Rozdział 19

11 0 0
                                    

Razem z Henrym próbowaliśmy poradzić sobie ze złożeniem łóżeczka dla malucha. Po przeczytaniu instrukcji wydawało się to banalnie proste, lecz później okazało się cholernie trudne. Dlaczego nie mogą sprzedawać już złożonych łóżeczek, ułatwiłoby to życie człowiekowi. Złożenie tego niedużego mebelka zajęło nam dobre cztery godziny.

- Ile można składać tak prosty i nieduży mebel - wykrzyknęła Amber, która właśnie weszła do pokoju.

- To nie było takie proste jak sobie myślałaś - odpowiedziałem ze śmiechem pierwszy raz od zaginięcia Emmy.

- Następnym razem lepiej sobie poradzisz - poklepała mnie po ramieniu, a mi od razu popsuł się humor.

- Chciałbym żeby tak było - wzruszyłem smutny ramionami.

- Stary na pewno tak będzie - uśmiechnął się do mnie Henry - znajdzie się w końcu.

- Ciągle się o to modlę, ale widocznie nie jest mi dane być szczęśliwym, ale ważne że wam się wiedzie - postanowiłem zmienić temat - znacie już płeć dziecka?

Popatrzyli po sobie niepewnie i od razu się uśmiechnęli.

- Wiemy... - zaczął Henry.

- Ale nie powiemy - dokończyła Amber - zdecydowaliśmy, że ogłosimy to wszystkim jak się urodzi - pogłaskała brzuch - nie chce, żeby czasem nam zrobiło psikusa.

Siedzieliśmy we trójkę i rozmawialiśmy przy herbacie. Nareszcie moje myśli oderwały się od jednej osoby. Potrzeba mi było tej normalności, w zamku nigdy tak nie będzie. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni, ja też byłem nie mniej zdziwiony.

- Tony, tata dzwoni? - zapytała moja siostra, ale wiedziała że nie był to on.

- Zdecydowanie nie, jakiś nieznany numer - odpowiedziałem.

- Odbierz to musi być coś ważnego - powiedział Henry.

Wstałem i odebrałem telefon, z którego zaczęły wypływać niezrozumiałe dla mnie słowa przerywane krzykami. Włączyłem tryb głośnomówiący żeby Amber i Henry też mogli słyszeć tą rozmowę.

- Nic nie rozumiem - krzyknąłem w końcu - proszę się uspokoić i od początku opowiedzieć o co chodzi, ale to pewnie pomyłka.

- Wasza wysokość - zaczął mówić jakiś mężczyzna - mamy ważne informacje.

- Czekaj skąd wiesz kim jestem - zapytałem.

- Właśnie chciałem to wyjaśnić, mój brat z żoną spotkali się z panią Emmą Whitestone - kiedy usłyszałem imię mojej miłości zamroczyło mnie, ale szybko się ocknąłem.

- Proszę mówić dalej - powiedziałem szybko.

- Odnalazła ich synka i przyszła do nich. Mieszkają w Hathill na Well Street 9. Przyjęli ją z żoną do ich domu i...

- I co? - krzyknąłem.

- Oni znowu ją porwali - krzyknęła jakaś zapłakana kobieta.

Z wrażenia upuściłem komórkę, którą natychmiast podniósł Henry. Wiedziałem, że musiało stać się coś złego.

- Hej, jak dawno to było - zapytał Henry.

- Pół godziny temu, mój brat chciał ją uratować, ale został postrzelony, walczą dalej o jego życie, nie mogłem wcześniej zadzwonić. Ten numer podała pani Emma mojemu bratu, miał się skontaktować z księciem gdy ta miała wziąć prysznic ale nie zdążyła ponieważ porywacze znaleźli ją i znów porwali. Chris jak tylko usłyszał, że coś się dzieje rzucił się jej na pomoc. Było ich czterech, on był sam, nie miał żadnych szans - opowiadał dalej mężczyzna.

You Are My Whole World, BabyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz