Rozdział 12

441 27 4
                                    

Keily

Kiedy Riliana opuściła pomieszczenie, leżałam samotnie na łóżku, bez celu wpatrując się w biały sufit. Zrezygnowana flegmatycznie podniosłam się do siadu, chowając twarz w zimne dłonie. Widok smutnej Riliany, która stała na tarasie, rozdzierał mi serce. Nie chciałam, żeby przeze mnie cierpiała. Zwłaszcza za rzeczy, które nie miały dla mnie żadnego znaczenia i wydarzyły się bardzo dawno temu.

Co mogłam zrobić, aby rozładować panujące między nami napięcie? - zastanawiałam się w myślach, czując się totalnie bezradna.

Przeczesałam wolno palcami włosy, intensywnie myśląc nad rozwiązaniem. Nagle rzuciłam się w stronę nocnej szafki, na której znajdował się mój telefon i pospiesznie wykręciłam numer do Jussy. Tylko ona była w stanie mnie teraz uratować. Po kilku sygnałach usłyszałam ciepły głos przyjaciółki w słuchawce urządzenia.

- Hej przystojniaczku. Jak wam mija podróż poślubna?

- Strasznie. - odpowiedziałam z wyraźnym przejęciem.

Po drugiej stronie zapadła chwilowa cisza. To na pewno nie była odpowiedź, której spodziewała się Jussy.

- Co się dzieje? - spytała po chwili wyraźnie przerażona.

- Nie zgadniesz, kto płynie z nami na statku?- zadałam pytanie, czekając na jej odpowiedź.

- Nie mam pojęcia. - westchnęła do słuchawki Jussy.

- Camila. - rzekłam przyciszonym tonem.

Jussy znów zamilkła, analizując to, co właśnie do niej powiedziałam.

- Po tonie twojego głosu wyczuwam, że coś jest nie tak.

- Zablokowała mnie w windzie, błagając o wybaczenie.

- Miło z jej strony, że chcę cię przeprosić. To ten problem? -spytała.

- Tak i nie. To znaczy, ona jest moim problemem. - zamotałam się.

- Możesz być bardziej szczegółowa? Zaczynam się gubić.

- Powiedziałam Rilianie, że kiedyś całowałam się z Camilą.

- Chcesz się już rozwieść po drugim dniu, czy może życie ci niemiłe? - spytała, dodając: - Domyślam się, że nie przyjęła tych informacji najlepiej.

- Dokładnie. Teraz stoi na tarasie i się do mnie nie odzywa.

- Rozumiem, że po raz kolejny mam cię ratować z brudów twojej przeszłości? - spytała zaciekawiona Jussy, podkreślając poetyckim tonem ostatnie słowa.

- Mogłabyś? Starałam się jej to wytłumaczyć, ale nie miała ochoty mnie słuchać. - westchnęłam z żalem w głosie.

- Daj mi ją do telefonu.

- Kocham cię. - uśmiechnęłam się radośnie.

- Jeszcze się tak nie ciesz. Zobaczymy czy coś wskóram.

Po chwili udałam się na taras na, którym siedziała brunetka. Była zamyślona, a jej wzrok był skierowany na fale niknące w błękitnym oceanie. Wyraz jej twarzy zdecydowanie ukazywał, że nie miała ochoty na moje towarzystwo.

- To Jussy. - rzekłam, wyciągając w jej stronę telefon.

Posłała w moją stronę zaskoczone spojrzenie, a z jej ust nie padło ani jedno słowo. Zamiast tego chwyciła telefon z ciężką mimiką na twarzy i dała mi do zrozumienia, że chce zostać sama.


Rilana

Siedziałam na tarasie, analizując słowa, które tak niedawno wypowiedziała do mnie Keily.  Przyznam szczerze, że cholernie mnie to zabolało. Wiedziałam, że blondynka nie należała do świętych, ale to przeszło wszystkie moje oczekiwania. Jedyne co w tej chwili czułam to obrzydzenie i potrzebę bycia samemu. Miałam wrażenie, że moja głowa za chwilę eksploduje, a depresyjne scenariusze, które układałam w myślach, coraz bardziej zaczęły mnie przytłaczać.

Dopóki śmierć nas nie rozłączy (część 3) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz