Część 9

7 3 0
                                    

Lili obudził ciężki kac. Ledwo podniosła się z łózka i przetarła oczy. Uświadomiła sobie, że nie znajduje się u siebie w domku w obozie czerwonym. Naraz zaczęły docierać do niej strzępy wspomnień minionej nocy. No tak. Wraz z Grześkiem przyszli na plażę do obozu niebieskiego, bo słyszeli krzyki. Potem Grzesiek sobie poszedł i zostawił ją z obcą ekipą. Była jeszcze ta małolatka, chyba Marta miała na imię. Zaprowadzili ją da Haliny, starsza kobieta miała wezwać policję. Rozejrzała się jeszcze raz po pokoju. Ktoś głośno chrapał, a dźwięk ten sprawiał, że jeszcze bardziej ją bolała głowa. Postanowiła wstać i wrócić do obozu. Truskawka, o ile to był on, pewnie już został złapany i na nowo osadzony w więzieniu, także dziewczyna bez obaw ruszyła w stronę drzwi. Pchnęła je mocno jednak coś ciężkiego je przyblokowało.
-Co jest kurwa – za drzwi dobiegł ją zachrypnięty i przepity głos Grześka. Wczoraj jego i Klarę dopadła mocna ulewa dlatego postanowili przeczekać na werandzie domku. Teraz oboje leżeli na drewnianej podłodze i blokowali wyjście. Lili jeszcze mocniej pchnęła drzwi
-Ała, to boli kurwa! Już wstaję – Grzesiek ledwo się podniósł. – Ja pierdole, ale mam kaca.
-Cześć pijaku, chyba wracamy do obozu
-Jak się spało z tymi zagraniczniakami? Nic ci nie zrobili?
-Wszystko w porządku, a Ty co ty tu robisz, miałeś być w obozie. I co robi tutaj ta cała Klara?
-Słuchaj, byłem u Radka, a ten jest jakiś dziwny, chyba pokłócił się
z Jolką bo jej nigdzie nie było. Gadał od rzeczy jakieś pojebane rzeczy jakby się czegoś nawąchał. Pomóż mi ją obudzić i wracamy do obozu. Pewnie Pani Halina przygotowała zajebiste śniadanie.
Mokre powietrze było bardzo przyjemne, światło poranka przebijało się przez chmury i pięknie oświetlało cały obóz. Grzesiek przysiadł jeszcze na schodach i odpalił papierosa, to w końcu idealny lek na kaca. Klara usiadła obok niego i również odpaliła fajka.

-Czy możemy już iść? – Zapytała delikatnym głosem wyraźnie zaspana Lili.

-Wiecie co bym zjadł? Jajecznicę z boczkiem i cebulką, a do tego takie fajne małe pomidorki – rozmarzył się chłopak.

-Koktajlowe – wyjaśniła mu Klara. – I kawusia do tego. Już zaraz idziemy, tylko dopalimy. Lili, pobrudziłaś się czymś na nodze.

Lili spojrzała w dół i zobaczyła na swojej oliwkowej skórze wielką czerwoną plamę. Przetarła ją ręką, sprawdziła zapach, konsystencję, kolor. Nic jej nie przychodziło do głowy. Wytarła resztki substancji ręką, a tę wyczyściła mokrą trawą.

-Dobra – rzucił Grzesiek wstając ociężale. – Możemy iść. Śniadanko!


***

Kilka godzin wcześniej ...

Deszcz mocno bębnił w dach, zaraz pod oknem utraciwszy wszelką świadomość spali wsparci o siebie Grzesiek i Klara. Lili wtulona swoim nagim ciałem w Juliana zapadła w twardy i spokojny sen. Leżeli wspólnie na małym łóżku przykryci delikatnym kocem. Łóżko obok dzieliły Ada i Tau, zaś Jagna ułożyła się na podłodze wraz z Kajetanem i Dimitrim. Wszyscy stwierdzili że na noc zostaną w jednym domku, bez sensu przecież biegać w deszczu, a przy okazji można poczuć się bezpieczniej.

Gdy wszyscy zasnęli i nie dało się usłyszeć nic oprócz odgłosów wody lejącej się z nieba Julian otworzył oczy. Spojrzał na leżącą spokojnie Lili, następnie rozejrzał się po pokoju oświetlonym przez latarnię stojącą niedaleko za oknem. Spokój. Bardzo dobrze. Julian po cichu wysunął się spod koca, założył leżące obok bokserki i wyszedł z chatki. Gdy tylko otworzył drzwi jego oczom ukazał się ogromny mężczyzna w przerażającej masce. Chłopak podszedł do niego i popatrzył mu prosto w twarz, a właściwie prosto w maskę. Morderca powoli opuścił głowę, a następnie zdjął nakrycie i powiedział:

Jedyna OcalałaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz