Część 8

13 4 0
                                    

-Posłuchajcie mnie uważnie – powiedziała ze spokojem Halina, obozowa kucharka, do całej delegacji młodzieży która ją odwiedziła. – Nie przyjdzie tu żaden Truskawka, bo go już złapali. Nie ma potrzeby dzwonienia na policję, ani nic takiego. Włączcie telewizor, czy tam sprawdźcie sobie w tych swoich małych telefonikach. Nie ma! Policja potwierdziła, że go złapano. Wasza nowa koleżanka niech tutaj zostanie, jak ci tam było? Marta? Świetnie, siądź sobie, a wy wracajcie do domków. Ja zadzwonię po policję, przyjadą, wszystko sprawdzą
i zabiorą ją w bezpieczne miejsce. Chodź słońce, usiądź sobie. A wy cholery bez dyskusji, zjeżdżać stąd ale już! No! Poszli, siadaj słońce.

-Mój chłopak nie żyje, widziałam tego mordercę – mówiła Marta ze łzami w oczach. – Jak to się mogło stać?

-Spokojnie, zaraz wszystko się wyjaśni. Już dzwonię po policję, nosz cholera! Telefon nie działa. Masz komórkę? Ja nie umiem się nimi obsługiwać.

-Nie mam – odpowiedziała cicho. – Zgubiłam.

-Dobra, zaraz wróci Henryk i zadzwoni. Chcesz coś ciepłego zjeść? Postawi cię na nogi. Mam świetną zupę, cały gar, tylko musimy chwilę zaczekać bo jest cholernie gorąca, przed chwilą się zagotowała.

W tym momencie rozległ się dźwięk ciężkich butów uderzających
w płytki podłogowe na korytarzu. Halina pomyślała, że to na pewno jej mąż, gdyż ten lubi właśnie takie obuwie. Gdy zobaczyła w drzwiach mężczyznę w czarnym płaszczu i przerażającej dziobatej masce ogarnęło ją przerażenie. „Truskawka" pomyślała. Kobieta natychmiast złapała za chochlę wystającą z ogromnego gara pełnego zupy
i warknęła: „no chodź tu skurwysynie!". Marta schowała się pod stołem
i zaczęła lamentować. To co się dzieje zdecydowanie ją przerastało. Truskawka ruszył powolnym krokiem w kierunku otyłej kucharki lekko tnąc powietrze nożem. Gdy był już zaledwie dwa metry od niej kobieta krzyknęła głośno i wymierzyła celne uderzenie metalową łychą wprost w głowę oprawcy. Maska siewcy zarazy odwróciła się o 90 stopni uniemożliwiając całkowicie patrzenie na świat. Truskawka wypuścił nóż z ręki i zaczął obijać się po całym pomieszczeniu próbując odwrócić bądź zdjąć ową maskę. Nie dało się! Kompletnie się zaklinowała. Halina rozpędziła się i całym swoim ciałem wpadła w zabójcę obalając go na ziemię. Maska spadła. Kucharka usiadła mu na klatce piersiowej
i zaczęła wymierzać potężne proste wprost w jego nos. Prawy. Lewy. Prawy. Znowu prawy. Lewy. Każde uderzenie było niczym kowadło spadające z ogromną prędkością. Krew tryskała we wszystkich kierunkach. Nos Rzeźnika chrupnął, wyłamały się zęby, oko zaczęło się zamykać w skutek opuchlizny. Mężczyzna powoli tracąc kontakt
z rzeczywistością zaczął macać ręką po podłodze. Gdzie jest ten nóż? Gdzieś musi być. O! Jest! Jedno celne uderzenie wystarczyło. Nóż wbił się w głowę Haliny powodując najpierw fontannę krwi, a następnie zgon. Kobieta padła na ziemię, a truskawka z lekkimi zawrotami głowy wstał ociężale.

-O kurwa – westchnął głośno. – ja pierdole. Co to było?

Rozejrzał się, podniósł swoją maskę i założył ją. Czuł jak twarz mu puchnie, czuł ściekające po szyi strugi krwi z rozwalonego nosa
i popękanej wargi. Jęk. Ktoś jest jeszcze w kuchni. Zabójca schylił się
i ujrzał dziewczynę którą spotkał wcześniej.

-Nie, błagam – wykrztusiła przez łzy Marta, lecz jej błagania nie zdały się na nic. Truskawka złapał ją za włosy, a następnie zaciągnął do wielkiego gara z zupą po czym jednym silnym ruchem wrzucił do wrzątku. Krzyki były niewyobrażalnie głośne, lecz w końcu ustały. Z gęstej czerwonej zupy wyłoniła się poparzona twarz młodej dziewczyny. Truskawki już nie było.

***

Ciemności rozprzestrzeniły się na dobre. Ciemne chmury zasłaniały księżyc sprawiając że ciężko coś było dostrzec w gęstych drzewach. Do obozu niebieskiego zbliżyli się Grzesiek i Klara. Chłopak opowiedział całą historię rudowłosej i razem postanowili zabrać Lili od obcokrajowców. Stanęli pod drzwiami jedynego domku w którym paliło się światło. Minęły trzy godziny odkąd Grzegorz zostawił przyjaciółkę samą.

-Wiesz co? Nie mam ochoty ich widzieć. Wejdź, ja tutaj zaczekam – powiedział do Klary i odpalił papierosa. Dziewczyna kiwnęła głową, zapukała i weszła do środka. Grzegorz usiadł na ziemi i oparł się o ścianę budynku rozkoszując się dymem wypełniającym jego płuca. Zaczął kropić deszcz. Zrobiło się dość chłodno, a zimny dreszcz przeszedł przez jego ciało. Coś wisiało w powietrzu, nie wiedział co to jest, ale czuł zło. Po chwili Klara wyszła z domku ze zrezygnowaną miną.

-Upili się jak cholera, nie ma co. Wracamy – powiedziała.

-A Lili?

-Lili tak rozpili, że byśmy musieli ją nieść. Szkoda czasu, chodźmy.

Grześkowi bardzo nie podobał się ten pomysł. Pijana Lili sama z bandą zagraniczniaków. Tak nie może być, ale co zrobić. Wstał wyraźnie zasmucony i podążył za rudą. Uszli zaledwie kilka metrów, a z nieba runął deszcz.

-Szybko, pod daszek! – krzyknęła Klara.

***

Nina wstała lewą nogą wyraźnie zaniepokojona. Całą sobą czuła, że coś jest nie tak, że coś złego się wydarzy. Zrobiła sobie śniadanie składające się z jajecznicy, z kawałkami awokado i pokrojonym pomidorem. Do tego kawa z ekspresu. Mocne brazylijskie espresso. Wcale nie miała ochoty jeść, jednak coś w jej umyśle podpowiadało jej, że będzie jej dziś potrzebne dużo energii. W planach miała  udzielenie jeszcze jednego wywiadu. Po rozmowie chciała się wybrać do obozu na Wawrze, gdzie wiele lat temu była świadkiem tragedii. Umówiła się wstępnie z Henrykiem Tarotem, nowym współwłaścicielem obozu, mieli najpierw wypić wspólnie kawę, potem Tarot miał ją oprowadzić po obozie.
Po udzielonym wywiadzie kobieta wróciła do swojego mieszkania. Chciała się przebrać w mniej oficjalne ciuchy, musiała też zadzwonić do pana Henryka, żeby potwierdzić dzisiejsze spotkanie. Telefon nowego właściciela obozu jednak milczał. Kolejne złe przeczucia dopadły Ninę, uderzyły w nią jak grom z jasnego nieba. Przebrała się w maskujące bojówki oraz ciemną koszulkę. Z szuflady szafki nocnej wyciągnęła pistolet – berettę M-1934, kaliber 9 mm. Nigdy nie rozstawała się
z gnatem, a świadomość, że pistolet leży bezpiecznie w szufladzie szafki nocnej pozwalała jej spokojnie zasypiać. Sprawdziła magazynek, następnie spakowała dodatkowe naboje. Tak uzbrojona wyszła
z mieszkania.

Jedyna OcalałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz