jeszcze do łazienki trochę się ogarnąć.

Weszłam do salonu, lecz tam nikogo nie było. Przestraszyłam się trochę i poszłam sprawdzić czy Stacy w ogóle jest na mieszkaniu. Zapukałam do jej pokoju i weszłam do środka, na jej niezbyt dużym łóżku zobaczyłam ich dwójkę - Stacy i Luke'a obejmujących się. Musieli mieć ciężką noc, pomyślałam i wycofałam się do salonu.

Poszłam zrobić sobie śniadanie. Padło na płatki z mlekiem. Odpaliłam Netflix's i tak zleciała mi większa część niedzieli. W międzyczasie wstał Luke wraz ze Stacy. Zjedli "śniadanie" o 13, po czym chłopak musiał nas opuścić. Rozmawiałyśmy ze Stacy o wczorajszym wieczorze. Dowiedziałam się że wrócili około 2, więc odetchnęłam w duchu, że nie zauważyła mojej nieobecności. Słuchałam jej opowieści i jednocześnie myślałam o swoim wieczorze.

- Emma czy ty mnie jeszcze słuchasz. - krzyknęła Stacy i pomachała mi ręką przed oczami. Cholera - skarciłam się w duchu, ogarnij się kobieto.

- No jasne, że cię słucham. - odpowiedziałam szybko.

- Dobra teraz ty opowiedz mi o swoim wczorajszym wieczorze. - zagadnęła z uśmiechem, licząc że powiem jej coś ciekawego.

- Nic się u mnie nie działo, siedziałam tutaj cały czas i oglądałam wszystko co wpadło mi w ręce. - jakoś wybrnęłam z tej sytuacji.

- Na prawdę? Nie poszłaś do żadnego klubu ani nic? - ciągnęła zaskoczona przyjaciółka.

- No powaga. - źle mi było z tym, że ją okłamuję, ale nie mogłam jej tego powiedzieć, wolałam o tym zapomnieć. Ale nie było to takie łatwe, dalej pamiętałam te jego zielone oczy. Zielone. Oczy. Jak szmaragdy.

- Hej znowu się zawiesiłaś. - ściągnęła mnie na ziemię.

- Co? - odpowiedziałam.

- Czegoś mi nie mówisz moja droga, ale nic ja poczekam, powiesz jak będziesz gotowa.

- I za to cię kocham siostro. - odpowiedziałam jej.

- Wiem - przytaknęła

I dalej ogladałyśmy jakiś serial już nawet nie pamiętam o czym.

***

Około 18 zadzwonił telefon, na wyświetlaczu pojawił numer, który już wiem do kogo należał. Odrzuciłam połączenie. Kolejne też. I kolejne. I kolejne. Zaczynało mnie to już męczyć. W końcu postanowiłam odebrać.

- Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale nie wiem dlaczego - odezwał się chłopak

- To nie twoja wina, chociaż... po części trochę tak. - odpowiedziałam i poczułam jak łzy napływają mi do oczu.

- Proszę porozmawiajamy twarzą w twarz, wyjdź przed akademik pójdziemy do parku i tam pogadamy.

- Kiedy niby mam wyjść?

- Teraz, czekam pod drzwiami.

No to mnie teraz zamurowało. On tu był, tak blisko, chciał pogadać. Znowu coś kazało mi się zgodzić, kurwa to cholerne serce każe mi robić dokładnie odwrotnie niż rozum.

- Daj mi proszę 10 minut, znaczy wasza wysokość. - odpowiedziałam po chwili.

- Dziekuję, że się zgodziłaś. - po tych słowach rozłączył się.

Ale jestem głupia - powiedziałam do siebie i wyszłam spotkać się z nim. Byłam ubrana w kremową bluzę z napisem Kalifornia i czarne leginsy, swoje kręcone włosy miałam spięte w niedbałego koka a na dodatek miałam zero makijażu. Przecież jak on mnie zobaczy to ucieknie - pomyślałam, w sumie nie był to taki zły plan. Wyszłam z pokoju i usłyszałam lanie wody, na szczęście Stacy poszła się myć, dzięki Bogu. Spokojnie wyszłam z mieszkania.

You Are My Whole World, BabyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz