Jestem a może byłam szczęśliwa

138 14 2
                                    

Jestem...
A może raczej byłam szczęśliwa...
Mimo że podczas wojny wydaje się to być niemożliwe.
Wszystko pochłania ciemność.
Bezkresna.
Wszechowładniajaca.
Niezwyciężona.
ON...
Mój Czarny Rycerz.
Mój przyjaciel i kochanek.
ON...
Ale jego już nie ma.
Odszedł.
Zostawił mnie samą z krwawiącym sercem.
Roztrzaskał mój świat na drobne kawałeczki, które ranią mnie niczym rozbite szkło.
Każdego dnia coraz głębiej wdzierają się w moją duszę.
Nie mogę zapomnieć...
A może raczej... Nie chce.
Oszukać. Zwieść. Zniszczyć.
To były jego cele.
Próbuje w to uwierzyć, ale nie potrafię.
Nawet po tak długim czasie doskonale pamiętam jego obsydianowe oczy, które patrzyły na mnie z miłością.
Nie było w tym kłamstwa.
Był szpiegiem, oszukiwał nawet Voldemorta...
NIE!!!
To NIE prawda...
Kochał mnie.
Może nadal...
Nie byłby taki okrutny.
Wszyscy znali jego maskę, nikt nie widział prawdziwego oblicza.
Oprócz mnie.
Tylko mi pokazywał swoje poranione ciało.
Tylko ja widziałam jak bardzo bolały go wszystkie zbrodnie.
Tylko ja... kochałam go i zostałam porzucona.
Wiem, że chciał mnie chronić.
Wbrew wszystkiemu, ja nadal...
KOCHAM

Jestem...
A może raczej byłem szczęśliwy.
Przez ten krótki czas, ale jednak.
Gdy wszystko pochłaniała ciemność.
Nie potrafiłem od niej uciec.
ONA...
Moja Niebiańska Anielica...
Moja przyjaciółka i kochanka.
ONA...
Ale jej już nie ma.
Opuściłem ją.
Musiałem roztrzaskać jej świat by ją chronić. Chciałem by o mnie zapomniała.
Uciekła.
Uciekła jak najdalej.
Nie mogę zapomnieć...
A może raczej... Nie chcę.
Radość. Miłość. Pomoc.
To były jej cele. Wszyscy o tym wiedzieli. Zawsze silna i radosna.
Nawet po tak długim czasie doskonale pamiętam jej rumieniec na policzku, gdy wyznawała mi miłość.
Była dobra, chciała pomóc samotnemu profesorowi.
NIE!!!
To NIE prawda...
Kochała mnie.
Może nadal...
Była zbyt uczciwa, żeby mnie oszukać.
Wszyscy znali jej uśmiechniętą twarz. Nikt nie wiedział jak ona czuje się naprawdę.
Oprócz mnie.
Tylko mi pokazywała jak bardzo jest zmęczona ciągłą walką.
Tylko ja widziałem jej łzy, gdy martwiła się o przyszłość.
Tylko ja... skrzywdziłem ją i zostawiłem.
Dla jej dobra. Jednak ona o tym nie wie.
Wbrew wszystkiemu ja nadal...
KOCHAM

Byłem...
Jestem ICH przyjacielem, cichym obserwatorem historii miłości, która przetrwa nawet śmierć.
Kochali się od dawna.
Długo im zajęło, żeby się do tego przyznać.
Najpierw były potajemne spotkania.
Uwielbiali ten czas spędzony tylko we dwoje.
Potem...
Ujawnili się i nic już nie było jak wcześniej.
Jedni ich poparli, inni znienawidzili.
Mimo to starali się.
Byli razem szczęśliwi. Spędzali razem każdą wolną chwilę, cieszyli się sobą.
Dużo z NIĄ rozmawiałem, o NIM.
Dużo z NIM rozmawiałem, o NIEJ.
Ich miłość była czysta, jak kropla rosy o poranku, gdy świat budzi się do życia.
W czasach tak ciemnych nie widziałem nic piękniejszego od tej dwójki kochanków.
Jednak nadszedł kres wszystkiego.
Ciemność zwyciężyła.
ON by ją ratować, porzucił ją.
Jednak nie wiedział, że przyniesie to odwrotny skutek.
ONA nie wierzyła w jego słowa.
Chciała go odnaleźć i została schwytana przez ciemne noce.
Od tej pory jej światem był ciemny loch.
Tylko pamięć o NIM podtrzymywała ją przy życiu.
ON miał nadzieję, że ukochana uciekła i jest bezpieczna.
Tylko pamięć o NIEJ podtrzymywała go przy życiu.
Lecz gdy wtedy się ujrzeli... To był koniec wszystkiego.
Oboje już wiedzieli.
Miał zostać wykonany wyrok... na NIEJ.
I to ON miał być katem.
Gdy postawili ją przed nim... uśmiechnęła się i nieznacznie skinęła głową.
Wiedział, co ma zrobić.
Uśmiechnął się i również przytaknął.
A wszyscy zgromadzenie patrzyli z niedowierzaniem i zaskoczeniem.
Ja też tam byłem.
Blisko nich.
Widziałem, jak zielony promień mknie w jej kierunku, a po chwili martwa pada na ziemie.
Wiedziałem już, co stanie się za chwile.
Nim ktokolwiek się zorientował, kat wymierzył różdżką w samego siebie i również padła na ziemie obok ukochanej, z którą już nigdy nie miał się rozstać.
Polecono mi pozbyć się ciał.
Wiedziałem, co robić.
Mimo że osobno, oboje poprosili mnie o to samo.
Pochowałem ich tak jak oboje pragnęli.
Razem, pod samotnym dębem.
A teraz stoję tu znowu.
Dziesięć lat po tym, co zrobili.
I wciąż pamiętam ICH historię.
Pamiętam kobietę i mężczyznę.
Pamiętam miłość, której nic nie było w stanie pokonać.

Wiersze/Wierszyki/MiniaturkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz