Killua patrzył na gotującą się zupę miso. Brązowa ciecz zaczynała lekko parować. Jego wzrok wydawał się mglisty, jakby myślami był gdzieś bardzo daleko. Illumi zerknął na jego oczy i oparł się o blat koło niego. Killua nie odwrócił wzroku od zupy.
— Kill, o czym myślisz? — Spytał zimnym głosem.
Killua zamrugał pare razy długimi, białymi rzęsami i skupił wzrok na bracie. Zagryzł bladą wargę.
— O tym co powiedział Gon. — Mruknął. Spuścił wzrok na garnek.
— To on powiedział coś zastanawiającego? — Spytał Illumi, patrząc intensywnie na swojego brata.
— Tak. „Bym mógł powiedzieć ci coś ważnego". — Zacisnął usta i uniósł wzrok na Illumi'ego. — Z jednej strony się martwię, a z drugiej mam choć odrobine nadziei, że to będzie coś dobrego.
Illumi skinął głową ze zrozumieniem. Hisoka szybko wszedł do pokoju ubrany w garnitur i z opuszczonymi włosami. Podszedł do Illumi'ego i pocałował go w policzek.
— Pa, słonko. Idę — Illumi jakby go nie usłyszał. Dalej patrzył się na Killue.
— To będzie coś dobrego, zobaczysz. — Mruknął. Killua uniósł delikatnie kąciki ust do góry, jednak nie wyglądało to za bardzo na uśmiech, bardziej jakby rozbolał go brzuch.
— Serio, dziękuje, Illu. — Powiedział poważnie. — Domyślasz się, co chciał mi powiedzieć?
— No... Gon jest przewidywalny, a teraz nic nie rozumiem.
Killua zaśmiał się gorzko i nienaturalnie. Zamieszał w garnku z zupą i zdjął garnek z płyty.
— Zdziwiłbyś się. Cały czas mnie to zaskakuje jakie Gon ma dobre serce. Nie zawsze robi to, co jest dobre, ale nie robi tego co złe. Robi to, co jest słuszne. — Powiedział łagodnie, lekko rozmarzony. Jego oczy zapłonęły niebieskim ogniem, a usta wygięły w lekkim uśmiechu. — Zna się na ludziach i ich uczuciach. Czyta z większości jak z otwartych książek. Jest mądrzejszy od niejednej osoby.
Illumi utkwił intensywny wzrok czarnych oczu w profilu Killu'i. Odwrócił go do siebie przodem i lekko, trochę niezdarnie go przytulił. Zatopił dłoń w puszystych, białych włosach. Killua lekko wtulił się w niego, pragnąc poczuć ciepło drugiej osoby.
— Kill... Myśle, że to niezwykłe, że potrafisz dostrzec całe to piękno w jednej osobie, w której nikt nie spodziewa się go znaleźć. — Wyszeptał.
— On to potrafi o wiele lepiej ode mnie.
***
Pod wieczór Killua usiadł do pracy. Znów miał mały fuck up, ale nie martwił się, że sobie z nim nie poradzi. Pracował już od kilku godzin. Było już ciemno, ekran komputera raził niemiłosiernie, przez co łzawiły oczy. Blada skóra Killu'i w tym świetle była wręcz chorobliwie jaskrawa.
Gon zawinięty w koc i lekko zaspany podszedł cicho do tyłu do wyższego chłopaka.— Killua, czemu nie śpisz? Jest już prawie pierwsza w nocy. — Spytał swoim cichym, słodkim głosem, kładąc dłonie na jego ramionach. Białowłosy wzdrygnął się mocno i odwrócił się do niego przodem.
— Nie strasz mnie tak. — Powiedział takim tonem, który Gon tak dobrze pamiętał - używał go od zawsze. Gon uśmiechnął się łagodnie i czule.
— Dobrze, przepraszam. Daj już spokój pracy, powinieneś się przespać, ja z resztą też, bo słabo się czuje.
Killua wyprostował się. Nie mógł pozwolić, by Gon stał na boso, jedynie zawinięty w koc na zimnej podłodze niedawno wietrzonego pokoju. Odwrócił się do niego szybko.
— Baka! Nie wychodź z łóżka, jak się źle czujesz! Trzeba było mnie zawołać! — Wstał szybko i podniósł Gon'a jak dziecko.
— Ej! — Wręcz pisnął i szybko otoczył go nogami, by nie spaść. Przytulił się do niego kurczowo, chowając zaróżowioną twarz w torsie Killu'i.
Wyższy lekko się uśmiechnął i nie mogąc się powstrzymać, pocałował Gon'a w czubek głowy. Zielono-włosy uśmiechnął się i przytulił mocniej do niego.
Tego wieczoru ani Killua, ani Gon nie mogli zasnąć. Oboje mieli mglistą świadomość, że drugi nie śpi, ale żaden z nich nie wypowiedział tego na głos. Cisza wypełniała cały dom, dziwnie pusty, mimo czterech mieszkańców.
CZYTASZ
Pustka || KilluGon
RomanceOstrzegam. Będą sceny 18+, sceny przemocy i samookaleczenia, oraz depresja głównych bohaterów. - Illu? - Huh? - Co jest sensem życia? - Życie nie ma sensu. Trzeba tylko przez nie iść, przeskakiwać przez kłody, albo je podnosić. Ale są też te małe...