Rozdział 4

24 2 0
                                    

3,5 roku wcześniej

– Emily, czekamy tylko na ciebie! – Stałam przed lustrem i przeglądałam się, oceniając mój wygląd na wieczór, kiedy usłyszałam nawoływanie mamy. Zapewne stała na dole schodów, stukała obcasami w marmurową posadzkę i niecierpliwiła się, że tak długo nie schodzę. Odkąd kilka tygodni wcześniej wróciłam ze szkoły, codziennym rytuałem stał się obiad, który, jak twierdziła mama, był czasem poświęconym na zjednoczenie rodziny.

– Już idę! – odkrzyknęłam, po czym wygładziłam spodnie, wsunęłam nogi w szpilki, których cała szafa przywitała mnie po powrocie i powolnym krokiem zeszłam na dół.

Mama, tata i moja siostra, Chloe, czekali już w jadalni. Na stole stały już półmiski z jedzeniem. Wszystko pachniało i wyglądało niezwykle smakowicie. Spojrzałam na mamę, która w karcącym geście miała zaciśnięte usta.

– Przepraszam za spóźnienie – powiedziałam i usiadłam naprzeciwko mojej siostry.

– Chloe, możesz zjeść dzisiaj przed telewizorem – zwrócił się do niej tata. Chloe aż przyklasnęła z radości, bo takie sytuacje nie zdarzały się często. Nałożyła sobie na talerz porcję makaronu, po czym szybko pomknęła do salonu.

– Chcieliśmy z tobą o czymś porozmawiać – zaczęła mama, kiedy mojej siostry już z nami nie było.

Zmarszczyłam brwi. Spojrzałam na nią zaciekawiona, ale jednocześnie zaniepokojona. Jej poważny ton nie wróżył nic dobrego. Mój tato również nie zachowywał się normalnie. Jego spuszczony wzrok zupełnie mi się nie podobał. Wywoływał we mnie przykre wspomnienia. Dokładnie tak samo zachowywał się, kiedy matka oznajmiała mi, że wyjeżdżam do szkoły z internatem.

Relacje moich rodziców były... W moim odczuciu były mocno zaburzone. Tata zarabiał pieniądze, był głową rodziny, a mama była tą przysłowiową szyją, która kręci głową. Zajęta wydawaniem jego pieniędzy, nie zwracała uwagi na nic innego, jak tylko własne przyjemności i swoje korzyści. Tata nigdy jej się nie sprzeciwiał. Nie wiem czy wynikało to z miłości, wygody czy słabego charakteru. Pewnie po trochu z każdej przyczyny. Ja jednak uważałam, że jego ślepe podążanie za każdą decyzją, podjętą przez mamę było złe i krzywdzące.

Mama ściskała mocno w dłoniach białą serwetkę i patrzyła na mnie przez chwilę. Siedziałam wyprostowana, czekając na to, co takiego ma mi do powiedzenia, a czego nie mogła zrobić przy Chloe. W końcu odchrząknęła, odłożyła serwetkę na talerz i zaczęła mówić.

– Jesteś już dorosła i nie chcemy ukrywać przed tobą pewnych faktów. Sytuacja naszych hoteli nie jest najlepsza. Krótko mówiąc grozi nam bankructwo – powiedziała mama, a tata jedynie odchrząknął.

Sięgnął po półmisek z makaronem i nałożył sobie porcję na talerz.

Oho, sprawiamy pozory normalnej konwersacji przy kolacji, pomyślałam i za jego przykładem wyciągnęłam rękę po miskę z sałatką. Nałożyłam odrobinę na talerz i wzięłam do ręki widelec.

– Zapewne wiesz również, że czasami trzeba się poświęcić w imię większego dobra – kontynuowała mama, coraz mniej pewnym głosem.

– Chyba nie do końca wiem do czego zmierzasz. – Zmarszczyłam brwi i patrzyłam na nią uważnie.

– Cóż. Emily... Nie wiem od czego zacząć. Jest pewna droga... pewien sposób, żeby uratować nasze hotele, nasz majątek, ale to sposób, który wymaga poświęcenia. Twojego poświęcenia.

– Co masz na myśli?

– Jakby ci to powiedzieć... – mama gubiła się w tym co ma powiedzieć.

– James Wilson chciałby się z tobą ożenić – powiedział tata, podnosząc głowę.

Nie mów nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz