Beethoven rzucił się pędem w stronę lecącego kawałka drewna i zgrabnie złapał go w zęby. Wesoło zamerdał ogonem, podbiegając do swojego pana, który pogłaskał go troskliwie po brązowej głowie.
Bernardyn radośnie szczeknął, gdy drugi z jego właścicieli pojawił się w zasięgu jego wzroku. Jisung usiadł na ławce obok Minho i podał mu kubeczek z lodami.
Jak na wiosnę na dworze było naprawdę gorąco.
– Wziąłeś miętowe, tak? – dopytał, spoglądając na wierzchnią śmietankową gałkę.
– Tak, twoje ulubione.
Minho nabrał odrobinę deseru na łyżeczkę i włożył ją do ust.
Beethoven ponownie szczeknął, zwracając na siebie uwagę małżeństwa.
– Lody nie są dla ciebie – pouczył go Jisung.
Minho ponownie poczochrał psa po głowie i podsunął mu pod nos plastikową łyżeczkę z czubatą garścią lodów.
Jisung zgromił go wzrokiem i uderzył ostrzegawczo w ramię, na co Minho jedynie szerzej się uśmiechnął. Kochał tego psa i kochał robić na złość ukochanemu, więc wszystko ładnie się ze sobą zgrywało.
Ptaszki słodko ćwierkały im nad głowami, a chłodny wiatr przyjemnie owiewał policzki.
To był naprawdę piękny, majowy dzień.
Jisung oparł głowę na barku swojego męża i westchnął cicho.
– Co ci? – zapytał tancerz.
– Nic, po prostu jestem szczęśliwy z waszą dwójką.
Minho objął małżonka ramieniem i oparł się wygodnie o oparcie ławki. Beethoven ułożył pysk na jego kolanie i zrobił proszące oczy, jak zwykle, gdy czegoś chciał.
Nie odpowiedział mu, ale obaj wiedzieli, że nie musiał. Razem byli szczęśliwsi niż kiedykolwiek wcześniej.
Siedzieli, w spokoju jedząc lody, gdy do ich uszu dotarło głośne szczekanie. Biało-szara kulka podbiegła do nich i rzuciła się na Beethovena z jęzorem, ciesząc się na widok rodzica.
Hyzio został wylizany przez starszego bernardyna i ułożył się u nóg Minho, gdy zauważył, że ten coś jadł. Obwąchał jego dłonie i wlepił spojrzenie krystalicznie niebieskich oczu, które przerażały praktycznie wszystkich, w Minho.
– Cześć, Hyzio! – rozczulony Jisung nachylił się nad szczeniakiem i wytarmosił go za szare uszy.
Do ławki podszedł Seungmin i wlokący się za nim Hyunjin.
– Cześć, zakochańce! Cześć, Beethoven! – Kim radośnie się przywitał i kucnął przy bernardynach.
Hyunjin w końcu dotarł do nich i usiadł tuż obok Jisunga na ławce, ciężko dysząc.
– Ostatni raz... poszedłem z wami biegać – wymamrotał, odkręcając butelkę z wodą.
Seungmin wywrócił na to rozbawiony oczami.
– Biegacie? – spytał Jisung.
– Jest piękna pogoda – odparł Kim i zwrócił się do swojego przyjaciela. – Dzisiaj macie ten obiad czy jutro?
Hyunjin pociągnął za materiał spoconej koszulki, chcąc choć trochę się ochłodzić po morderczym biegu.
– Niestety dzisiaj – odpowiedział Minho, zeskrobując resztki lodów z kartonowej ścianki.
Rodzice Jisunga zaprosili ich na późny obiad, jako że dziadkowie mężczyzny oraz siostra pani Han z rodziną, przyjechali na weekend z wizytą. Minho stresował się tym gdzieś od tygodnia, bojąc się tego jak wypadnie.
CZYTASZ
"i feel love" || minsung
FanfictionKilka losowych historyjek z życia bohaterów "what are you feeling now". ONE SHOTS published in 23.03.2022 cover @lorimisazakise [specjał na 600 obserwujących] [dodatek do "what are you feeling now?"]