forest

915 70 58
                                    

Pięć minut potem obaj siedzieli już w aucie Nicka, które dostał na swoje siedemnaste urodziny. Ręce Jacobsa wciąż się trzęsły, co nie uszło jego uwadze. Zaledwie kilka sekund później dłonie Karla zostały przykryte dużymi i ciepłymi dłońmi bruneta. Nicholas spojrzał na przyjaciela i uśmiechnął się ciepło, starając się go uspokoić, mimo że i jego serce najchętniej wyskoczyło by na zewnątrz.

- Tam gdzie zawsze? - zapytał, odpalając samochód, a w odpowiedzi dostał jedynie lekkie kiwnięcie głową. Musiał zrobić wszystko, by mimo sytuacji poprawić humor ukochanego. 

Jedynym co przyszło mu do głowy była piosenka. Ale nie byle jaka piosenka, obaj mieli bzika na jej punkcie odkąd się poznali. Włączył więc samochodowe radio, które przez chwilę lekko skrzeczało, dając znać że wcale nie jest takie młode. Chłopak nie musiał nic przełączać, dobrze znana im melodia od razu się włączyła, gdyż ostatnim razem również jej słuchali. 

Nie dało się nie zauważyć, że na usta Jacobsa wkradł się lekki uśmiech. Kochał tą piosenkę prawie tak bardzo, jak kochał Nicka. 

- All I am - zanucił brunet, ruszając z podjazdu. - Is a man.

- I want the world in my hands.. - dokończył za niego młodszy, uzyskując tym jeszcze szerszy uśmiech na ustach przyjaciela. 

- I hate the beach, but I stand in California with my toes in the sand. 

- Use the sleeves of my sweater, let's have an anventure - Teraz już całkowicie się uśmiechał. 

- Head in the clouds, but my gravity centered - zaśpiewał, nie przejmując się lekkim fałszem i poruszył kierownicą, skręcając w ulicę prowadzącą do kafejki. 

- Touch my neck, and I'll touch your's - mruknął, spoglądając na Nick'a ukradkiem. - You in those little high-waisted shorts.. oh..

- He knows what I think about - przekręcił brunet, a Jacobs spojrzał na niego zdziwiony tą lekką zmianą tekstu. - And what I think about.. 

- One love,

- Two mouths.

- One love,

- One house. 

- No shirt, no blouse - ciągnął młodszy, napawając się widokiem skupionego, lecz wciąż uśmiechniętego przyjaciela.

- Just us, you find out - zaśmiał się lekko, gdy jego wyobraźnia zaprzyjaźniła się z tekstem piosenki, wytwarzając w jego głowie ciekawe scenariusze. 

- Nothing that I wouldn't wanna tell you 'bout, no - dokończył już ciszej, i na tym skończyło się ich "karaoke", gdyż Nicholas zatrzymał się właśnie przy odpowiednim budynku i zgasił samochód, wyłączając przy tym radio. 

- Lepiej? - zapytał troskliwie Armstrong, skupiając swój wzrok na twarzy Karla. 

Ten pokiwał lekko głową, utrzymując kontakt wzrokowy, który wydawał się być idealną ucieczką od świata. Nie dane mu jednak było zbyt długo się nim nacieszyć, bo Nicholas - pesząc się lekko - odwrócił się i wysiadł z auta, zaraz jednak otwierając drzwi swojemu towarzyszowi. 

- Dziękuję - zaśmiał się młodszy, korzystając wdzięcznie z pomocy. - Nie musiałeś. 

- Mam zamiar być dzisiaj gentelmanem. 

- Tak, zauważyłem. 

Obaj się zaśmiali, udając się w stronę kafejki. Nick upewnił się tylko, że zamknął auto i zaraz zniknął za przyjacielem w drzwiach prowadzących do środka budynku. 

- Stawiam - powiedział starszy, ledwo siadając przy stoliku. 

- Nie, no weź - jęknął niechętnie Jacobs. - Nie lubię gdy na mnie wydajesz. 

- Nie narzekaj, kupisz se coś lepszego niż jedzenie - Nicholas wywrócił żartobliwie oczami. 

- Nie ma nic lepszego niż jedzenie - odpowiedział na to szatyn, zakładając ręce na piersi. 

- A ja? 

- Ty się nie liczysz. 

Chłopak prychnął, sięgając po menu, mimo że dobrze wiedział co weźmie. Chyba spodziewał się zobaczyć coś nowego, jednak do spisu treści na kolorowej kartce nie doszło nic, co różniło by się od innych dań. 

- Można spisać zamówienie? - zapytała niska dziewczyna, podchodząc do stolika. Obaj stwierdzili, że musiała być nowa, gdyż nigdy jej tutaj nie widzieli. 

- To co zawsze? - zapytał Nicholas, spoglądając na szatyna siedzącego na przeciwko, ten jedynie kiwnął mu głową w odpowiedzi. - Dwa razy gofry z polewą karmelową. 

- Mówiłeś, że nie przepadasz za karmelem - poskarżył się Jacobs, kiedy kelnerka odeszła od ich stołu. 

- Poświęcam się dla ciebie. 

Kolejne dziesięć minut, które spędzili w oczekiwaniu na zamówienie, zdążyli wykorzystać na rozmowie o dniu, w którym się poznali. Dla ich obu był to dość specyficzny dzień. 

Karl właśnie tego dnia wprowadził się do Orlando. Szczęśliwie, jego mama wybrała dom na obrzeżach miasta, gdyż chłopak uwielbiał wszelkiego rodzaju jeziora czy lasy. Był po prostu chłopcem natury. Poprzedniego dnia jego rodzicielka została wyrzucona z pracy, i podobnie jak dziś, musiała opuścić miejsce zamieszkania. Nie była to dla niego nowa sytuacja, albowiem przeprowadzał się od dziecka, nie mając szansy na to, by się ustatkować. 

Natomiast Nick pokłócił się tego dnia z ojcem, który po raz kolejny przesadził z alkoholem. Od kiedy tylko Nicholas pamiętał, jego tata przesiadywał przed telewizorem całymi dniami. Tamtego poranka zwyzywał go, a chłopak nie mając więcej sił by się z nim sprzeczać, po prostu wyszedł z domu. 

Los chciał, że wpadli na siebie w lesie, gdzie obaj starali się ułożyć myśli. 

***

Jeden z dłuższych rozdziałów, lets go!!
Mam nadzieję, że na razie podoba wam się pomysł, który wykorzystałam do napisania tej książki. Starałam się, by to było coś nowego, a nie podróba każdej innej książki na wattpadzie. :>

Sun | KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz