Rozdział 10

11 1 0
                                    

– Kłopoty w raju? – zapytał Michael, kiedy drzwi za Jamesem zamknęły się. Wyszedł zza rośliny i nonszalancko oparty o ścianę, z jedną nogą zgiętą w kolanie i założonymi ramionami, przyglądał mi się.

– Nie powinno cię to interesować.

– Może i nie powinno, ale interesuje. Ciekawi mnie bardzo, co taka piękna kobieta robi z takim podstarzałym ponurakiem.

– Daruj sobie, Michael, bardzo cię proszę.

– W porządku, jak chcesz. Ale wiesz... Gdybyś miała ochotę, mogę pomóc ci się zrelaksować – powiedział i mrugnął do mnie.

– Yhy – mruknęłam i dodałam już głośniej – Caroline na pewno na nas czeka, powinniśmy wracać.

– Yhy – powtórzył za mną Michael.

Ruszyłam zdecydowanym krokiem w kierunku jadalni. Stukot moich szpilek rozbrzmiewał na posadzce. Michael szedł dwa kroki za mną, a ja czułam jego palący wzrok na moich pośladkach. Cholera, James najwyraźniej jest o wiele bardziej spostrzegawczy ode mnie. Pytanie tylko czy spodobałam mu się ja czy podoba mu się każda jedna kobieta znajdująca się w zasięgu jego wzroku.

– O, jesteście w końcu, co tak długo. Em, skoro zostałaś sama, zrobimy sobie babski wieczór, Greg nie ma nic przeciwko – powiedziała Caroline, kiedy tylko weszliśmy do jadalni.

– Nie musisz się zajmować bratem? – prychnęłam i spojrzałam na niego.

– Poradzi sobie, chodźmy – Caroline złapała mnie za rękę i poprowadziła do wyjścia na taras.

Dom Caroline i Grega w Beverly Hills robił wrażenie. Nie była to tak nowoczesna willa jak ta, w której mieszkałam z Jamesem, ani tak klasyczna jak włoska willa moich rodziców. Raczej łączyła klasykę z nowoczesnością. Dom był położony na wzgórzu, a z tarasu rozciągał się widok na panoramę Los Angeles.

Rozsiadłyśmy się na miękkich kanapach i obserwowałyśmy jak zachodzące słońce rozlewa się pomarańczową poświatą po ciemniejącym niebie.

– Jak miło – powiedziała Caroline rozmarzonym głosem. – Dawno powinnyśmy się tak spotkać i posiedzieć w spokoju. Brakuje tylko Jess.

– Pewnie byśmy siadały, ale dość chwilę was nie było. – Poprawiłam poduszkę pod plecami i założyłam nogę na nogę. Cudownie było w wyciągniętymi nogami odpoczywać w towarzystwie przyjaciółki.

– Racja. Francja też była cudowna, ale jednak co dom, to dom.

– Mhm – mruknęłam. – Nie ma to jak w domu.

Cholera, zrobiłabym wszystko, żeby teraz mój dom być gdziekolwiek indziej niż w miejscu, gdzie mieszkałam z Jamesem. Tam nie czułam się jak w domu. Kiedyś moim domem był dom rodziców, ale teraz o tamtym miejscu też nie byłam w stanie tak myśleć.

– Em...

– Tak?

– Wiesz... Nie wiem jak o to zapytać...

– No co tam ci chodzi po głowie?

– Uf, może zacznę prosto z mostu. Czy u ciebie i Jamesa wszystko w porządku?

Zmarszczyłam brwi. Nie spodziewałam się takiego pytania. Zdawało mi się, że dobrze się maskuję, że Caroline nie zorientowała się, że coś jest nie tak. Jednak pytanie już padło i trzeba na nie odpowiedzieć. Tylko jak? Grać, udawać czy lepiej powiedzieć prawdę. Myśl, Em, myśl, byle szybko bo im dłużej zwlekasz z odpowiedzią tym bardziej jest to podejrzane...

– Wyśmienicie, a dlaczego pytasz? – zdecydowałam się na kłamstwo. Udawanie weszło mi w krew przez te kilka lat mojego małżeństwa.

Kłopoty trzymaj zamknięte we własnym domu, jak powiedziałaby moja matka.

Nie mów nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz