Rozdział 3

20 1 0
                                    

Przez kilka kolejnych dni mijaliśmy się z Jamesem praktycznie bez słowa. Ani ja nie chciałam prowokować żadnego nowego konfliktu, ani on nie próbował ze mną rozmawiać. Prawdę mówiąc przez większość czasu nie było go w domu, zdarzało się, że nawet na noc nie wracał. Temat samochodu, który miał być moim prezentem urodzinowym nie wypływał na powierzchnię. Czułam żal do Jamesa, że tak mnie zlekceważył. Niby samochód nie był mi do niczego potrzebny, mogłam korzystać z każdego jednego, który był w garażu, o ile pojedzie ze mną kierowca. Jednak czułam zadrę w sercu. Własny samochód i obietnica jeżdżenia bez kierowcy naprawdę dużo dla mnie znaczyły.

Wolność.

Tak. Wolność potrafiła być cenniejsza od wszystkich, nawet najwspanialszych i najdroższych klejnotów świata.

Wolność była bezcenna. I była to jedyna rzecz, której nie miałam.

Wybierałam właśnie strój na wieczorne przyjęcie u rodziców, przyjęcie z okazji moich urodzin, które co roku organizowali moi rodzice, kiedy usłyszałam jak James wchodzi do sypialni. Spięłam się. Zawsze tak było, kiedy znajdował się blisko mnie. Nigdy nie byłam pewna w jakim nastroju będzie i jaki skutek jego nastrój będzie miał na mnie.

– Emily, podejdź do mnie – usłyszałam.

Zacisnęłam zęby i pięści, wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w stronę drzwi garderoby. Ton głosu Jamesa nie wróżył niczego złego, mimo to byłam niepewna.

Stanęłam w sypialni ubrana jedynie w cienki jedwabny szlafrok, pod którym miałam samą bieliznę.

James obrzucił mnie uważnym spojrzeniem.

– Chciałbym ci coś pokazać. Ubierz się szybko, będę czekał w salonie – powiedział i wyszedł, nie zaszczycając mnie żadnymi dodatkowymi wyjaśnieniami, ani chociażby kolejnym spojrzeniem.

Byłam dla niego tylko ozdobą, laleczką, którą mógł się chwalić przed kolegami. Czasami zastanawiałam się po co ja mu w ogóle jestem. Przecież mógł mieć każdą kobietę, a wybrał mnie. Chociaż słowo wybrał nie było chyba tutaj zbyt adekwatne.

Nie chcąc go drażnić, ani potem zbyt długo się przebierać, szybko zarzuciłam na siebie bawełnianą sukienkę, baleriny na nogi i zeszłam na dół. James czekał na mnie przy schodach. Kiedy zeszłam na dół i stanęłam obok niego, nachylił się nade mną i pocałował mnie w czubek głowy. Złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia.

Byłam niesamowicie ciekawa co chce mi pokazać. Jego zachowanie było inne niż zwykle. Pocałunek w głowę oznaczał jakąś czułość, której do tej pory bardzo rzadko doświadczałam z jego strony.

– Gotowe? – zapytał James ochroniarza, który jak zwykle siedział na swoim miejscu, obok wejścia do domu.

– Tak jest, proszę pana.

Spojrzałam na Jamesa dalej nie rozumiejąc o co chodzi.

– Niespodzianka – powiedział i otworzył przede mną drzwi.

Wyszłam na zewnątrz, a moją twarz owiało bardzo ciepłe jesienne powietrze. Moim oczom ukazał się czarny sportowy samochód, obwiązany wielką czerwoną kokardą.

– Czy to jest...

– Twój prezent urodzinowy. Wszystkiego najlepszego.

– James, jest piękny. Nawet nie wiem co powiedzieć.

Zrobiłam kilka kroków w stronę samochodu. Bałam się go dotknąć, żeby nie rozprysnął się jak bańka mydlana. Dalej nie mogłam uwierzyć w to, że mój mąż kupił mi sportowy samochód.

Nie mów nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz