valentine's day

778 88 39
                                    

Zmrużył oczy, czując wilgoć na swoim policzku.

Czyżby znowu ślinił się przez sen?

Powolnie rozchylił powieki, wybudzając się już zupełnie ze snu, a jego oczom ukazał się wielki psi pysk.

– Beethoven, czego znowu chcesz? – wymruczał, wycierając policzek z obrzydzeniem. – Obśliniłeś mnie!

Zerwał się do siadu, odsuwając się od bernardyna, kiedy po pomieszczeniu rozniósł się śmiech.

Jisung siedział na drugim końcu łóżka z telefonem, którym zrobił im zdjęcie. Minho zmroził go wzrokiem i spojrzał ponownie na Beethovena.

Uniósł brew, kiedy zauważył, że trzymał w pysku niewielkiego słonecznika, a z jego obroży zwisała na wstążce zawinięta w rulonik kartka.

– Słodkich Walentynek, Minho – odparł z uśmiechem Jisung.

Mężczyzna delikatnie odebrał kwiatka od ucieszonego psa i podrapał go w podzięce po głowie. Z uśmiechem przyłożył słonecznik do nosa i machnął na Jisunga ręką.

– Chodź no tutaj – rozkazał, nachylając się w stronę męża.

Złożył na jego ustach słodki pocałunek, dziękując niemo za urocze, choć trochę zbyt zaślinione przywitanie dnia.

Karteczkę od Jisunga postanowił zostawić sobie na później, kiedy zostanie sam ze sobą. Niechętnie podniósł się z łóżka i ziewnął głośno, rozciągając się przed szafą.

– Za wcześnie mnie obudziliście – marudził, przeglądając ubrania.

– Jest już dziesiąta, rodzice pytali kiedy zejdziesz na śniadanie. Jeszcze sam wycisnąłem dla ciebie sok z pomarańczy!

– A umyłeś ręce?

Roześmiał się wrednie, kiedy Jisung rzucił w niego poduszką. Złapał ją w locie i odrzucił na łóżko, wracając do kompletowania ubioru.

– Idę wypić mój sok w samotności – ogłosił, wymownie "trzaskając" drzwiami przy opuszczaniu pokoju.

Po ubraniu się i odświeżeniu w łazience, zszedł również na dół, gdzie czekało na niego zimne śniadanie. Jisung w ciszy jadł omleta zapijanego sokiem i jednocześnie przeglądał swój telefon.

Minho usiadł obok niego i pocałował go w policzek.

– Gdzie pan Han? – spytał, nalewając sobie soku do szklanki.

Tak naprawdę bardzo lubił, kiedy Jisung sam je wyciskał.

– Wiesz, że możesz mówić "tata"? Wziął przed chwilą Dyzia i Beethovena i chyba łowią razem ryby. Mama pojechała na zakupy.

Minho wywrócił oczami. Tak jak nazywanie pani Han mamą było dla niego łatwe i przyjemne, tak przy jej mężu wciąż czuł się jak na jakimś egzaminie.

Nie chciał go niepotrzebnie zdenerwować.

– Ciekawe czy kupił ochotkę na przynętę – zastanowił się pod nosem, przeżuwając omlet.

– W sensie te robale? Ma ich całą skrzynię.

Jisung wzdrygnął się na samą myśl. Za każdym razem, kiedy Minho wracał do domu po porannym łowieniu ryb z jego ojcem, uciekał przed jego dotykiem, wyobrażając sobie robaki, które trzymał w dłoniach.

Po śniadaniu udali się na dwór, gdzie Jisung bawił się z Beethovenem, który co chwilę przynosił mu to nowszy to większy patyk, prosząc wesoło merdającym ogonkiem, by mu go rzucił.

"i feel love" || minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz