8

308 20 23
                                    

— Przepraszam, Gon... — Usiadł koło niego. — To było paskudne.

— Wybaczam — Powiedział cicho. — Chce by ten koszmar się w końcu skończył. Chce, żebyś znów się uśmiechał i bym mógł ci powiedzieć coś niezwykle ważnego.

Na twarzy Killua'i pojawił się wątły cień uśmiechu, a z oczu wyjrzał błękitny błysk, jak niebo spod burzowych chmur. Gon uśmiechnął się na ten widok. Był to cholernie smutny i cholernie szczęśliwy uśmiech na raz.

— Nadejdzie kiedyś taki czas? — Spytał Gon.

— Myśle, że tak, jeśli dalej ze mną będziesz — Odpowiedział, łapiąc go za ręce.

— Będę — Obiecał.

O framugę drzwi oparty stał Illumi, patrząc na nich z lekkim uśmiechem. Przyznał przed samym sobą, że Gon jest idealny dla Killua'i.

— Jesteś chyba zbawieniem dla Killua'i, Gon. Nie sądziłem, że to kiedykolwiek powiem, ale cieszę się, że się poznaliście — Powiedział cicho. Podszedł do nich i usiadł na łóżku. Pogłaskał Killua'e po włosach i Gon'a (co prawda niepewnie) po policzku. Coś jakby rozłam emocjonalny pojawił się na twarzy Illumi'ego. Gon lekko drgnął czując jego dotyk, ale uśmiechnął się. — Cieszę się — Powtórzył. — No nic. Idę robić obiad.

— Ja pomogę! — Zawołał Gon, podpierając się na łokciach i od razu sycząc z bólu.

— Nie ma szans! — Odrazu powiedział Killua, delikatnie pomagając mu się położyć. Pocałował go lekko w głowę, miękkimi, ciepłymi ustami, wywołując czerwoną fale na policzkach, uszach i nosie Gon'a. — Ja pomogę Illu, a ty poczekaj troszeczkę, proszę.

Gon zaczerwieniony miał zdziwioną minę, ale skiną nią i uśmiechnął się. Killua podał mu cienki tomik poezji.

— Poczytaj — Uśmiechnął się bardzo blado. Wyszedł z Illumi'm z pokoju.

Gon otworzył tomik i zaczął czytać na głos, by lepiej zapamiętać.

Świt wstaje, mleczną powłoką otulając górę, las, rzekę.
Błękitna droga życia, bo wodę daje,
Zakręca tu,
Za pagórkiem niskim.
Na pagórku melodia rozbrzmiewa cicha, tęskna.
Słychać dźwięki pianina, śpiew chłopaka.
Słowa słychać. Śpiew cichy, nieuchwytny mówi o tym,
Jak co dzień tęskni się za gwiazdami,
Co noc za słońcem.
W samotności za towarzystwem,
W towarzystwie za samotnością.
Jak w ciepłe za chłodem się tęskni,
Jak w chłodzie za ciepłem.
Gdy lato rozprzestrzenia promyki ciepła,
Zimy brak.
Jak kłamstwo lepkie cię okrąża, tęsknisz do prawdy.
Jak zderzysz się z bolesną prawdą,
Tęskno ci do kłamstwa.
Chwile jeszcze słychać pianino.
Ale melodia się urywa.
Przybył koniec.

[jakby co to mój wiersz i jak ktoś chce go użyć w książce, proszę mnie oznaczyć]

Pustka || KilluGonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz