Rozdział 7

149 20 2
                                    

Obudziłam się rano. Bardzo rano. 6.00AM. Ubrałam się i wykonałam poranną toaletę. Zeszłam po schodach do kuchni. Pomyślałam, że miło by było, gdybym chłopakom jakoś podziękowała, za to że mi pomagając i narażają swoje życie dla mnie. Zabrałam się za robienie naleśników. Wkońcu kto ich nie lubi? Znalazłam wszystkie potrzebne składniki. Zrobienie ich zajęło mi godzinę. Troszkę ich zrobiłam, dość stosunkowo dużo czasu zajęło mi znalezienie składników, ale nic...Udało się.Zjadłam swoją porcję. Usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Ujrzałam zaspanego Jamesa.
Wchodząc przecierał oczu. Gdy zobaczył co przygotowałam otworzył szerzej oczy. Takiej reakcji się nie spodziewałam.
'Wow...' powiedział.
'Lux, sama to zrobiłaś?' spytał podchodząc bliżej.
'Tak, chciałam w najmniejszym stopniu pokazać wam, jak jestem wdzięczna za to co dla mnie robicie. Smacznego'
'Nie musiałaś' uśmiechnął się.
'Musiałam' stwierdziłam i podałam mu talerz z naleśnikami.
'Dziękuję'
'Ty nie jesz?' spytał
'Nie, nie. Ja już jadłam'
'A, no dobrze'
'To ja wracam do pokoju' skierowałam się w stronę schodów
'Lux' zawołał James, popatrzyłam na niego wyczekując tego co chciał powiedzieć.
'Będzie dobrze' powiedział pocieszającym głosem. Pokiwałam głową z lekkim uśmiechem i poszłam do swojego pokoju. Wchodząc po schodach spotkałam Tristana.
'Cześć' przywitałam się.
'Hej' odpowiedział.
'Co tak pachnie?' zaciągnął nosem powietrze.
'Zrobiłam dla was naleśniki, mały stopień wdzięczności'
'Wow, dziękujemy' uśmiechnął się szeroko. Ominęłam go i otworzyłam drzwi. Złapałam do ręki słuchawki, telefon i rzuciłam się na łóżko. Oddali mi go niestety bez mojej karty, ponieważ znajdowały się na niej kontakty, a oni bali się, że spróbuję skontaktować się z rodziną, co jest teraz niedopuszczalne. To jest już chyba mało ważne, bo są jeszcze portale społecznościowe. Oczywiście chłopaki nie są tak głupi. Nie zapomnieli o nich. Usuneli mi je. Ehhh...Trudno. Ostrożni są, prawda, i chyba mało ufni w stosunku do mnie. Zresztą ja też w stosunku do nich. Próbuję tego nie dawać do odczucia i chyba mi to nieźle wychodzi, ale ślepa ufność w stosunku do nich jest dla mnie chwilowo nierealna. Może kiedyś się to zmieni. Ale, ale...Mogę sobie przecież założyć nowe konto. Chociaż nie, nie. Nie będę im wchodzić w drogę i robić problemy. Włączyłam aplikacje muzyki i odtworzyłam moją ulubioną playlistę. Przymknęłam oczy i dałam się ponieść dzwieką wpływającym z urządzenia do moich uszu.
● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ●
● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ● ●
#MIESIĄC PÓŹNIEJ#
Przez ten miesiąc niewiele się zdarzyło ciekawego. Chociaż jest coś, czego pewnie się nie spodziewacie. Otóż zdążyłam poznać chłopaków i okazali się normalnymi ludźmi. Początkowo zaczęłam się z nimi coraz lepiej dogadywać, pomijając jakieś lekkie sprzeczki. Teraz zbliżyliśmy się do siebie oraz poznaliśmy. Nie są tacy źli, nawet mogę powiedzieć, że ich bardzo lubię. Zaczynamy być w przyjacielskich stosunkach. Ta cała chora i niebezpieczna sytuacja nie przeszkodziła w zdobyciu nowych znajomości i przyjaciół. Wiem, że są oni dla siebie jak bracia, są zgrani, przyjacielscy, jeden wszedł by w ogień za drugim. Prawdziwy friends goal. Nigdy nie widziałam tak udanej grupy przyjaciół. Są też straasznie denerwujący, ale w tym bardziej słodkim znaczeniu. Nie wiem, dlaczego