Z dołu dobiegły głosy. Najwyraźniej Hisoka wrócił do domu.- Hej Illu - Zabrzmiał głos Hisoki.
- Hej. Jak ci dzień minął?
- Było dobrze. Rozmawiałem z Chrollo. Mówiłeś, że idziesz do Killua'i dziś. Co u niego?
- Źle. W ogóle to jest na górze. Będzie z nami mieszkać przez czas nieokreślony.
- Co?
- Jak ci nie pasuje, to śpisz na wycieraczce.
- Nic nie mówię. A czemu u niego źle?
- Depresja, samookaleczenie. Prawdopodobnie zabił pare osób. Jak zobaczysz jego oczy, zrozumiesz. Tak w ogóle musisz mu brzuch i i rękę zabandażować.
Killua zszedł ze schodów i stanął przed Hisoką.
- Dam radę, dziękuje.
- Co się odjebało, Illu?!
- Nie wiem. Kil nie chce nic powiedzieć. Myślałem, że go jednak zabił, ale niestety nie.
- Naruhoto [rozumiem] - Hisoka wydawał się przejętym nie tym, że Killua robi sobie krzywdę, tylko tym, że jego od nie dawna narzeczony jest przejęty stanem brata.
<3
- Gon... Musisz do niego zadzwonić... - Powiedziała z troską ciocia Mito, gładząc chłopaka po dłoni.
- Boje się, że nie dam rady - Powiedział Gon szlochając cichutko.
- Kochanie... jak ty tego nie zrobisz, to kto? Jesteś najodważniejszym 19-latkiem jakiego zna. Jeśli tego nie zrobisz... możesz już stracić, raniąc i siebie i Killua'e. Kiedyś mój znajomy mi powiedział „Kiedy nadarzy się okazja by się odezwać, nie zmarnuj jej, bo możesz nie otrzymać następnej". Tak jest też w twojej sytuacji - Powiedziała kobieta uśmiechając się smutno i podając chusteczkę Gon'owi.
Chłopak spojrzał na ciocie ze łzami w oczach. Jego oczy zaświeciły nadzieją i determinacją.
- Nie mogę... Nie mogę go stracić... Za bardzo go pokochałem, tylko byłem za głupi, żeby się o tym zorientować, a gdy byłem już pewien... było kuźwa za późno - Spojrzenie Gon'a skierowało się na komórkę leżącą szafce nocnej. Jego usta się zacisnęły się mocno. - Muszę wziąć się w garść! Dzwonię do Killua'i Zoldyck!
<3
- Illu, nie wiedziałem, że jesteś taką dobrą kucharką - Powiedział bez uśmiechu Killua.
- Illu w ogóle jest dobrą panią domu - Dodał nie bez dumy i uśmiechu Hisoka.
Sam Illumi uśmiechnął się kącikami ust i zabrał się z powrotem do jedzenia Ramen'u. Ostatnio dostał fazy na kuchnie bezmięsną. Killua'i to odpowiadało, bo sam rzadko jadł mięso [ja też jestem vege] .
W kieszeni Kil'a zawibrował telefon. Wstał od stołu i powiedział:
- Przepraszam na chwile.
Kiedy zobaczył kto dzwoni, zamarł.
Odebrać, czy nie? Odebrać, czy nie? Odebrać, czy nie?! - Pytał sam siebie przerażony.
Na wyswietlaczu wodnik następujący napis:
Gon❤️🥺💕🎣💚💘
W końcu odebrał.
Cisza.
- Killua? - Zabrzmiał wymęczony głos w słuchawce. Killua znowu się rozpłakał. Gon to usłyszał.
- T-tak?
- Chce cię zobaczyć - Powiedział twardo, uparcie i z determinacją.
- O-och...
- Jutro do ciebie przyjadę, dobrze?
- Gon... Ja jestem gdzieś indziej...
- C-co?
- Jestem u Illumi'ego i Hisoki. Chciałbym... Naprawdę, chciałbym cię zobaczyć, ale to bardzo daleko.
- A gdzie to?
- W Kioto. A ty mieszkasz na Okinawie.
- I tak przyjadę. Za tydzień.
- No dobrze. To na ulicy Fuji. Ale spotkajmy się w kawiarni pani Yamaguchi.
- Dobrze! Już nie mogę się doczekać!
- Ja też... To narazie.
- Mate!
***
- Kto dzwonił, Kil? - Zapytał Illumi, kiedy Killua wrócił.
- Mama.
- Co?
- Żartuje. To tylko Gon.
- Co?
- Twój chuj w zoo. Gon. Mój przyjaciel.- Kil, nie zachowuj się jak dziecko. Zrozumiałem, Gon.
![](https://img.wattpad.com/cover/282778711-288-k850035.jpg)
CZYTASZ
Pustka || KilluGon
RomanceOstrzegam. Będą sceny 18+, sceny przemocy i samookaleczenia, oraz depresja głównych bohaterów. - Illu? - Huh? - Co jest sensem życia? - Życie nie ma sensu. Trzeba tylko przez nie iść, przeskakiwać przez kłody, albo je podnosić. Ale są też te małe...