Riliana
Dźwięk budzika w telefonie natychmiast wyrwał mnie z błogiego snu. Przetarłam ręką zaspane oczy, odwracając się z wolna w stronę blondynki, która ku mojemu zdziwieniu nie leżała już w łóżku. W zamian tego usłyszałam odgłos chlapiącej wody, który dochodził z łazienki obok. Fakt, że Keily była przede mną na nogach bardzo mnie zdziwił. Nigdy nie należała do rannych ptaszków i to zawsze ja musiałam wyciągać ją siłą z łóżka. Przyciągnęłam się leniwie w białej pościeli, siadając wygodnie na łóżku. Rozejrzałam się po kajucie i dopiero wtedy dotarło do mnie, że statek przestał dryfować. Poderwałam się gwałtownie z łóżka i udałam się w stronę szafy. Wyciągnęłam z niej pierwszą lepszą bluzę i bez chwili namysłu wyszłam na taras. Kiedy otworzyłam duże aluminiowe drzwi, moją twarz owiała poranna bryza. Szybkim krokiem podeszłam do szklanej balustrady, wygodnie się o nią opierając. W ciszy zachwycałam się widokiem turkusowego oceanu i niemalże bezchmurnego nieba. Na linii horyzontu pięły się wysokie hotele, otoczone dookoła kępami zielonych drzew. Przy brzegu cumowały kolorowe żaglówki i eleganckie jachty. To wszystko wyglądało jak idealny obrazek z pocztówki. Delektując się chwilą, zamknęłam oczy i wciągnęłam przez nos ciepłe morskie powietrze.
-Witam na Bahamach. - usłyszałam za sobą ciepły głos Keily, która bezszelestnie weszła na taras.
Uśmiechnęłam się do niej radośnie, nie próbując ukryć rozpierających mnie emocji. To były moje pierwsze wakacje, poza krajem i cieszyłam się jak oszalała.
-Cześć kochanie. - przywitałam ją radośnie, przyciągając do siebie i namiętnie całując.
-Widzę, że humor ci dopisuje.- oznajmiła, niechętnie odrywając się od moich ust.
-Jestem w siódmym niebie. - odpowiedziałam, uśmiechając się szeroko.
-Nie chcę cię pospieszać, ale powinniśmy się już zbierać. Mamy jeszcze godzinę do wycieczki, a musimy jeszcze zjeść śniadanie.
-Daj mi chwilkę, tylko szybko się ogarnę. - oznajmiłam radosnym tonem, pospiesznie kierując się w stronę szafy.
Niecały akademicki kwadrans później szłyśmy marmurowym korytarzem w kierunku restauracji znajdującej się w przedniej części rufy.
Gdy dotarłyśmy na miejsce, ogromne wrażenie wywarła na mnie jej wielkość oraz oświetlenie. Dwupoziomowa sala nazwana na cześć konstelacji Torusa charakteryzowała się ciepłą barwą kolorów. Na sufitach znajdowały się ogromne kryształowe żyrandole, w których odbijały się złociste promienie słońca, wpadające przez wielkie okna do około. Elegancko ubrany mężczyzna przy wejściu, grzecznie spytał o numer naszej kajuty, po czym wskazał nam przydzielony stolik. Wyminęłyśmy wolno rząd stolików, po chwili docierając do naszego. Usiadłyśmy pod ogromnym oknem, z którego rozciągał się fenomenalny widok na spokojny ocean.Uśmiechnęłam się radośnie do Keily, która bez zbędnych słów doskonale wiedziała, o czym myślę.
-Robi wrażenie prawda? - spytała.
CZYTASZ
Dopóki śmierć nas nie rozłączy (część 3)
Teen Fiction- I jak? - zapytałam, odczuwając po raz pierwszy niesamowitą tremę. - Dziecko wyglądasz prześlicznie. - rzekła moja rodzicielka łamiącym się głosem, ocierając ciągle, napływające do jej oczu łzy. - Keily padnie na twój widok.- dodała Patrycja, sz...