dotychczas zajmowali się porywaniem, dlatego że są radosnymi, pełnymi energii i optymizmu chłopakami. Nie pytałam ich jeszcze o powodu ich stanu 'zawodowego'. Wolę nie psuć przez to więzi, którą udało nam się jakoś zrobić w ciągu tych dni. Pewnie się zastanawiacie, jakim to cudem Stones mnie i ich nie dorwać. Niespodzianka jest taka, że ten człowiek nie miał i chyba nadal nie ma pojęcia, gdzie mieszkają jego pracownicy. Niby jest taki chytry i przebiegły, a nie sprawdza takich informacji. Wydaje mi się, że każdy najzwyklejszy człowiek, który nie ma żadnej styczności z tym niebezpiecznym, przestępczym, mroczniejszym światem. Siedzę właśnie z chłopakami w salonie i oglądamy jakiś tandety serial, który nie przyciągnął żadnego zainteresowania i uwagi kogoś z naszej piątki. Każdy grzebał coś na telefonie albo czytał jakąś gazetę.
'Chce się ktoś ze mną przejść?' spytałam rozciągając się na fotelu. Cisza...
'Ej! No błagam, chłopaki!' jęknęłam. Naprawdę chciało mi się przewietrzyć moje szare komórki. Siedziałam w tym cholernym domu cztery dni, a oni wychodzili sobie co chwilę. Dlatego teraz nikt nie chce ruszyć swojego wielmożnego tyłeczka.
'Niech ktoś ruszy dupe!' krzyknęłam i wstałam.
'Con!' krzyknął Brad.
'Ta?' spytał czytając Harry'ego Potter'a.
'Idź'
'Gdzie?!' podniósł swój wzrok z książki na Bradley'a.
'Z Lux'
'Już'
Praktycznie gdybym chciała, to poszłabym sama, ale boję się. Wydaje się: Co może ci się stać w biały dzień? Nic. Otóż nie. Usłyszałam parę historii dziewczyn, które były w podobnych sytuacjach...
'Czuję się jak pies' westchnęłam.
'Ale dobry piesek' poczochrał mnie po głowie Tristan. Wszyscy wybuchli śmiechem, oprócz mnie i James. Nie wiem dlaczego, ale od tygodnia jest dla mnie oschły, nie rozmawia ze mną. Brak jakiejkolwiek uwagi. Ignoruje i unika mnie. Przynajmniej tak to odczuwam.
'Do nogi Lux' zagwizdał Con, gdy ubraliśmy już buty.
'Odwal się' burknęłam i wyminęłam go w drzwiach. Otrzymałam w odpowiedzi śmiech.
'Oj przepraszam, Luxiu' objął mnie ramieniem Connor.
'Odrąbie ci te ręce' powiedziałam z lekkim śmiechem 'i język też' dodałam. Con popatrzył na mnie z udawanym, przestraszonym wyrazem twarzy i zaśmiał się. Dalszą drogę rozmawialiśmy o różnych głupotach. Właśnie wracaliśmy. Byliśmy dwieście metrów od domu. Nagle Con się zatrzymał.
'Co się stało?' spytałam. Chłopak był obrócony do tyłu.
'Lux, do domu' powiedział oschle.
'Al..' próbowałam dowiedzieć się o co chodzi.
'Lux! Do domu! Szybko!' krzyknął ostro, ale w jego głosie było słychać przerażenie. Spojrzałam za ramię bruneta. W oczy rzuciły mi się dwa czarne auta z przyciemnianymi szybami, a wokół ich rozglądający się dwaj mężczyźni w czarnych jak smoła, garniturach. Zrozumiałam czemu mam uciekać do domu. Szybko się odwróciłam i ruszyłam pędem do domu. W tym czasie lekko obróciłam się do Con'a, który zmierzał w odwrotnym kierunku. Co się dzieje?! Boję się o niego!

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Znowu krótki ;( Przepraszam znowu 'dałam ciała' :((( Ale jak pisałam rozdział wcześniej: To narazie te 'bezwenowe' rozdziały ;// Mam nadzieję, że wytrwacie ze mną do tych lepszych :) Jeśli chodź trochę Wam się podoba to gwiazdkujcie i komentujcie. Jeśli nie to proszę Was o opinię, ocenę. Jeśli piszę źle, zanudzam, itp. To napiszcie :) Zmienię to...przynajmniej się postaram :D
Do następnego ♥

Best Mistake (The Vamps ~ FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz