Rozdział 13 - Cały czas, myśląc o...

254 15 12
                                    

Zbiegłam na dół, i pomogłam wstać dla kulejącego Yoon'a.

- Nic ci nie jest? - Zapytałam ze współczuciem.

- Ten dźwięk... - Wyszeptał. Pomogłam mu chodzić. Wspiął się ze mną po schodach na górę.

Po drodze słyszeliśmy krzyk Cheong-san'a. I właśnie za nim biegliśmy. Dotarliśmy na samą górę budynku.

Nasz wróg klęczał na ziemi, krew skapywała mu z jego rany po ugryzieniu, na ziemię.

- Wiesz... Myślałem, że zabijając cię będę mieć niezły ubaw.. - Zaczął Gwi-nam. - Przeszło mi... Ale i tak to zrobię. - Mimo to, że Cheong-san był ciężko ranny, o dziwo, zaczął mówić że spokojem :

- Nie zgrywaj twardziela. Myślisz, że komuś tym imponujesz? Nigdy w życiu..! Boisz się kary za zabicie dyrektora. Dalej jesteś tym samym tchórzem i frajerem. Sam nie mogę uwierzyć, jakim cudem tą dziewczyna obok ciebie daje sobą zmanipulować tak łatwo. - Spojrzał na mnie spode łba. - Jak możesz być tak naiwna? Myślisz, że on cię lubi? Myślisz, że pomoże.tobie tak, jak ty mu? Rozwiązujesz czyjeś problemy, jakby były one twoimi, a swoich nie możesz rozwiązać. Dziewczyno, zacznij myśleć także o sobie, a nie o innych. Ja niczego się nie boję. A ciebie, Gwi-nam, już napewno. - Gwi-nam rzucił się na niego, ale Cheong-san był szybszy. Rzucił w jego oczy piaskiem, przez co zakrył oczy od bólu, a nasz wróg wziął do dłoni pręt i zaczął go bić. Rzucił nim o ziemię i wyjął pręt z ramienia. Zaczęło się. Ze strachem wszystko oglądałam. Brzuch mnie bolał z nerwów. Gwi-nam nim nagle rzucił i walnął cegłą w twarz. Powalił go. Stanął nad nim. Złapał za gardło i zaczął przyciskać palcem jego oko. Zaśmiał się.

- Też wydłubię ci oko, chuju! - Słyszałam krzyk Cheong-san'a. Krzyk przez ból. Gwi-nam się przeturlał na bok. Cheong-san próbował rozpaczliwie iść w przód - Uciekaj. - Zaśmiał się z niego ciemnowłosy.

Pierwszy raz go widziałam takiego. Przeraził mnie. Odeszłam do tyłu. Yoon nagle roześmiany do mnie podszedł. Nie takiego Gwi-nam'a znałam. Tym razem naprawdę mnie przerażał. Nie wiedziałam, że on naprawdę będzie chciał go zabić. Myślałam, że tylko trochę pobije go i da mu spokój. Myliłam się! Oh, ale się myliłam! Jaka ze mnie idiotka!

***

POV. Seo-jun (starszy brat głównej bohaterki)

Zaparkowałem na parkingu, niedaleko szkoły. Ga-rin chciała wyjść z samochodu, ale złapałem ją za dłoń i zakluczyłem drzwi.

- Nie ma mowy. Ty zostajesz, Ga-rin. Rozumiesz? - Cisza... - Ga-rin, ja nie żartuję! Masz zostać!

- OH, NO DOBRA, ZOSTANĘ! Dlaczego mi to robisz?! - Spytała rozpaczliwie. Wytarłem jej łzy i się uśmiechnąłem.

- Kocham cię. Tak bardzo cię kocham... Ale kocham również Song-i. To moja młodsza siostra. Rozumiesz to, prawda?

- Też chcę pójść ją ratować. Jest dla mnie jak młodsza siostrzyczka, której mi brakuje.

- Przykro mi. Szkoda mi Na-yeon, ale nie dało się już jej uratować.. - Odwróciłem od niej wzrok z zawstydzeniem. Nie zdołałem uratować Na-yeon, jej młodszej, ukochanej siostry.

- Nic nie szkodzi... Idź już.. Ja.. Ja tutaj zostanę. Przysięgam. - Położyła się z tyłu vana. Nie było tylnych siedzeń. Z tyłu było łóżko i mini-kuchnia. Kiedyś mieliśmy przenośną restaurację. Trzeba było dużo jeździć.

- Do zobaczenia, Ga-rin. - Wyszedłem i zamknąłem drzwi.

W kieszeniach miałem naboje. W dłoniach trzymałem pistolet. Pierwsze co zrobiłem, to pobiegłem za zombiakami, które biegły w stronę niedokończonego budynku. Naładowałem pistolet.

Kiedy tam dotarłem, zauważyłem grupę uczniów i łuczniczkę.

- Widzieliście może Kim Song-i? - Cisza... Nikt się nie śmiał odezwać. Wtedy usłyszałem głos jednego z nich. Ten gruby się odezwał.

- Tak. - Unikał kontaktu wzrokowego. - Jest tam, na górze, z Cheong-san'em.

- Dzięki...

- Dae-su. - Przedstawił się.

- Dzięki, Dae-su. - Chciałem wspiąć się po schodach, ale się zatrzymałem. - Ej, Dae-su... Muszę ci coś powiedzieć... Wysłuchaj mnie uważnie...

***

POV. Kim Song-i

- Musisz odejść. - Nagle się odezwał Yoon. - Ci pseudo żołnierzy bombardują szkołę. Słyszę drony.

- Nie mogę cię zostawić. Nie teraz! - Uśmiech z jego twarzy wciąż nie znikał.

Nie spodziewałam się tego, ale Gwi-nam - przytulił mnie do siebie. Zaczęłam płakać. Nie chciałam go zostawiać. Nawet nie miałam zamiaru.

- Wszystko będzie dobrze. Obiecuję. - Znów mi coś obiecał. Nie uwierzyłam mu. Nie tym razem. Właśnie łamał obietnicę.

- Nie kłam! Jak mam umrzeć, to z tobą! - Zacisnęłam mocno powieki.

- Przepraszam.

- Za co?

- Naprawdę cię lubię. - Powiedział mi to pierwszy raz w życiu.

- Ja ciebie też.. Ja.. Bardzo cię lubię, Gwi-nam. Ale w inny sposób.. - Zdziwił się.

- Wiem.. - Pocałował mnie w czoło. - Teraz to naprawdę przepraszam. Nie mogę dotrzymać tej obietnicy. To niewykonalne. Tylko proszę, nie znienawidź mnie. - Pocałowałam go z czułością w usta. Odpowiedział mi tym samym.

- Nie mam zamiaru cię nienawidzić. Ale po prostu pozwól mi umrzeć razem z tobą!

- Nie mogę, wiesz przecież. Nie mogłem się skupić, bo, cały czas, byłem zdekoncentrowany, myśląc o... Tobie. Bardzo cię kocham, Kim Song-i. Zabił bym wszystkich wokół, ale nie ciebie. Nie dałbym rady. Nie mogę, po prostu nie mogę. Wiesz przecież... - Potem mnie zepchnął z dachu. Otworzyłam szeroko oczy. Zakryłam usta dłońmi. - Do zobaczenia... - Wyszeptał. Usłyszałam to. Nie mogłam przestać płakać.

Na dole, w ostatniej chwili złapał mnie mój brat. Chciałam się wyrwać, a jedyne, co można było ode mnie usłyszeć, to głośny płacz, i krzyk. Niósł mnie na rękach aż na parking, do samochodu.

Odpalił samochód, każąc Ga-rin mnie przytrzymywać. Przytuliłam się do niej, nadal płacząc.

- Ga-rin, o-on... - Zacisnęłam mocno powieki, aby przypadkiem się nie rozpłakać.

- Już dobrze, nie musisz skrywać swych uczuć, kochana... - Odgarnęła kosmyk włosów od mojej skroni i pocałowała mnie mnie w czoło. Pogłaskała mnie po głowie. - Rozumiem, co czujesz, oh, Song-i... - To niemożliwe... On musi żyć.. Obiecał mi..

-------------------------------------

Już dzisiaj wstawiam Epilog 😁🖐️❤️

Przepraszam was strasznieeee ale były komplikacje z wstawieniem rozdziału.

Każdego dnia, myśląc, że... | Gwi-Nam x Female OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz