Rozdział 8 - Sen

270 25 5
                                    

Siedziałam przy parapecie. Wiatr przyjemnie mierzwił mi włosy. Wzięłam kosmyk włosów za ucho. Oglądałam niebo. Co jakiś czas przelatywały helikoptery, ale raczej nie miały zamiaru nam pomóc. Zamknęłam na chwilę oczy, aby się uspokoić. Wszystkich myśli zebrało się za dużo. Cała moja przeszłość. To, co się wydarzyło całkiem niedawno. W ciągu ostatnich 7 miesięcy... Nie mogłam tego wytrzymać. Nienawidzę tego uczucia.

***

Poczułam czyiś dotyk na swoim karku. Otworzyłam szybko powieki. Czyjeś dłonie zacisnęły się na mojej szyi. Próbowałam krzyknąć, powiedzieć, aby osoba przestała, ale za nic nie chciał przestać.

Zaczęło mi brakować tlenu.. Oczy zaczęły mi się powoli zamykać. Chciałam krzyknąć, wezwać pomoc, ale nikt mnie nie słyszał... Nikogo wokół nie było. Tylko ja i osoba, która mnie podduszała.

* * *

Otworzyłam gwałtownie oczy. Złapałam się za szyję i łapczywie nabierałam powietrza. To był tylko sen! Na szczęście.... A to oznacza, że ja zasnęłam. Przez ten cały płacz, zmęczenie i stres, który w sobie dusiłam, zasnęłam. Obudziłam się dopiero w środku nocy, gdy było już ciemno. Drgnęłam z przerażenia. Myślałam, że ktoś mnie dotknął. Wyglądało realistycznie! Ale chyba mi się jednak zdawało. Ten sen mnie wystraszył.

Podniosłam się i spojrzałam za okno. Skuliłam się lekko z zimna. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że zombie istnieją i wyniszczają całe Hyosan. Być może i nawet całą Koreę?

Starałam się o tym nie myśleć, ale ilekroć nie wyjrzała bym za okno, i tak pomyślała bym o jednym. Każdy by pomyślał o tym samym.

Oparłam się głową o zimny parapet. Zamknęłam oczy. Dotknęłam delikatnie koniuszkami palców swoją skroń. Potarłam czoło. Dzięki mojej zimnej dłoni, ból wydawał mi się być mniejszy.

Usłyszałam hałas za drzwiami. Ktoś próbował wejść do środka. Ale oczywiście ja zamknęłam drzwi na klucz. Nikt nie mógłby wejść, chyba, że bym je otworzyła. No i pod wpływem emocji i samotności, postanowiłam zrobić coś strasznie głupiego. Otworzyłam drzwi. To był mój błąd życiowy.

Zombie znajdowały się w bibliotece. Zaczęły biec w moją stronę. Odskoczyłam ze strachem do tyłu. W stronę okna. Złapałam się w ostatniej chwili. Ledwo co mogłam się podtrzymać. Szłam powoli w bok. Zaśmialam się sama z siebie. Ale byłam głupia..

Weszłam do najbliższego okna. Stałam na parapecie. Było ciemno, ale wokół słyszałam zombiaki. Przede mną zobaczyłam ledwo co drzwi. Bez dłuższego rozmyślania, zeskoczyłam z parapetu. Jak najszybciej mogłam, wbiegłam do pomieszczenia przede mną i zamknęłam za sobą drzwi.

Dyszałam ciężko. Podparłam się delikatnie dłońmi o kolana. Spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam tam zombie z zmasakrowanym okiem jak wgryzł się w szyję dziewczyny z różowym swetrem. Odskoczyłam do tyłu. Spojrzałam w jego oczy. Jego wzrok powędrował w górę i zatrzymał się na mojej twarzy.

Wtedy ujrzałam jego całą twarz. Otworzyłam usta ze zdziwienia. Próbowałam coś z siebie wydusić, jednakże nie mogłam. Wszystko dusiłam w sobie, a miałam ochotę zapytać się go jednego... Co on tu robi, a przede wszystkim — jakim cudem żyje?!

Każdego dnia, myśląc, że... | Gwi-Nam x Female OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz