część 27

35 2 0
                                    

Wszystko się rozpoczyna a  ja siedzę  przy stole. Koło pary młodej, chcieli bym była blisko nich. Więc  tak jak by zmusili mnie bym usiadła  obok nich . Dla dobra ich zdrowia zrobiłam to. Obserwowałam każdego z  przybytych  tu gości jednak jedna dziewczyna była  dość  tak jak by  inna wyróżniała się  z  tego otoczenia była tak jak by  pewna siebie. Oraz  było widać  gdy na mnie spojrzała  strach przed czymś  co ma  nadejść. Spuściła głowę po czym .

- znacie tą kobietę? - pokazuje na nią

- ona? To moja asystentka - mówi Aron

- wydaje mi się  że coś ukrywa  ale nie jestem pewna . Przyjrzę  jej się dokładniej dobrze? - pytam

- w  porządku, dzięki jeszcze raz  za  to że jesteś

- to moja praca!  - uśmiecham się

- ale chciałem razem z  Emilem byś  nie była w pracy tylko normalnie na ślubie.ale cóż uparta jesteś - śmieje się.

*******

Jesteśmy w połowie imprezy  aż nagle  podane było  jedzenie  które jak wiedziałam nie było w karcie. Spojrzałam na tą asystentkę która. Chowała coś  do torebki 

- nie jedźcie tego! - warknęłam i po dążyłam za  kobietą. Najwyraźniej mnie nie zauważyła bo  szła bez  wiedzy na zewnątrz. Odebrała telefon.   Ja za  to wyciągnęłam telefon i nagrywałam wszystko. Dla dowodu

-  szefie wszystko zrobione. Zjedzą i będzie po nich., starałam się  by tylko oni dostali przecież wiesz  że  Ed wszystko im doniósł . Jeden zdechnie i będziesz mógł drugiego pocieszać, tak , spokojnie, załatwione tylko jest problem, bo  jest tu kobietą  z FBI i obserwuje mnie. Spokojnie była zajęta  gdy wyszłam, coś  ty, ja się wezmę za  Matai a ty za  Aron  , no dobra  ok  dzięki. Narazie  - odwróciła się w  moja stronę  . Gdy mnie zobaczyła  wystrzeźyła  oczy

- ah tak to się robi prawda? - pytam chwytające ją za  włosy  .

Weszłam z nią do środka  . Rzuciłam ją na środek.

- teraz grzecznie  za wołasz swojego wspólnika!  Dobrze 

- Eeed  chodź na chwilę - jąkała się

- aż tak ci się spieszy do pierdla - pytam mężczyzny na co wystraszony spogląda na mnie  - oby dwóch oddawać telefony. I pod ścianę.

Wyciągnęłam radyjko które miałam przy sobie

-  pingwiny potrzebuje pomocy. Jestem na ślubie pewnej pary która przyszła do nas. I chwyciłam dwóch  który chcieli zamordować dwie osoby. 

- ulica  ! - odpowiada  w radyjku - i żadne  Pingwiny ropucho - zaśmiał się  yhy ale ma   okazję do śmiechu.

- ****** 35 sala balowa - mówię ściskając  szyję mężczyzny który chciał się ruszyć

- teraz  grzecznie zadzwonisz  do  swojego szefa i  powiesz że wszystko załatwione  !  Żadnych  kombinacji bo Zdechniesz prędzej niż  ktoś  stąd - sycze - a po za  tym Matai to mój facet i wara od niego bo ci szmato łeb urwie - mówię  prosto w  ucho. - tknij go a  uwierz mi  nie będę taka miła  weź na głośnik!

- szefie  wszystko zrobione!

- super  teraz czeka nas  tylko pocieszenie Arona i będzie mój. Jak ci wspominałem Matai będzie twój a  teraz. Przyjedź   do firmy wiesz której prawda  ? - spojrzałam na nią stanowczo

- zapomniałam .

- Black  idiotko przecież jesteś kretem  u Arona więc   tak jak by jesteś moją pracownicą..

- dobrze  Owen - rozpłakała się

- nie wyj tylko przyjeżdżaj bo jeszcze  ta  z  psiarni  cię  zwęszy - syczy i się rozłącza..

-hmm czego ja się dowiedziałam!

- Tara jesteśmy - do środka  wchodzą moi kumple i przełożony

- dobra robota  kobieto. 

- firma Black. Tam jest ten co dał rozkaz pojedzcie  tam ja tu zostanę nie zostawię ich. - mówię - Owen to ich szef  chwycić ich od razu.

- telefony oddaje wam i macie je sprawdzić.

- dobra jak coś  to do jutra mała - krzyczy Frank

- jeszcze jedno słowo .

- boże dziękuję ci - krzyczy Aron - gdyby nie ty i twoja czujność mój mąż by nie przeżył  a ja  bym był głupi  bo by mną  się opiekował ten skurwiel

Kocham cię palancie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz